Spis treści
Powinny straty oceniać komisje, a nie aplikacja - nie mieli wątpliwości delegaci powiatowi Podlaskiej Izby Rolniczej. Na spotkania w Porosłach omawiali problemy, z którymi borykają się rolnicy w północno-wschodniej Polsce, ale nie tylko
Susza, dopłaty obszarowe, czy będą wypłacone do końca czerwca, sprawy związane z cenami mleka - wymieniał bolączki, które nurtują podlaskich rolników Grzegorz Leszczyński, prezes Podlaskiej Izby Rolniczej.
Rolnictwo potrzebuje stabilizacji
Przypomniał, że już wcześniej Izby Rolnicze w kraju - w związku z inflacją - wnioskowały o 1- procentowe kredyty konsolidacyjne na 25 lat.
- Jest potrzebne wsparcie długoterminowe, bo produkcja rolnicza nie może odbywać się od wyborów do wyborów - podkreślał prezes. - - Musimy wiedzieć, co produkować za 5, 10 lat. Potrzebujemy pełnej stabilizacji, także w dochodach.
Rolnicy chcą komisji na polach, a nie aplikacji suszowej
W czasie spotkania rolnicy zgłaszali wiele krytycznych uwag do sposobu szacowania strat spowodowanych przez suszę.
- To, co zrobiła aplikacja suszowa w ubiegłym roku, to nie powinno się zdarzyć. Rolnik nie otrzymał dofinansowania suszowego, bo nie miał 30 proc. strat. Powód posiadał zwierzęta. Tyle, że brak tego wsparcia odczuł najbardziej na wiosnę, bo musiał kupić po wyższej cenie pasze dla tych zwierząt - mówił jeden z delegatów.
Dlatego zaproponował, by wrócić do systemu z 2015 roku, gdy to komisje chodziły po gospodarstwach i oceniały realne straty.
To trzeba robić szybko, dokąd te zboża są na polach - proponował kolejny rolnik. Dodał, że ubiegły rok był pod względem suszy tragiczny, ale ten zapowiada się jeszcze bardziej.
- A gdyby tak się stało, choć tego nie dopuszczam, że rząd nie ma pieniędzy na pomoc suszową, to przynajmniej trzeba powiedzieć prawdę: tak, suszę stwierdzamy. Widzimy ją gołym okiem, ale nie mamy środków. Przynajmniej tyle się przyznać. Bo tak jak w tamtym roku poszło, to niech Bóg broni. Lepiej nie wspominać. U jednego sąsiada było susza, bo miał 30 proc. strat, ale u jego sąsiada za miedzą już jej nie było, bo aplikacja wykazał 15 proc. - mówił jeden z rolników.
Inni przypomnieli, że przez miesiąc w naszym regionie nie padał deszcz, a tymczasem suszę ogłoszono w dwóch gminach.
Zobacz:Trawnik nie musi być perfekcyjny. Lepiej oszczędzać wodę
Stefan Krajewski przypomniał, że przez lata było tak, że jak najszybciej chciano odprowadzić wodę z pola, by móc jak najszybciej wejść z pracami.
- Dzisiaj brak śnieżnych zim powoduje, że najtrudniej jest ze wschodami. Później dochodzi brak opadów przez miesiąc. Nawet jeśli przyjdą później deszcze, to nie cofną tego, co już stało - podkreślał wiceminister.
Zapowiedział, że będzie za tym, by komisje pracowały w terenie.
- Bo, niestety, aplikacja zakłamuje rzeczywistość - przyznał Stefan Krajewski. - Skoro były zaciągane tam dane nie z jednego momentu, ale długiego okresu czasu, to w ujęciu rocznym ten bilans może być różny.
Strefa bezpieczeństwa wyzwaniem nie tylko dla rolników
Zwrócił też uwagę, na nowy problem nie tylko podlaskich rolników, ale też innych przedsiębiorców czy mieszkańców, który doszedł w ostatnich dniach. To planowana strefa bezpieczeństwa przy granicy z Białorusią. Na razie nie wiadomo, jak duży obejmie obszar.
- W zależności od tego będzie problem z funkcjonowaniem kwater agroturystycznych, przedsiębiorstw, bo zamyka się w pewien sposób region na przyjezdnych. Granic ai jej bezpieczeństwo jest najważniejsze, ale w ślad za tym musi być kierowana do mieszkańców pomoc polskiego rządu, ale i Unii Europejskiej - podkreślił Stefan Krajewski.
Znaleziono ślady ptasiej grypy w Teksasie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?