Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamiast kolędy Ada

Aneta Todorczuk-Perchuć
Aneta Todorczuk-Perchuć
Aneta Todorczuk-Perchuć Piotr Smoliński
Proszę Państwa! Idą Święta

Ada, to nie wypada!

Tak być nie może, trudna rada!

Na widok wszystkich twoich fantastycznych psot

Aż oblewa zimny pot.

Ada, to nie wypada!

Co rusz to wybryk, maskarada,

Te eskapady dzikie i __figle psie.

Co ty robisz? Zmiłuj się!

Pannie z __twojej sfery

W tym wieku za __mąż czas,

Ty zaś masz maniery,

Jak sztubak z __niższych klas...

Ada, to nie wypada!

Gdzie wychowanie, gdzie ogłada?

Ten, kto by cię małżeństwem uszczęśliwić chciał,

Po tygodniu wpadnie w __szał!

Proszę Państwa! Idą Święta, ale ja nie o świętach chciałam. Wcale nie o tym, że wszyscy pędzimy, że za dużo pracujemy, za mało słuchamy, że trzeba się zatrzymać na chwilę, popatrzeć na swoich bliskich, posłuchać. Nie o tym, że wypada raz do roku odłożyć komórkę czy tablet i po prostu pobyć ze sobą, pograć z dziećmi czy z rodziną w grę planszową, czy po prostu porozmawiać. To jest oczywiste, o tym chyba wie każde małe tabletowe dziecko. Aja chciałam powiedzieć, że mi się w tym czasie przedświątecznym chętnie wspomina. Chętnie mi się przypomina, jaka byłam okropna, niegrzeczna, zbuntowana. Przypomina mi się, jak buntowałam się przeciw wszystkiemu, nawet przeciw świętom. Jak zrywałam się ze świąt rodzinnych, by obejść znajomych kolegów i koleżanki, bo zamiast siedzieć do końca przy rodzinnym stole, chciałam złożyć życzenia też moim znajomym ku niezadowoleniu rodziny. By znaleźć się wreszcie dziś tu, gdzie jestem. Prorodzinna, grzeczna, właśnie taka, jak chcieli moi rodzice. Musiałam zatoczyć koło. Bo pewnie też dzięki swojemu buntowi i temu towarzystwu, z którym chadzałam po osiedlu z opłatkiem, zakochałam się w poecie. Ale kogo dziś poezja obchodzi? Kto poezję czyta? Przecież to starzywo jakieś. Ten wierszyk czy piosenka powyżej? Jakieś starocie, kto tak dziś mówi? Aja się zakochałam. Raz, a dobrze, raz na zawsze. Na zabój. Spoko, mąż wie. Zresztą podejrzewam, że on też się w nim trochę kocha. On się nazywa Jonasz Kofta.

Początki tego zakochania mają swoje źródło jeszcze w młodych latach. To było strasznie dawno, byłam wtedy małą zakompleksioną nastolatką, miałam same koleżanki, żadnych kolegów, czułam się kompletnie nieatrakcyjna. Nie z powodu pryszczy. Ich nie miałam, ale nie miałam też cycków. No i między innymi przez te cycki, a w zasadzie ich brak, nie widziałam w sobie nic fajnego. Nawet to, że grałam na skrzypcach nie było fajne. Zamiast się tym chwalić, chowałam się, kiedy wołali na mnie „Skrzypek na dachu” - wstydziłam się, nie rozumiałam, że to przekomarzanki tylko, żarty. Wstydziłam się, choć nie wszyscy moi koledzy i koleżanki grali na skrzypcach, w zasadzie mało kto grał na czymkolwiek, ale ja wcale nie czułam się z tego powodu dumna. Dopiero dzięki koleżankom się połapałam, że to jednak jest fajne, jak mnie koleżanki zaczęły prosić: „Mooogęęęę ponieść twoje skrzypce?”

Wow! To było naprawdę coś. One szły przede mną, i niosąc je udawały, że grają na czymś, na czym nie grały. Ja szłam za nimi zdziwiona, że czują się dumne i chcą się tym chwalić. Potem zaczęłam chodzić do kółka teatralnego, bo tam byli fajni ludzie, grali, mieli poczucie humoru i czytali poezję. Wtedy to dopiero byłam inna niż wszyscy. Trochę zbuntowana, z kolczykiem w nosie. Cały dzień miałam ten kolczyk w nosie. Sama go sobie przekłułam. Potem wrócili rodzice. Próbowałam jeszcze osobiście sobie potem przekłuć pępek, ale to już nie było to. Skończyło się na tym, że zemdlałam i przestałam się bawić w to osobiste przekłuwanie.

Ten wierszyk na początku umieściłam trochę z przekory. Bo każda mała dziewczynka kiedyś pewnie była zbuntowaną bardziej lub mniej właśnie małą Adą, która wciąż słyszała od swoich rodziców „to nie wypada”, „dziewczynce to czy owo nie przystoi”, co dziś również powoduje bunt dziewczynek z lat osiemdziesiątych. Gender. Uczymy swoje córeczki „buntuj się, byle mądrze”, „niegrzeczne dziewczynki idą tam, gdzie chcą”. I z tego buntu młodzieńczego właśnie, z dziur po usuniętych z pępka kolczykach, dredów, czy niedoszłych tatuaży wyrosłam ja. Teraz powoli czekam na bunt moich dzieci, które jakiś pewnie przejdą. Może tabletowy, może antypoetycki, antyrodzinny, nie wiem, pewnie jakiś, o jaki ich dziś nawet nie podejrzewam. Mnie z buntu nastoletniego nie zostały kolczyki w nosie, ani łańcuch z kłódką. Została młodzieńcza przekora i został poeta. Został Jonasz. I zamiast kolędy na przekór dołączam w opozycji do Lody Niemirzanki, przedwojennej artystki, jakże współczesny wierszyk Jonasza Kofty właśnie:

Zbiera się rodzinna rada

Według wieku tudzież rang

Bo nagle mała Ada

Wygląda jak punk

Nosi kłaki w __barwach tęczy

Łańcuch z kłódką, w nosie gwóźdź

Rodzina się zadręcza

Jak dziecko ma róść

Ada

To nie wypada

Co ty na __siebie, dziewczę, wkładasz

Kurtkę ze skaju, nabijaną w __gęsty ćwiek

Wujek Olek już się wściekł

Ada

To nie wypada

To nie jest wygląd, to zagłada

Wyglądasz tak jak z __Hotentotów dziki wódz

A nam dech zabierasz z __płuc

Tatuś coś piastuje

Doktorat mama ma

Personel ich szanuje

A tu w __rodzinie punk

Ada

To nie wypada

Nasz autorytet wciąż opada

Ty weź się przebierz, umyj, coś ze sobą zrób

Bo rodzinę wpędzisz w __grób

Prawda, że zacny? Wesołych i całkiem niezbuntowanych świąt Bożego Narodzenia życzę Państwu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny