Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Białymstoku szykowne były spódnice z tetry

Marta Laszewicz [email protected]
Inspirację czerpano z Zachodu i pism kobiecych. Kapelusze pokazywały, kto wywodzi się z elity.
Inspirację czerpano z Zachodu i pism kobiecych. Kapelusze pokazywały, kto wywodzi się z elity. z kolekcji Mieczysława Marczaka
O tym, jak nosiły się białostoczanki w XX wieku i co się zmieniło od tego czasu, opowiada Jolanta Szczygieł-Rogowska, dyrektorka Galerii im. Sleńdzińskich w Białymstoku

Czy białostoczanki w pierwszych latach XX wieku interesowały się modą?

I to bardzo. Korzystały z dostępnych, zagranicznych pism kobiecych. Poza tym żony białostockich fabrykantów czy też ziemian podróżowały na Zachód Europy - do Berlina i Paryża. Stamtąd przywoziły stroje, a na miejscu suknie były natychmiast kopiowane przez inne panie. Naśladowano również gwiazdy kina. Najlepszym przykładem jest tutaj słynna Pola Negri. Panie czesały się, jak ona, malowały paznokcie u stóp i nosiły długie buty.

Łatwo było kupić zagraniczną suknię?

Białostoczanie dużo podróżowali, więc pojawianie się zagranicznych kreacji, szczególnie na balach, było naturalną sytuacją. Najczęściej przywożono stroje z Berlina, Paryża, ale też ze Stanów Zjednoczonych. Mieliśmy tu znakomitych krawców, fabryki włókiennicze, które produkowały najlepsze materiały. Nie było problemów z ich zdobyciem.

Mamy rok 1919, Białystok powrócił do Polski. Co dzieje się w białostockiej modzie?

Białystok staje się wtedy miastem niepodległym, ale po I wojnie światowej mieliśmy trudny okres. Brakowało w zasadzie wszystkiego. Po ciepłe buty ustawiały się kolejki, ale białostoczanki szybko zaczęły nadążać za trendami. Tym bardziej, że prasa (m.in. Dziennik Białostocki) poświęcała modzie bardzo dużo miejsca.

Na co szczególnie zwracano uwagę?

Bardzo modna była młodzieńcza sylwetka. Panie, które miały duży biust, specjalnie spłaszczały go i bandażowały. Chodziło o to, by perły ładnie się układały i prezentowały na klatce piersiowej. Modny był jazz, życie tu i teraz, co było odpowiedzią na czasy wojny, kiedy tylu młodych ludzi zginęło.

Przyszły lata 30.

I wtedy bardzo dużo się zmieniło. Modna stała się kobieca sylwetka. Pojawiło się więcej sklepów oferujących najnowsze modele ubrań, butów, dodatków damskich i męskich. Nastało także szaleństwo na wybory miss. Modne stały się też pokazy mody.

Jak to wyglądało?

Na przykład przyjeżdżała do Białegostoku Hanka Ordonówna. Występowała w teatrze Palace, a na afiszu była m. in. informacja, że nie tylko zaśpiewa swoje przeboje, ale również zaprezentuje kreacje własnego pomysłu. Panie przychodziły z notesikami i przerysowywały najnowsze kreacje, a potem odszywały je u miejscowych krawców. Czasem lepiej, czasem gorzej.

A typowe pokazy krajowych domów mody?

Miejscem, gdzie odbywały się najlepsze pokazy mody, był właśnie teatr Palace przy ul. Kilińskiego tuż przy hotelu Ritz. Prezentowano stroje w całej okazałości, od pończoch aż po futra. To również cieszyło się bardzo dużą popularnością i przyciągało widownię.

Moda czasami szokowała?

Trudne do zaakceptowania, szczególnie dla tej konserwatywnej części społeczeństwa, były damskie spodnie. Doszło nawet do strajku w Białymstoku, kiedy jedna z robotnic przyszła do pracy w spodniach i została wyrzucona przez majstra. Poparli ją koledzy ze związku zawodowego i nie pozwolili, by spodnie stały się powodem do zwolnienia. Jedną z najpiękniejszych białostoczanek była Maria Bole, która ubierała się bardzo ekstrawagancko i elegancko jednocześnie. Pojawiała się na ulicy ubrana w modne spodium. Podobnie nosiła się słynna białostoczanka Nora Ney, propagatorka damskiego smokingu.

Białostoczanki różniły się strojem od innych kobiet?

Nie różniły się właściwie niczym. Można to zobaczyć na zdjęciach Bolesława Augistisa, białostockiego fotografa. Nasze panie nie odstawały od warszawianek czy nawet paryżanek. Ubrania były powszechnie dostępne. Kiedy w świecie mody pojawiały się lamparcie futra, czy określone długości sukien, białostoczanki zaraz to miały. Oczywiście inaczej ubierały się robotnice, inaczej panie należące do elity białostockiej. Znakiem rozpoznawczym eleganckiej kobiety był kapelusz, bez którego nie pokazałaby się na ulicy. Inaczej ubierała się też młodzież. Dziewczynki do 16. roku mogły nosić się luźniej, np. nie nosić pończoch, ale już po 16. roku życia obowiązywały pewne zasady. Inaczej ubierały się też kobiety z okolicznych miejscowości, ale kiedy wybierały się do Białegostoku do fotografa, nie było widać różnicy.

A jak było z butami?

Po I wojnie światowej trochę trudniej, bo większość skór szła na potrzeby wojska. Po I wojnie buty robiło się u szewca na zamówienie. Dobrych rzemieślników w Białymstoku było wielu, choćby słynny zakład Samitowskich , później pojawiły się sklepy z gotowym obuwiem m.in. w latach 30 . firma Bata, która oprócz butów oferowała też zabiegi pielęgnacyjne stóp. Można było przyjść i poddać się współczesnemu pedicurowi i dopiero później przystąpić do wyboru obuwia.

Jak było po II wojnie światowej?

Sytuacja zmieniła się diametralnie. Wtedy nikt nie myślał o modzie, a raczej znalezieniu własnego kąta, czegoś do jedzenia. Ale pojawiła się amerykańska Unra - pomoc, którą białostoczanie nazywali ciocią Unrą. Na Rynku Siennym można było np. kupować ciuchy z Unry i nadać swojemu strojowi amerykańskiego szyku. Później pojawiły się pierwsze Pedety, gdzie czasami rzucano coś z odpadów eksportowych. Tam ustawiały się długie kolejki. Wielkim wydarzeniem było otwarcie sklepu Moda Polska, później salonu Telimeny. Oczywiście ceny były kosmiczne, ale zamożniejsze białostoczanki w miarę możliwości korzystały z ich oferty.

Czy powstawały autorskie projekty?

Mieliśmy znakomitych projektantów, którzy projektowali, wzorując się na zagranicznych twórcach. Nie mówię już o Grażynie Hasse, Hofflandzie czy Jerzym Antkowiaku. Mieśmy też białostocką projektantkę - Helenę Bole-Szacki , o której będziemy starali się przygotować wystawę w przyszłym roku.

Można powiedzieć, że polska moda miała się dobrze.

Ale był to też czas trudny. Zdobywało się dolary, żeby pójść do Peweksu i kupić sobie wymarzone dżinsy, bo polskie odry były sztywne i nie można z nich było zrobić modnych wycieruchów. Ale to był też czas kreatywny, bo polskie dziewczyny szyły, robiły swetry na drutach. Nie da się ukryć, że dzięki tej luce łatwo można było też zaistnieć w świecie mody.

A jak było w okresie stanu wojennego?

Smutny, szary okres , gdzie prawie wszystko było na kartki, a sklepy świeciły pustkami. Kupowano buty na kartki, a szczytem elegancji były spódnice szyte z pieluch tetrowych i ozdobione koralikami.

A teraz?

Problemy z brakiem ubrań zniknęły, raczej pojawiły się problemy, co wybrać, jak się ubrać, by wyglądać stylowo.

Istnieje coś takiego, jak „styl białostocki”?

Myślę, że nie. Do Warszawy na pewno trendy docierają szybciej, ale ludzie jeżdżą i przekazują sobie najmodniejsze nowinki. Warto pamiętać, że nasz ubiór jest pewnego rodzaju kodem, którym możemy przekazać swoją mentalność, zainteresowania, ale też pochodzenie. Kiedy ubrań jeszcze w ogóle nie było, ludzie malowali swoje ciała, żeby podkreślić swoją przynależność. Dzisiaj my robimy to samo, wybierając taki, czy inny strój.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny