- Zrozumiałem swój błąd. Areszt dał mi wiele do myślenia. Wiem, że źle robiłem. Poprawię swoje zachowanie - zaklinał się dzisiaj w sądzie Krzysztof S.
Prokuratura oskarża 20-letniego białostoczanina o dokonanie 15 włamań, głównie do samochodów. Dzisiaj chłopak stanął przed sądem rejonowym. I przyznał się do wszystkich włamań. Twierdzi jednak, że nie zabrał wszystkich przedmiotów wymienionych w zarzutach.
Ulubionymi autami, do których włamywał się oskarżony, były volkswageny
golfy. Pierwsze auta okradł w nocy z 23 na 24 sierpnia. Odwiedził wtedy jeden z parkingów w Wasilkowie oraz ulicę Wasilkowską, Norwida i Żyzną w Białymstoku. Z samochodów zabrał m. in. telefony komórkowe, radioodtwarzacze, głośniki, iPoda, pieniądze.
Kilka dni później z toyoty zaparkowanej na ulicy Czerwonego Kapturka ukradł radio i ładowarkę. I wrócił do Wasilkowa. Na ulicy Kruczej przeszukał dwa kolejne golfy. W jednym nie znalazł nic wartościowego.
Drugie auto uruchomił, bo wcześniej ukradł właścicielowi kluczyk. Dojechał nim w pobliże Supraśla. Tam porzucił golfa. Ale zdążył zabrać cztery koła z felgami, chłodnicę, akumulator, narzędzia i różne drobiazgi.
Jeszcze tej samej nocy, z 31 sierpnia na 1 września, złodziej wrócił do Białegostoku. I znów włamał się do dwóch golfów. Ukradł radia, tubę basową, antenę.
- Było około 3 w nocy. Nie miałem gdzie nocować, więc włóczyłem się bez celu po osiedlu - opowiadał w śledztwie Krzysztof S.
Wszedł na posesję przy ul. Kolbego w Białymstoku. Zdaniem śledczych, oskarżony najpierw wszedł do domu, wykorzystując sen domowników. Chwycił klucze, karty kredytowe i do bankomatu, dokumenty, iPoda oraz portfel. Było w nim 3 tys. złotych. Potem okradł opla, który był zaparkowany na posesji.
Krzysztof S. mówił w śledztwie, że wszystkie rzeczy znalazł w samochodzie. Owszem, wszedł do domu, ale nic z niego nie zabrał. - Nie zabrałem 3000 złotych, nie było ich w portfelu - zaklinał się.
Wiedział, że mieszkańcy domu są właścicielami apteki. Bo w aucie znalazł wizytówkę. Zamówił więc taksówkę i pojechał nią prosto na ulicę Bohaterów Getta. Udało mu się otworzyć drzwi kluczami, które wcześniej ukradł. Jednak nic nie wyniósł, bo włączył się alarm. Złodziej uciekł.
Skradzione wcześniej rzeczy ukrywał w lesie na Osiedlu Pietrasze.
Następnego dnia 20-latek kilka razy próbował pobrać z bankomatu pieniądze, wykorzystując katy, które ukradł z domu przy ul. Kolbego. Chciał pobrać 1200 złotych. Nie udało się, bo wpisywał niewłaściwy kod PIN.
Dziś obrońca złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze przez Krzysztofa S. Zaproponował karę w zawieszeniu. Jednak prokurator stanowczo się temu sprzeciwiła. Podkreślała, że oskarżony popełnił 15 przestępstw.
- Wykonał ciężką robotę, ale nie o taką pracę nam chodzi, patrząc na oskarżonego, który jest młody, zdrowy i silny - mówiła oskarżycielka.
Sąd nie przychylił się do wniosku obrony. I na następnych rozprawach, na początku marca, będzie przesłuchiwał pokrzywdzonych w tej sprawie oraz pozostałych świadków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?