MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wyjdą na ludzi

(dab)
Od ósmej rano zaczyna się rejwach - skarży się jeden z mieszkańców ul. Orlej - Kilku wyrostków zasiada przed naszymi oknami. Piją, palą, klną, zaczepiają młodszych. Mamy dość. Do szkoły przy Pogotowiu Opiekuńczym chodzą trudne dzieci. - To dla nich jedyna szansa na edukację - twierdzi dyrekcja.

- W gimnazjum mamy 130 uczniów, których kuratorzy sądowi tu kierują, bo młodzież ta jest zdemoralizowana, nie radzi sobie z nauką. Czasami rodzice nie życzą sobie, by chuligan chodził do klasy z ich dziećmi. Gdzie trafi chłopak, który wyszedł z zakładu poprawczego? Do nas - mówi Izabella Tarasiewicz-Cieśluk, dyrektor Zespołu Szkół nr 17 przy Pogotowiu. - Trudno tu o miejsce. Mamy więcej chętnych niż renomowane licea.

Czwórka spod sklepu

Nie tylko sąd i kuratorzy kierują do szkoły na Orlej. Sama młodzież też chce się tu uczyć, bo nie czuje się gorsza. 17-letni chłopak z piątej klasy, który ma problem z czytaniem, tutaj nie ma kompleksów. Inni są w podobnej sytuacji. Dostają indywidualne korepetycje. Pracują pod okiem fachowców od psychologii i resocjalizacji. Dyrektor twierdzi, że pod sklepem uprzykrza się mieszkańcom tylko czwórka uczniów, niestety tych agresywnych.
- To rodzice odpowiadają za doprowadzenie dzieci do szkoły i za to co one robią po drodze - przypomina Tarasiewicz-Cieśluk. - Czasem sama chodzę sprawdzić, co się dzieje pod sklepem. Mamy jednego wychowawcę-ochroniarza, który kilka razy dziennie tam zagląda. Prosiłam też policję, żeby częściej patrolowała naszą okolicę.
Mieszańcy Orlej chcą się zwrócić do miasta o zainstalowanie w pobliżu szkoły kamer.
- Tylko przyklasnę temu pomysłowi - zapowiada dyrektor.
- Na pewno rozpatrzymy taki wniosek - mówi Tomasz Ćwikowski, rzecznik prezydenta Białegostoku. - Chociaż głos decydujący ma policja.

Niegrzeczni są

Na murku pod blokiem siedzi trójka kilkunastoletnich chłopców, uczniów "17". Palą papierosy.
- A co zapalić nie wolno?! Mam już 16 lat - odpowiada jeden z nich. - My? My się bijemy? Nieprawda. Ani między sobą, ani nikogo nie bijemy - śmieją się - Narkotyki? Jakie narkotyki? Słyszałaś chomiczku o jakichś narkotykach? - zaczepiają przechodzącą dziewczynę i wybuchają śmiechem.
Starszy pan, który właśnie wychodzi z bloku niepewnie ogląda się na młodzież.
- Ja to się nie boję specjalnie, ale moja żona, jak chce iść do miasta i widzi, że siedzą, to czeka, żeby sama nie wychodzić, tylko z kimś jeszcze - mówi - Niegrzeczni są. Jak ktoś uwagę zwróci, to zaraz, klną i grożą, że szyby powybijają. To nikt im nic nie mówi.

To nie getto

Dyrektor Tarasiewicz-Cieśluk, nie uważa, że jej szkoła to zamknięte getto dla wyrzutków, w którym zdeprawowane dziecko może stać się tylko jeszcze bardziej brutalne.
- To jedyna szansa, by młodzież wyszła z błędnego koła. Najważniejsza jest profilaktyka, ale u nas już nie ma o tym mowy. Tu przychodzi młodzież, mocno zdemoralizowana. Osiemdziesiąt procent ma kuratorów. Większość była karana za drobne kradzieże, albo i za pobicia. W grę wchodzi już resocjalizacja. Pierwszy krok to przekonać ich, że nie są straceni. Że warto być kimś, a do tego potrzebne jest wykształcenie. Siedemdziesiąt, może nawet osiemdziesiąt procent z nich wychodzi na ludzi. Reszta nie - twierdzi dyrektor.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny