Co roku, w murach V Liceum Ogólnokształcącego im. Jana III Sobieskiego w Białymstoku pojawiają się uczniowie chętni do zmierzenia się z zawiłościami języka polskiego. Jak zwykle 21 marca, pierwszego dnia wiosny, młodzi miłośnicy ojczystej mowy zasiedli przed dyktandem.
Podczas tegorocznej edycji, w mistrzostwach wzięło udział 18 uczniów, głównie z białostockich szkół średnich. To osoby, które wygrały eliminacje w swojej szkole.
Konkurs przygotował zespół polonistów pracujących w V LO. W tym roku zdecydowali się zaskoczyć uczestników staropolszczyzną i słownictwem związanym z tradycją i historią przedwojennego Białegostoku.
Po sprawdzeniu prac okazało się, że w dyktandzie popełniono w sumie 102 błędy ortograficzne. Na każdego uczestnika mistrzostw przypada ich średnio sześć. Popełniono również 156 interpunkcyjnych (średnio dziewięć na każdego uczestnika). W części testowej średnia liczba punktów wynosiła 11 na 25.
W kategorii szkół podstawowych najlepszy wynik w dyktandzie to jeden błąd ortograficzny i trzy interpunkcyjne. Osiągnęła go Laura Sobiecka, uczennica Szkoły Podstawowej nr 50 w Białymstoku.
W kategorii szkół ponadpodstawowych znalazła się jedna praca, w której nie było żadnego błędu ortograficznego, a jedynie dwa błędy interpunkcyjne. Jej autorem jest Mikołaj Pawlak. Uczeń VI LO w Białymstoku po raz drugi z rzędu został Podlaskim Mistrzem Ortografii.
- Najtrudniejsze było skupienie się i poradzenie sobie ze stresem. Były tam wyrazy, które w życiu codziennym, w swobodnych okolicznościach, nie sprawiają problemów. Jednak gdy pisze się dyktando i ma się świadomość, że konkurencja jest bardzo duża, że jest się ocenianym za każdy wyraz i znak interpunkcyjny, to człowiek zastanawia się dwa razy i ma czasami mętlik w głowie. Ale cieszę się, że udało mi się z tym poradzić i że poszło mi dobrze - przyznaje uczeń.
Jak zdradza Mikołaj, by zostać mistrzem ortografii trzeba uważać na to, jak się pisze, jak się wypowiada i co najważniejsze - dużo czytać.
- Jak zwykle poziom na mistrzostwach był wysoki. Wszyscy poradzili sobie świetnie. Nie ma nikogo, kto nie popełniłby błędu, ale i tak wszyscy są mistrzami. Gratuluję im odwagi i chęci do zabawy - mówi Elżbieta Sawoniewska, koordynator mistrzostw.
Tekst dyktanda
Późnojesienną porą z zszarzałego i niekoniecznie przerażającego ostępu wychynęły, zdawać by się mogło, śnieżnolice postacie. Żwawo, z nie najweselszą miną zmierzały ku ćwierćkilometrowej głębi wyimaginowanych krzów Puszczy Knyszyńskiej. Nieokiełznane kształty na ciemnokarych ogarach powolutku i niespiesznie przemierzały w takt twista prowincjonalne peryferie dwustuipółletniego lunaparku. Wnet zza widnokręgu wyłonił się spośród różnorakich karuzel chimeryczny głównodowodzący herszt. Półgębkiem, by go żaden niepożądany haman nie usłyszał, spode łba spozierając, hen za horyzont, warknął: „O, huncwoty! Nuże bierzcie te harpie na haczyk! Wykrzeszcie choć trochę heroizmu z ciał waszych! Ja zaś każdego, kto tchórzem się okaże, na odwagę swą trójlufką poczęstuję!"
Nagle brzdęk! Nagle błysk! Nagle huk! Toż to najzwyklejsza hucpa!