Gdy pojechaliśmy do ZMK, by to wyjaśnić, usłyszeliśmy, że to nie były nasze rzeczy i ich los nie powinien nas obchodzić. Byliśmy w szoku - mówi Joanna Ignatowska.
Na początku czerwca jej mąż zszedł do zajmowanej przez nich piwnicy w bloku przy ul. Liniarskiego 5 w Białymstoku. Ale jego klucz nie pasował do kłódki. Zajrzał przez szparę. W środku pusto. Wezwał policję.
- Nie byłem do końca przekonany, że to włamanie. Złodzieje przecież aż tak dokładnie nie czyszczą okradanych pomieszczeń - wspomina pan Andrzej.
Okazało się, że sąsiedzi widzieli, jak wcześniej rowery całej rodziny były wynoszone do białego busa. Policja ustaliła, że zlecił to ZMK, w związku ze śmiercią jednego z lokatorów.
- Ten pan kilka lat temu mieszkał w lokalu nr 9, ale od dawna się tu nie pojawiał. A w protokole zdawczo-odbiorczym tego mieszkania jest adnotacja urzędnika ZMK, że i w piwnicy nr 9 nie ma nic wartościowego, a zawartość należy wywieźć na wysypisko - pani Joanna pokazuje pisma.
Ma też inne dokumenty, np. inwentaryzację całego budynku z 2003 roku, z której wynika, że lokator spod nr 9 nie użytkował żadnej piwnicy.
- ZMK ma te papiery. Przed czyszczeniem jakiekolwiek piwnicy urzędnicy powinni byli je przeanalizować. A oni podeszli do tego tak, że skoro lokal nr 9, to i piwnica nr 9. Nikomu nie przyszło do głowy, że coś jest nie tak, skoro samotny starszy pan trzyma w piwnicy pięć nowych rowerów i dziecięce zabawki.
Twierdzą, że stracili rzeczy warte siedem tysięcy
Dlaczego nikt nie zrobił nic, by to wyjaśnić? - oburza się pan Andrzej. Ignatowscy tłumaczą, że w ich bloku piwnice są częścią wspólną i nikt nie ma ich na własność. Zdarza się tak, że numer mieszkania różni się od numeru piwnicy. - Niektóre w ogóle nie są ponumerowane, ale to nie znaczy, że stoją puste - mówią.
Andrzej Ostrowski, dyrektor Zarządu Mienia Komunalnego w Białymstoku odpiera: - Pani Joanna Ignatowska nie powiadomiła nas o przejęciu tej piwnicy i nie otrzymała zgody na jej użytkowanie.
Powołuje się na umowę ze zmarłym sąsiadem Ignatowskich z 1979 roku, zgodnie z którą do lokalu nr 9 przynależała piwnica nr 9. - To umowa z najemcą, a nie inwentaryzacja, jest dla nas wiążąca - dodaje.
- Nigdy nie dostaliśmy żadnego pisma, że musimy zabrać z piwnicy swoje rzeczy, bo trzymamy je tam nielegalnie. Nikt nas nie ostrzegł, że zostaną wyrzucone - mówi pani Joanna.
- By ponownie nie doszło do takiej sytuacji, wprowadzamy zasadę, że wcześniej będziemy powiadamiali administratora budynku o opróżnianiu np. mieszkania, by był przy tym obecny - mówi Andrzej Ostrowski.
Ignatowskich to nie pociesza. Już wysłali pismo do ZMK, w którym domagają się naprawienia szkody. Wartość straconych rzeczy oszacowali na siedem tysięcy złotych.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?