Teraz nie mamy co zrobić z naszymi pacjentami - denerwuje się Marzena Juczewska, szefowa Białostockiego Centrum Onkologii. Przerwa na remont oddziału potrwa kilka miesięcy. W tym czasie pacjenci nie będą mogli być tu leczeni. Dla wielu chorych na nowotwory to za długo.
Białostockie Centrum Onkologii przy ulicy Warszawskiej sąsiaduje z Wojewódzkim Szpitalem Zespolonym. Dzieli je korytarz. Dlatego pomysł z przeniesieniem pacjentów był najprostszy. I do tej pory zdawał egzamin.
Jeszcze w grudniu nie było żadnego kłopotu. Chorzy z BCO leczyli się na oddziale ginekologii WSZ.
Onkologia płaciła za wynajem pomieszczeń 5 tys. złotych miesięcznie. Z końcem roku umowa wygasła, ale dyrektor szpitala wojewódzkiego Sławomir Kosidło i wicemarszałek odpowiedzialny z służbę zdrowia Bogusław Dębski zapewniali, że zostanie przedłużona na kolejne miesiące.
Jednak w środę, nagle i bez uprzedzenia, ktoś z sal wyniósł łóżka, szafki i parawany. A pokoje zamknął na klucz. Dyrektor szpitala wojewódzkiego tłumaczy, że musiał. Tak wynika z decyzji sanepidu. Powiatowy Inspektor Sanitarny uznał jeszcze w ubiegłym roku, że m.in. na oddziale ginekologii jest za dużo łóżek. - A o decyzjach Sanepidu BCO było informowane na bieżąco - twierdzi Sławomir Kosidło.
Lekarze bronią szefa. Bo przez dodatkowych pacjentów na oddziale panował tłok. A rocznie na ginekologię trafia ponad 1500 pacjentek. Muszą mieć komfortowe warunki.
Marzena Juczewska też ma problem z sanepidem. Na onkologii również jest za dużo pacjentów (w ubiegłym roku przybyło ich aż tysiąc). Musi zrobić remont radiologii, ale nie ma co zrobić z pacjentami. Nie wyremontuje - sanepid go zamknie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?