Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zachowuj się przyzwoicie!

Aneta Boruch
Z Janem Wojciechem Piekarskim, dyplomatą, długoletnim pracownikiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych i szefem protokołu dyplomatycznego, rozmawia Aneta Boruch
Z Janem Wojciechem Piekarskim, dyplomatą, długoletnim pracownikiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych i szefem protokołu dyplomatycznego, rozmawia Aneta Boruch Fot. Bogusław F. Skok
Prezydent Wałęsa był niewątpliwie najbardziej rozpoznawalnym polskim politykiem i Polakiem.Był symbolem. To polska coca-cola, to znak rozpoznawany na całym świecie.

Kurier Poranny: Czym zajmuje się protokół dyplomatyczny?

Jan Wojciech Piekarski: Szef protokołu dyplomatycznego w Polsce ma rolę szefa protokołu państwowego. Protokół obsługuje wszelkie kontakty zagraniczne prezydenta, prezesa rady ministrów, ministra spraw zagranicznych, zajmuje się również korpusem dyplomatycznym. Naszym zadaniem jest także uczestniczenie w przygotowaniach kadry dyplomatycznej. Wszyscy dyplomaci wyjeżdżający za granicę przechodzą przed wyjazdem szkolenie, aby byli przygotowani do pełnienia funkcji dyplomatycznych. Organizujemy wizyty państwowe, zajmujemy się gośćmi i organizacją wizyt prezydenta za granicą.

Czy polscy politycy wiedzą, jak się zachowywać?
- Jeżeli widzę posła kopiącego piłkę na korytarzu sejmowym, to nie mam dla niego żadnego usprawiedliwienia. Dla mnie jest to nie tylko brak jakichkolwiek norm zachowania, ale również brak szacunku dla sprawowanego urzędu posła Rzeczypospolitej. Takich rzeczy wolałbym w telewizji nie widywać. Chciałbym widzieć posła pracującego nad ustawami, radzącego nad sprawami publicznymi. Sejm to miejsce święte, do którego posłowie przychodzą porządnie ubrani, w garniturze i krawacie. Przed wojną nie wpuszczono by posła w takich strojach, w jakich nieraz przychodzą obecnie. Polskie życie polityczne pokazuje, jak wiele jeszcze politycy powinni się nauczyć.

Zawodowo miał Pan do czynienia z przedstawicielami Podlasia?
- Tak. Kilka tygodni temu prowadziłem spotkanie szkoleniowe dla wyższych urzędników podlaskiego urzędu marszałkowskiego. Byłem naprawdę zadowolony z tego, jak to szkolenie zostało przyjęte i z zakresu wiedzy, jaką mieli ci ludzie. Szkolenie polegało raczej na przypomnieniu i uporządkowaniu pewnej wiedzy, a nie na uczeniu od podstaw.

Z czym przedstawiciele podlaskiej władzy mieli kłopoty?
- Tak ich wtedy wyszkoliłem, że już nie mieli kłopotów. Może troszkę narzekali na zbyt formalny dobór trunków, bo była tylko lampka wina białego i czerwonego na powitanie i na tym koniec. Niektórzy żartowali, że potraktowaliśmy ich zbyt skromnie. W tym szkoleniu brał udział m.in. pan marszałek Piontkowski, który zresztą organizował takie szkoleniowe przyjęcie, które wypadło dobrze i elegancko. Wskazywaliśmy tam również na pewne rzeczy, które są związane z protokołem, ale są zbyt upolitycznione.

Nie uważa Pan, że w polskim protokole dyplomatycznym jest za dużo polityki...?
- Tak. Mogę nie iść na imieniny do polityka reprezentującego opcję polityczną, której nie lubię, ale jeżeli zaprasza mnie on jako wojewoda, dyrektor urzędu czy burmistrz, to jest rzeczą normalną, że przychodzę do niego jako do urzędnika, a nie przedstawiciela partii X.

W uporządkowanym protokołem życiu państwowym szacunek powinien być związany z określonymi urzędami i sprawujący je powinien zrobić wszystko, by na niego zasłużyć. Osoba, która dany urząd sprawuje, powinna zdawać sobie sprawę, że coś sobą reprezentuje, że nie jest już zwykłym Kowalskim, tylko panem rektorem Kowalskim czy panem ambasadorem Kowalskim. Powinien dorastać do tego urzędu czy funkcji, które sprawuje.
Jako szef protokołu dyplomatycznego miał Pan do czynienia ze wszystkimi naszymi prezydentami. Jak Pan ich ocenia?

- Każdy był inny. Prezydent Wałęsa był niewątpliwie najbardziej rozpoznawalnym polskim politykiem i Polakiem. Nie musiał być nigdzie przedstawiany, nie musiał mieć wizytówki. Gdziekolwiek pokazał się na ulicy: w Stanach Zjednoczonych, Brazylii, Japonii czy Paryżu, był natychmiast rozpoznawany i natychmiast otoczony przez życzliwych ludzi, którzy chcieli z nim mieć rodzinną fotografię i bardzo chętnie te zdjęcia robił. Był symbolem. Profesor Olechowski użył kiedyś określenia: Wałęsa to polska coca-cola, to znak rozpoznawany na całym świecie.
Prezydent Kwaśniewski był młodym politykiem, który wygrał wybory i sprawował urząd przez 10 lat w sposób bardzo spokojny.

Zbudował wiele kontaktów zagranicznych i sympatii dla Polski, ale nie był tak rozpoznawalny jak prezydent Wałęsa. Pamiętam, że kiedy jechałem przygotowywać pierwszą wizytę prezydenta Kwaśniewskiego w Stanach Zjednoczonych, to zaproponowałem taką formułę, że powinniśmy przedstawiać go jako człowieka, który wygrał z Wałęsą w demokratycznych wyborach, bo tylko przez odniesienie do Wałęsy można było pokazać, co jest wart Kwaśniewski. Teraz godnie reprezentuje nas prezydent Kaczyński.

A jak ze swojej roli wywiązują się nasze panie prezydentowe?
- Muszę powiedzieć, że o ile pani Danuta Wałęsa była świetną partnerką dla prezydenta Wałęsy, ale niezbyt widoczną, to pani Kwaśniewska miała duży wkład w kreowanie międzynarodowego wizerunku prezydenta Kwaśniewskiego. Kontynuuje to w sposób bardzo udany pani Maria Kaczyńska. Ma silną osobowość, jest dobrze przygotowana do tej roli, zna języki obce, jest elegancka, spokojna i bardzo dobrze uzupełnia prezydenta Kaczyńskiego.

Z jakimi największymi, niewybaczalnymi faux pas miał Pan do czynienia?
- Królowie i prezydenci faux pas nie popełniają, tak się mówi. To jest jak z tym dowcipem o jednym z prezydentów, który na wydawanym przez siebie przyjęciu w pewnym momencie zdejmuje marynarkę i zostaje w samej koszuli i krawacie. Ktoś zwraca mu na to uwagę, a on odpowiada: ja mam na to pozwolenie królowej angielskiej! Jak to? No tak, bo jak byłem u królowej i zdjąłem marynarkę, to powiedziała: panie prezydencie, marynarkę to może pan zdejmować, jak pan jest u siebie.

Najłatwiej chyba mówić o swoich własnych wpadkach. Duża impreza, 50-lecie wyzwolenia Auschwitz, z udziałem głów koronowanych, prezydentów, premierów, w sumie ponad 20 delegacji. Wszyscy składają wieńce. Ja, jako szef protokołu, wyczytuję poszczególnych prezydentów. W pewnym momencie kolega zwraca mi uwagę, że został jeszcze prezydent Litwy. Mówię: wieniec składa... prezydent Litwy... i w tym momencie nie pamiętam, jak on się nazywa. Chodzi mi po głowie nazwisko litewskiego ambasadora... W końcu przypomniało mi się nazwisko: prezydent Brazauskas, chociaż wypadało przedstawić go również z imienia.
Oczywiście bywają przygody związane z nieodpowiednim strojem. Przyjeżdża ktoś na przyjęcie albo zbyt elegancko ubrany, albo nie tak jak wszyscy inni. Zdarzyło się to kiedyś premierowi Cimoszewiczowi - przyjechał na przyjęcie w smokingu, a nie był on wymagany. Ale premierowi to zawsze ujdzie. Pamiętam, że obrugał swój sekretariat, bo na zaproszeniu nie było zaznaczone, że obowiązuje smoking.

A najbardziej uniwersalna zasada, którą należy się kierować?
- Jeśli nie wiesz, jak się zachować, to zachowuj się przyzwoicie.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny