- Nie pozwolimy traktować się jak smarkacze. Wszyscy dookoła wiedzą, że Franek ma pracować w kadrze, tylko nas nikt nie zapytał o zdanie. A od tego wyypadało zacząć - przekonuje prezes Jagiellonii Cezary Kulesza.
Działacz żółto-czerwonych dodaje, że Frankowski ma przecież ważny kontrakt z klubem, a więc jest jego pracownikiem.
- Jakby to wyglądało, gdyby w jakiejkolwiek firmie pracodawca nie wiedział, że ktoś podobiera mu pracownika. Przecież Tomek nie jest powołany jako reprezentant, bo to zmieniałoby wszystko, a jako członek sztabu szkoleniowego. A jeśli w Turcji na zajęciach złamie nogę, to kto za to zapłaci? - pyta Kulesza.
Sam piłkarz wielokrotnie w wywiadach podkreślał, że praca w reprezentacji to dla niego zaszczyt, ale ma z Jagielloną ważny kontrakt i nie może to kolidować z umową.
Smuda stawia sprawę jasno, w rozmowie ze "Sportem", który nagłośnił całą aferę.
- Prezes związku Grzegorz Lato o wszystkim wie i załatwi sprawę jak należy. Tomek jedzie z nami do Turcji i tam zacznie pracę w moim sztabie - oświadczył "Sportowi" selekcjoner.
Innego zdania jest prezes Podlaskiego ZPN i członek władz futbolowej centrali Witold Dawidowski, który uważa, że nie można klubu traktować z pozycji siły.
- Tak się spraw nie załatwia. Czuję się zażenowany całą sytuacją. Nie wyobrażam sobie, żeby zrobiono coś takiego bez zgody Jagiellonii. Mleko się wylało i źle się stało, że doszło do konfliktu. Ale wierzę, że dojdzie do spotkania z władzami klubu i wszystko da się załatwić polubownie - komentuje Dawidowski.
Prawdopodobnie PZPN wystąpi do białostockiego klubu z oficjalnym pismem w piątek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?