Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiemy, kiedy w Białymstoku uruchomiono pierwsze telelody

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Na parterze tej kamienicy przy Sienkiewicza 4 była lodziarnia Venezia.
Na parterze tej kamienicy przy Sienkiewicza 4 była lodziarnia Venezia. Fot. ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
W Białymstoku powiało wielkim światem. W pierwszych dniach maja otwarto nową włoską lodziarnię Venezia. Oferta lodów była imponująca. Furorę jednak robiły truskawkowe i czekoladowe.

Tylko patrzeć jak pełną parą ruszą lodziarnie. Przyda się wiec krótki kurs historii lodów w Białymstoku.

Nasze praprababki zdane były na robienie lodów domowymi sposobami. W 1877 roku, w Białymstoku "lody zamrażały się w maszynkach będących teraz w używaniu, przy których znajduje się obszerny opis co do sposobu postępowania sobie z niemi". I bądź tu mądry po blisko 130 latach.

Ale z odsieczą zawsze przybywa nieoceniona Lucyna Ćwierczakiewiczowa. W 1885 roku pisała ona, że "do robienia lodów trzeba mieć ceber ze szpontem u dołu, żeby rozpuszczoną wodę wypuszczać".

Gdy go nie było, to polecała "lody bez maszynki, plombier zwane".

Co to takiego? Wystarczyło 10 żółtek ubić z funtem cukru (to około 45 dkg). Dodać szklankę mleka i dobrze ogrzać, ale nie gotować, poczym ostudzić "zupełnie w lodzie". Dalej trzy kwaterki (kwaterka to ćwierć litra) kremowej śmietany ubić z pół funta cukru, dodając pół laseczki wanilii, ćwierć funta pistacji i tyle "konfitur suchych drobno krajanych". Wszystko razem "zmięszać". Następnie wziąć rondel, jego dno ładnie (!) wyłożyć papierem i suchymi konfiturami. A dalej "wlać wszystko, przykryć pokrywą, wstawić w lód i dobrze rondelek nim obłożyć, kładąc go i z wierzchu, a następnie lód mocno solą śniegową posypać. Gdy dobrze zziębnie wyjdzie jak lody i doskonale takie zastępuje".

W okresie międzywojennym lody na niespotykaną dotąd skalę pojawiły się na ulicy. Niezwykłą popularnością cieszyły się te, które produkował Piotr Awdonow. Miał on swą wytwórnię na Żelaznej pod 51. Codziennie rano rozpoczynała się tu produkcja nowej porcji lodów. W godzinach popołudniowych na ulice wyjeżdżały wózki. W letnie miesiące można było je zawsze spotkać na Sienkiewicza, Jurowieckiej, Fabrycznej i Warszawskiej od piętnastej do dziewiętnastej. Na Lipowej, Polnej (Waryńskiego), Częstochowskiej i Białostoczańskiej (Włókiennicza) wózki pojawiały się o godzinę później.

Białostoczanie cenili sobie jakość tych lodów. Chętnie przeto zamawiali je do domów. Niejedno wesele, zabawa, czy rodzinne przyjęcie przerywane było gromkimi okrzykami: Uwaga! lody od Awdonowa! I na stół wjeżdżały lody, torty lodowe, piramidy.

Po Białymstoku krążyli też i inni lodziarze. Nie zawsze oferowali towar najwyższej jakości. W lecie 1935 roku przyłapano fałszerza lodów. Był nim niejaki Mickiewicz. Wyrabiał on lody z mąki kartoflanej. Karą za ten niecny proceder było odebranie mu koncesji. Sprytny lodziarz zastosował więc fortel. Odkręcił ze swego wózka tabliczkę z dumnie brzmiącym nazwiskiem i udając, że on to nie on, nadal sprzedawał kartoflane lody.

Wielkim światem powiało w Białymstoku w 1937 roku. W pierwszych dniach maja, na parterze kamienicy przy Sienkiewicza 4, tuż obok cukierni Karola Metza, otwarto nową lodziarnię.

Ten szczególny dzień zapowiadały anonse - Premiata Gelateria Italiana (Pierwszorzędna lodziarnia włoska) Venezia. Zachwycone białostockie towarzystwo rozpływało się, opowiadając o Giovannim Soraia, który nad Białą przyniósł kawałek Europy. Od dnia otwarcia Venezia była oblegana. Trudno było w niej zdobyć wolny stolik.

Oferta Gelaterii była imponująca. Serwowano w niej lody ananasowe, cytrynowe, pomarańczowe, bananowe, śmietankowe, orzechowe i malaga. Furorę jednak robiły truskawkowe i czekoladowe. Ceny były całkiem umiarkowane. Najdroższe lody kosztowały 70 groszy, ale zwykłe śmietankowe były po 10. Wyśmienity smak lodów osiągnięty został tym, że nie dodawano do nich "różnych ekstraktów", ale robiono je wyłącznie z naturalnych soków wyciśniętych ze świeżych owoców. Ananasy i truskawki przywożone były codziennie z Warszawy!

Nowością w Białymstoku było też i to, że lody robione były "sposobem maszynowem". Władze sanitarne, widząc ogromną popularność nowej lodziarni, kontrolowały ją cały czas. Nie stwierdzono żadnych uchybień.

Ci co byli w Venezii, stwierdzali, że "lody są pyszne, w pełnem znaczeniu tego wyrazu. To też klijentelę zakładu stanowią prawie cała tutejsza inteligencja i elita". Do dobrego tonu należało zamówić w Venezii lody na deser po niedzielnym obiedzie.

W lodziarni uruchomiono, bodaj pierwszą w Białymstoku linię telefoniczną, takie "telelody". Łatwo zapamiętać numer: 13-19.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny