Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zemsta byłej narzeczonej. Świeżo upieczony mąż oblany kwasem solnym popełnił samobójstwo.

Alicja Zielińska
Klasa mamy. Mama Pana Hieronima,  to ta dziewczynka z kokardą,  z prawej strony.
Klasa mamy. Mama Pana Hieronima, to ta dziewczynka z kokardą, z prawej strony. Fot. ze zbiorów Pana Hieronima Rybołowicza
Uczmy się szanować małe godziny życia, bo z nich wzrastają dni i lata. Takie wierszyki oraz różne przysłowia i sentencje wpisywały sobie na pamiątkę niegdyś dziewczyny i młode panienki.

Hieronim Rybołowicz ma pamiętniki swojej mamy z 1934 i 1938 roku. A także album pełen pięknych zdjęć rodzinnych sprzed wojny.

Pamiętniki odnalazłem dopiero po śmierci mamy - opowiada pan Hieronim. Niby proste wierszyki, a wiele aktualnych i dzisiaj. Poza tym mama prowadziła też codzienne zapiski. Czytając je miałem łzy w oczach. Tak wiele w nich mądrości życiowych przeplatanych patriotyzmem. To i historia rodziny, i wiele przeżyć mamy, a niektóre były dramatyczne.

Pochodzę z Dojlid Górnych. Dopiero od niedawna jest to dzielnica Białegostoku, przez wiele lat Dojlidy Górne były wsią.

Moi rodzice Stefania i Antoni mieli gospodarstwo, uprawiali ziemię, ale było ono niewielkie, raptem dwa hektary. Dlatego ojciec zajmował się krawiectwem i dodatkowo rodzice prowadzili sklep w swoim domu.

Mój ojciec był drugim mężem mojej mamy. Pierwsze małżeństwo zakończyło się tragicznie. Mama bardzo młodo wzięła ślub. Jej mężem był zawodowy wojskowy.

Zaraz po weselu poprzednia narzeczona tego mężczyzny z zemsty, że ją porzucił, oblała mu twarz kwasem solnym i stracił on wzrok. Wskutek tego nieszczęścia załamał się i popełnił samobójstwo.

O tym wszystkim dowiedziałem się właśnie z pamiętników mamy.

Potem mama wyszła za mąż za mego ojca. Było nas dziewięcioro, siedmiu chłopaków i dwie dziewczyny. Przy takiej gromadzie dzieciaków w domu zawsze panował gwar i harmider. Stale coś się działo. Ojciec szył przeważnie dla mężczyzn, garnitury, płaszcze, a także sutanny dla księży.

Pamiętam zabawną historię. Starszy brat Waldek lubił płatać różne figle. Wychodził na przykład na korytarz i pukał do drzwi. Gdy ojciec odpowiadał: Proszę, on uciekał. Do czasu jednak. Zdarzyło się, Waldek zapukał dla hecy dwa razy pod rząd, ojciec słysząc to, jak zawsze zaprosił gościa do środka. Oczywiście bezskutecznie.

Kiedy więc rozległo się pukanie po raz trzeci, tata zniecierpliwiony, podniesionym głosem odkrzyknął: Ja ci postukam. I naraz wchodzi do pokoju ksiądz, by przymierzyć sutannę. Oj, co to się działo. Tata czerwony ze wstydu, speszony, przepraszał księdza najmocniej.

Ale po jego wyjściu nie krył zdenerwowania. I rozpoczął dochodzenie, który z nas to zrobił. Wydało się, Waldek dostał wtedy straszną reprymendę.

Dziś te wszystkie sytuacje wspominam z wielkim sentymentem - mówi Hieronim Rybołowicz. - A widok uśmiechniętych twarzy tych, których już nie ma, skłania do refleksji i zadumy nad przemijaniem czasu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny