„Wyklęci walczyli niemal ze złem absolutnym, zmieniającym barwy i mundury”

Materiał informacyjny ZwyciężaMY-VictorioUS
Podczas kongresu online „ZwyciężaMY – VictorioUS”, połączonego z premierą filmu animowanego o „Niezłomnych”, rozmawialiśmy z Marcinem Kaczorowskim, konsultantem merytorycznym przy animacji oraz prezesem Stowarzyszenia Zachowania Pamięci o Armii Krajowej.

Żołnierze Niezłomni, Żołnierze Wyklęci. Kim byli i które określenie jest lepsze?

Marcin Kaczorowski: Przyjmuje się, że Żołnierze Wyklęci to termin, który spopularyzował Leszek Żebrowski, znawca tematu. Dobrze oddaje on nastawienie, którym wykazywali się komuniści skazując żołnierzy Drugiej Konspiracji na śmierć fizyczną i obywatelską. Żołnierze Drugiej Konspiracji to ci, którzy sprzeciwili się terrorowi wprowadzanemu na ziemiach polskich od momentu wkroczenia Armii Czerwonej. Mówimy tutaj o okresie historii Polski znanym jako tzw. „Drugi Sowiet”. „Pierwszym Sowietem” nazywamy okupację w latach 1939-1941, czyli czas, gdy Stalin był sojusznikiem Hitlera, z którym postanowił podzielić się Polską i Europą.

Do określenia „Żołnierze Wyklęci” dobrze pasują słowa przypisywane Wiktorowi Hererowi, podpułkownikowi UB, który miał wypowiedzieć je podczas jednego z przesłuchań. Zgodnie z jego maksymą byłych żołnierzy AK, NSZ i członków WiN traktowano na równi z niemieckimi zbrodniarzami, a bywało, że gorzej. Taki los spotykał nawet tych członków polskiego podziemia, którzy nie stanęli do walki z Sowietami. A pomimo to osadzano ich w jednej więziennej celi z esesmanami albo ładowano do jednego pociągu jadącego do łagru. Taki los spotkał m.in. słynnego powstańca warszawskiego prof. Witolda Kieżuna. Być może dlatego bliższe jest mi określenie „Żołnierze Niezłomni”, które wskazuje na charaktery i postawę żołnierzy Drugiej Konspiracji. „Żołnierze Niezłomni”, przed rozpoczęciem walki ze stalinowskim terrorem mieli często za sobą lata walki z Niemcami, a bywało że i z Ukraińską Powstańczą Armią, odpowiedzialną za ludobójstwo na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Żołnierze polskiego podziemia niepodległościowego walczyli raz po raz niemal ze złem absolutnym, zmieniającym barwy i mundury.

Czy komuniści zapłacili za swoje zbrodnie?

Marcin Kaczorowski: Jak bardzo bezkarna była komunistyczna machina pokazuje tragiczny przykład legendy podziemia i jednej z czołowych postaci Armii Krajowej - Emila Fieldorfa „Nila”, organizatora licznych akcji przeciwko Niemcom. „Nil” nie należał do Żołnierzy Wyklętych, a pomimo to został potraktowany jak najgorzej. Był uczestnikiem Bitwy Warszawskiej, żołnierzem Września, dowódcą Kierownictwa Dywersji (Kedywu) Armii Krajowej. Torturowany i bity podczas śledztwa, został stracony 24 lutego 1953 r. Winni jego śmierci, w tym prokurator Helena Wolińska, przez wiele lat kpili z wymiaru sprawiedliwości. Wolińska określała starania Polski o ekstradycję z Wielkiej Brytanii jako „antysemityzm”. Ostatecznie ekstradycja się nie powiodła, a Wolińska zmarła w 2008 roku w Oksfordzie. W nagonce na Polskę uczestniczyła karmiona nonsensownymi informacjami brytyjska prasa insynuując, że Polska jest „krajem Auschwitz i Majdanka” , w którym osoba pochodzenia żydowskiego nie może liczyć na sprawiedliwy proces. Na przykładzie Wolińskiej widać doskonale jak kat i ofiara zostały zamienione miejscami. Podobna „farsa sądowa” miała miejsce w przypadku wielu innych zbrodniarzy komunistycznych – wymieńmy w tym miejscu choćby oskarżonego o zbrodnie przeciwko ludzkości Salomona Morela, czy zbrodniarza sądowego Stefana Michnika.

Co bezpośrednio pchnęło żołnierzy Armii Krajowej, NSZ i innych organizacji w szeregi Żołnierzy Wyklętych?

Marcin Kaczorowski: Jak ciekawie zauważył słynny polski najemnik Rafał „Gan” Ganowicz – „antykomunizmu nauczyli mnie komuniści”. Łatwo zrozumieć, co miał na myśli. Zresztą sam ujął to w następujących słowach: „Kto widział przemarsz Armii Czerwonej pod koniec II wojny światowej, ten nigdy nie zapomni sowieckiego wandalizmu. Czego sowieciarz nie mógł ukraść to niszczył”.

Doskonałym zobrazowaniem tego, z czym mieli do czynienia żołnierze AK podczas wkraczania Armii Czerwonej jest operacja „Ostra Brama”, podczas której żołnierze AK eliminują tysiące żołnierzy Wehrmachtu i SS. Szacuje się że podczas wyzwalania Wilna Armia Krajowa zadała Niemcom 1/4 strat – by potem otrzymać „podziękowanie” ze strony Sowietów w postaci wysłania 26,000 żołnierzy AK do łagrów, na Syberię itd. Oficerowie byli często aresztowani i rozstrzeliwani. Dodajmy do tego masowe rabunki, dziesiątki tysięcy – a być może więcej – gwałtów dokonywanych podczas „wyzwalania” Polski przez żołnierzy Armii Czerwonej - nawet na więźniarkach niemieckich obozów koncentracyjnych. Trudno wyobrazić sobie stan umysłu sprawców tego rodzaju zbrodni.

Takie działania ze strony Sowietów i ich marionetek musiały wywołać opór. Za klasycznego „wczesnego Wyklętego” można uznać legendarnego dowódcę AK, cichociemnego Adolfa Pilcha ps. Góra”, „Dolina”, oficera Okręgu Nowogródek, który nie tylko stoczył zaciekłe boje z Niemcami, ale także mnóstwo bitew i potyczek z Sowietami. Gdy ci zaczęli mordować zdradziecko jego ludzi (łamiąc wszelkie wcześniejsze porozumienia), Adolf Pilch zaopatrzył się w broń u Niemców. Po zakończeniu walk z Sowietami jego oddział, przedzierając się setki kilometrów, zasilił bardzo bitne i skuteczne zgrupowanie AK „Kampinos” wspierające powstańczą Warszawę, zadając Niemcom i ich wschodnim kolaborantom znaczne straty. Widzimy na tym przykładzie, że walka toczyła się często na dwa fronty. Losy Adolfa Pilcha dobrze oddają położenie dziesiątek tysięcy żołnierzy AK – między niemieckim kowadłem, a sowieckim młotem. Z tej tragedii rodzi się opór i nieprzejednanie „Niezłomnych”, tutaj należy szukać przyczyn konspiracji, w której szeregach walczyło 120,000-180,000 ludzi – czyli mniej więcej tylu, ilu liczy polska armia obecnie.

Czy jest jakiś argument, który jest w stanie pogodzić różne strony historycznego sporu o „Niezłomnych”?

Marcin Kaczorowski: Jest takie powiedzenie, że tylko prawda jest ciekawa. Nie da się zaprzeczyć, że polskie podziemie niepodległościowe musiało zostać przez komunistów zniszczone, aby wprowadzić skutecznie w Polsce rządy stalinowskie. Jeżeli to przyjmiemy jako oczywisty argument, staje się również jasne jaka prowadziła do tego droga. Wszystkie chwyty były dozwolone. Tak samo gdy Stalin nie cofnął się przed sojuszem z niemieckimi nazistami, nie cofnął się przed odsyłaniem uciekających Żydów do Trzeciej Rzeszy. Mówimy o systemie, który skazał na śmierć swoich – teoretycznie - największych bohaterów, żołnierzy Armii Czerwonej zdobywających Berlin. Tylko dlatego, że zobaczyli, jak wygląda Zachód Europy, co było oczywiście klasyczną orwellowską „myślozbrodnią”. Mówimy o systemie i ideologii, które stworzyły GUŁAG i Wielki Głód na Ukrainie. Zarówno wobec własnych obywateli, jak i żołnierzy AK. Spójrzmy za zasłonę tych kłamstw, a odrzucimy fałszywą narrację.

Za co powinniśmy być wdzięczni „Wyklętym” jako naród, jako społeczeństwo?

Marcin Kaczorowski: Pamiętajmy o tym, co udało się Niezłomnym osiągnąć. Nie tylko walczyli oni z terrorem NKWD i UB. Walczyli także z nadgorliwcami, którzy mogli sprowadzić na Polskę nieszczęście, wprowadzając kolektywizacją rolnictwa. Wiemy, że doprowadziła ona do potwornego głodu na Ukrainie. Zahamowanie tego procesu jest zupełnie wymierną zasługą Niezłomnych. Tak ważną w czasie powojennej biedy i niedostatków.

Pamiętajmy o ich cierpieniach, trwających latami w katowniach NKWD i UB – komuniści mieli mnóstwo czasu, wygrali wojnę. „Niezłomni” skazywani byli na śmierć podczas nielegalnych nawet z punktu widzenia prawa PRL „kiblowych” procesów, torturowani w ubeckich więzieniach i piwnicach, pochowani w bezimiennych dołach - z wapnem lub śmieciami - w niemieckich mundurach. Ich rodziny czekał straszny los – wzgarda, wykluczenie i brak wiadomości o losie najbliższych. Hieronim Dekutowski „Zapora”, Witold Pilecki „Witold”, Łukasz Ciepliński „Pług”, Danuta Siedzikówna „Inka” - oto wielcy bohaterowie panteonu „Wyklętych”, którzy zapłacili straszną cenę za swoją walkę o wolną Polskę. Szli wyprostowani - wśród tych, co na kolanach, parafrazując Poetę.

Pamiętajmy także o tym jak długo trwała walka. Niektórzy, jak zamordowany 21 października 1963 Józef Franczak ps. „Lalek”, spędzili w konspiracji ponad 20 lat – walcząc z obydwoma okupantami. Oczywiście nie wszyscy byli aniołami. Partyzanci brali od lokalnej ludności to, co potrzebowali, by przeżyć. Bez względu na poglądy polityczne zatrzymajmy się tutaj na chwilę w słowotoku pełnym stereotypów i zastanówmy się, co zrobilibyśmy na ich miejscu - ścigani jak łowna zwierzyna, łudzeni mirażem ułaskawienia, podstępnie wyłapywani po kolejnych „amnestiach”. Ludzie bez wyboru, bez przyszłości i – jak pokazała historia – także bez szans na zwycięstwo. Ginęli jak młode wilki w „Obławie” Jacka Kaczmarskiego. Ale nie ulegli, walczyli do końca. Na końcu wydani przez sąsiadów czy nawet towarzyszy broni, którzy musieli wybierać między zdradą a torturą.

A co z tymi, którzy nie walczyli? Dostosowali się do życia w komunistycznej Polsce? Przecież większość społeczeństwa nie rzuciła się w wir walki zbrojnej z komunistami.

Marcin Kaczorowski: Często nasz spór o Niezłomnych prowadzi do jałowych i skrajnie emocjonalnych dyskusji. A przecież nie chodzi o to, że ci, którzy jako żołnierze Pierwszej Armii Wojska Polskiego zdobywali Wał Pomorski czy Berlin, nie zasługują na szacunek, bo to także kłamstwo. Chodzi o to, że system, w którym Polacy musieli dźwigać Polskę z ruin był po prostu podły i zbrodniczy. I nie każdy mógł się w nim odnaleźć, a dziesiątki tysięcy ludzi skazano na podwójną śmierć – fizyczną i moralną. Ich rodziny skazano na biedę, wykluczenie i poniewierkę. Dzisiaj dajemy Niezłomnym drugie życie – oddając należny szacunek ich niesłychanej odwadze, sile charakteru. Zasługują na naszą pamięć, jak mało kto. Ci, którzy „po prostu” wielkim wysiłkiem odbudowywali Polskę ze zgliszcz tak samo zasługują na naszą wdzięczność. Pamiętajmy jednak, że mieli oni dużo łatwiej.

Dziękuję za rozmowę!

Marcin Kaczorowski: Ja również!

Partnerami tegorocznej edycji projektu „ZwyciężaMY – VictorioUS” są: Fundacja ORLEN, Fundacja BGK oraz Fundacja Totalizatora Sportowego.

Wróć na poranny.pl Kurier Poranny