Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Waterloo Cimoszewicza

Tomasz Maleta
fot. Archiwum
Nie jest nim porażka w wyborach na szefa Rady Europy, a start byłego premiera w wyborach prezydenckich. Co zrobi podlaski senator?

Czeka na to jak na zbawienie lewica. Drży w niepokoju prawica. Sondażami kuszą media centralne. Ferment ten trochę dziwi, bo Włodzimierz Cimoszewicz konsekwentnie podtrzymuje, że nie zamierza ubiegać się o najważniejszy fotel w państwie. Co prawda cztery lata temu sam udowodnił, ile w ustach polityka znaczy "nigdy nie mów nigdy", ale w maju 2008 roku w rozmowie z "Porannym" mówił: "Zawsze byłem raczej "człowiekiem osobnym" niż członkiem grupy i z wiekiem jest mi z tym coraz lepiej".

W przeciwnym razie zmuszony byłby iść na kompromisy, na które - co pokazały ostatnie eurowybory - nie zamierza przystać. I wcale nie musi, co z kolei udowodniły wybory do Senatu w 2007 roku. I każde kolejne, w których kandydowanie zależy od mechanizmów i rekomendacji partyjnych. A takim są w Polsce elekcje prezydenckie. Ten etap Cimoszewicz ma już za sobą. Ale w jego przypadku jest coś jeszcze.

Mimo że od 20 lat były premier to jedna z głównych twarzy polskiej polityki, tak na dobrą sprawę nigdy nie był zwycięzcą. Małych wygranych miał na swoim koncie bez liku. Tej wielkiej jednak nigdy nie posmakował. Przypomnijmy 1997 rok. Rządzący do tej pory SLD w wyborach poprawia swoje notowania sprzed czterech lat, ale oddaje władzę AWS.

Styczeń 2005 roku. Cimoszewicz obejmuje po Józefie Oleksym (w 1996 roku przejął po nim rząd) fotel marszałka Sejmu. Z obietnicą, że to będzie ostatnia jego misja publiczna. Za kilka miesięcy zmienia zdanie i startuje w wyborach prezydenckich. I to był chyba największy błąd w dotychczasowej karierze byłego premiera. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. A jeśli już, to tylko wtedy, gdy się jest pewnym, że się dotrze na drugi brzeg. A Polacy po dekadzie Kwaśniewskiego pragnęli zupełnie innego otwarcia. Polityk tej klasy co Cimoszewicz powinien to dostrzec w mgnieniu oka i racjonalnie ocenić swoje szanse.

Rok 1990. Wybory prezydenckie. Kandydatem lewicy postkomunistycznej na prezydenta jest Włodzimierz Cimoszewicz. Od roku szefuje Parlamentarnemu Klubowi Lewicy Demokratycznej. Nieutożsamiany tak mocno, jak inne ówczesne twarze środowiska, z poprzednim establishmentem. Do tego od kilkunastu lat prowadzi gospodarstwo rolne. Nie ma najmniejszych szans na wygraną, ale na początku dekady wolności postkomuniści nie mają nikogo innego, kogo mogliby wystawić w wyborach.

Cimoszewicz zdobywa 9 proc. Tylko tyle, ale w tym wypadku aż tyle. Bo swoim wynikiem podtrzymał lewicę przy życiu i utorował jej drogę do przyszłych sukcesów. Jednocześnie zamykając sobie raz na zawsze drogę do Pałacu Prezydenckiego. Tak jak saper, który myli się raz. Tego długu wobec Cimoszewicza lewica nie spłaci nigdy.
Od tamtych wyborów zaczął się ich dziwny mezalians. Niby Cimoszewicza był jej liderem, ale tak trochę nie do końca. Dość ostro potrafił postawić się środowisku. Tak było w przypadku ślubowania poselskiego Leszka Millera, akcji czyste ręce czy wspólnego listu z Michnikiem, który był przedwczesną próbą zakopania podziałów pookrągłostołowych.

Dzięki tej alienacji Cimoszewicz wyrósł na jednego z niewielu polityków w kraju (po obu stronach politycznej barykady), przy których określenie mąż stanu (w polskich warunkach) nie jest nadużyciem. Można się nie zgadzać, może drażnić jego styl bycia, wyniosłość, mentorstwo, ale niedostrzeganie, na czym polega wartość tego polityka, jest nie tyle krótkowzrocznością, co zaćmą polityczną. I odnoszę wrażenie, że zapadła na nią lewica, widząc od lat w Cimoszewiczu nie tyle męża stanu, co raczej męża opatrznościowego. Na zasadzie: jak trwoga, to do Cimoszewicza.

Ciągłe zerkanie w jego stronę z nadzieją, aż powie sakramentalne prezydenckie amen, przypomina Beckettowskich bohaterów, którzy z utęsknieniem czekają na zjawienie się wyśnionego Godota. Tyle że on nigdy nie nadchodzi. Podobnie jest z tęsknotą lewicy za Cimoszewiczem. I dowodem na to, w jak głębokim tkwi ona kryzysie osobowościowym, programowym i społecznym, skoro przez dwadzieścia lat nie wychowała kogoś, kto mógłby z Cimoszewicza zdjąć to brzemię przeznaczenia.

Jeszcze dziwniej kształtują się związki Cimoszewicza z Podlaskiem. Najpełniej oddają je słowa poety: pełno go, a jakoby go nie było. Od lat najbardziej rozpoznawalna w kraju polityczna twarz regionu. Z drugiej strony, bardzo od niego stroniąca. Ten dysonans stworzył w perspektywie najbliższych lat niebezpieczną asymetrię dla podlaskiego systemu wyborczego. Bo jaki sens ma uczestnictwo w elekcji, skoro wiadomo z góry, że wygra - jeśli wystartuje - Cimoszewicz. Najdobitniej pokazały to wspomniane wybory do Senatu. To jedna z tych małych victorii Cimoszewicza. Ale też trzeba uczciwie przyznać, że - patrząc na kontrkandydatów - miał wyjątkowo łatwe zadanie.
Czerwcowe eurowybory, na skutek absencji Cimoszewicza, stwarzały szansę na zmniejszenie tej asymetrii. Jak się skończyło, wszyscy wiemy. Ale to jeszcze kolejny dowód na to, jakie lata gwiezdne dzielą podlaską klasę polityczną od byłego premiera. I jeszcze większe regionalną lewicę. Tutaj alienacja Cimoszewicza jest jeszcze bardziej wymowna. Nawet do podstawowej komórki SLD zapisał się w Warszawie, a nie na Podlasiu. A co oznacza brak Cimoszewicza dla podlaskiej lewicy, pokazały właśnie czerwcowe eurowybory.

Przez lata umiejętnie zabiegał o poparcie wyborcze w regionie. Skupił się na jego wschodnich rubieżach. To wystarczyło, by dożywotnio zapewnić sobie fotel senatora. Wolny od partyjnych układów, dający wystarczająco powagi i z czasem nadzieje na obsadzenie prestiżowych funkcji w strukturach międzynarodowych.

- Z jednej strony, mam poczucie niewykorzystywania dość wyjątkowych kwalifikacji, jakie posiadam, z drugiej jednak, mogę mówić o pewnym spełnieniu - mówił "Porannemu" w maju 2008.

Od tamtej pory niewiele się zmieniło. To oznacza, że Waterloo Cimoszewicza nie będzie. Ku uciesze prawicy i zmartwieniu lewicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny