Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ul. Zygmunta Berlinga. Pożegnanie z generałem po 35 latach

Julita Januszkiewicz
Z mapy Białegostoku na zawsze zniknie ulica gen. Zygmunta Berlinga. Bo jego postać kojarzy się z poprzednim ustrojem. Wśród mieszkańców trwa gorąca dyskusja, kto zastąpi dowódcę w bitwie pod Lenino.

Generał, to generał. Ale skoro rząd każe usunąć jego nazwę, to nie ma na to siły - macha ręką Sławomir Ralicki z ul. Gajowej. Sąsiaduje ona z ul. Berlinga, najdłuższą na osiedlu Dziesięciny. Dominują tutaj ulice, w nazwach, których roi się od roślin, drzew, krzewów. Tylko ta generalska klinem wchodzi w ten uliczny „sad”. Skąd się wziął taki wyjątek?

- 15 października 1981 roku ówczesna Miejska Rada Narodowa nadała nazwy nowym ulicom. Postanowiono wtedy, że projektowana na osiedlu Dziesięciny będzie nosiła nazwę generała Zygmunta Berlinga - mówi dr Marek Kietliński, dyrektor Archiwum Państwowego, współautor książki „Białostockie ulice i ich patroni”. Zwraca jednak uwagę na ciekawostkę. W tym samym czasie Miejska Rada Narodowa zmieniła nazwę ul. Przodowników Pracy na Bohaterów Monte Cassino. A w miejsce Mistrzów Plonów powstała ulica kardynała Stefana Wyszyńskiego. Niewątpliwie swoje piętno odcisnęła atmosfera karnawału pierwszej Solidarności. Ale nie na Dziesięcinach.

- Nadanie ulicy nazwy Berlinga w tych rozmaitych krzaczorach było przykładem bałaganu nazewniczego. Ale to były czasy rozchwiania i zaognienia. Nie przypominam sobie, by była jakiejkolwiek dyskusja. Silne i liczne wtedy towarzystwa kombatanckie ZBOWiD i LWP zapewne marzyły, by Berling był patronem białostockiej ulicy - tłumaczy Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego, historyk.

Teraz rządzący chcą, by niechlubne dla naszej historii postaci na zawsze zniknęły z map ulic polskich miast. Wśród nich jest gen. Zygmunt Berling, legionista, przedwojenny oficer, który w obozie w Starobielsku przeszedł na stronę Sowietów. W 1943 roku dowodził 1. Dywizją Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, po wojnie był działaczem partyjnym i urzędnikiem państwowym.

- Ja bym jednak zostawił nazwę ulicy Berlinga. Jego postać jest kontrowersyjna. Są fani, ale też nieprzejednani wrogowie Berlinga. Wynika to z jego skomplikowanego życiorysu i historii, w którą został wplątany albo sam wszedł. Wielu było międzywojennych oficerów, którzy po wojnie służyli w Ludowym Wojsku Polskim. Berlingowi przypadła eksponowana rola dowódcy - rozważa Andrzej Lechowski.

Dodaje, że po 1989 roku, tuż po przemianach ustrojowych, nikt nie miał wątpliwości, gdy z nazw ulic wyrzucano takich komunistów jak Dzierżyński, Lenin czy Fornalska. - Ale ten Berling się ostał - przyznaje Andrzej Lechowski.

Obecnie przy uli. gen. Berlinga zameldowanych jest 2716 osób. Niektórzy, z którymi rozmawialiśmy, przyznali, że słyszeli o dekomunizacji. I popierają pomysł likwidacji nazwy Berlinga. Ale nie brakuje też tych, którym ona nie wadzi.

- Był komunistą. Nie wypada, by dalej patronował tej ulicy - uważa Ewa Czajkowska. Mieszka tu od 20 lat.

- Wiem, kim był Berling. To był generał ustroju. Wiadomo jakiego - uśmiecha się porozumiewawczo Czesław Znanierowski. Przy Berlinga mieszka od 1981 roku. - Nie było żadnego głosowania. Nazwę nam narzucono. Po prostu trzeba było się przemeldować - wspomina pan Czesław. Mimo to po latach szczerze przyznaje, że mu nazwa ulicy w niczym teraz nie przeszkadza.

- Pierwszy raz dowiaduję się o zmianie ulic - dziwi się Jarosław Toczydłowski, właściciel zakładu wulkanizacyjnego.

Teraz ludzie zastanawiają się, kto godnie mógłby zastąpić generała. Anna Kowalska z magistratu wyjaśnia, że propozycje nazw ulic mogą zgłaszać sami mieszkańcy. - Zamieścimy je w wykazie. Będziemy brali je pod uwagę przy podejmowaniu stosownych uchwał - zapewnia urzędniczka.

- Po tych zmianach z Berlingiem Rosja na pewno się na nas obrazi - żartuje Sławomir Ralicki.

Niektórzy chcieliby, by ich ulica nosiła imię kogoś zasłużonego dla naszej historii. Jednak zdają sobie sprawę, że weryfikacja może wywołać niepotrzebny spór.

- Oby tylko w nazwie ulicy nie pojawił się jakiś generał, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Za dużo byłoby wtedy dyskusji - sądzi Jarosław Toczydłowski.

- Można wymienić Berlinga na jakiegoś polityka. Ale, choroba, znowu może być zamieszanie. A jeszcze, nie daj Boże, zmieni się ustrój. Więc lepiej niech to będzie zasłużony dla kraju, wybitny naukowiec. Żeby po dziesięciu latach nie usuwać nazwy - zauważa Grażyna Grysin, którą spotkaliśmy koło jednego z marketów przy Berlinga.

- Ulica mogłaby nazywać się Jaśminową. Byłoby wtedy neutralnie. Proszę się zastanowić, dlaczego w Stanach jest aleja pierwsza, druga, dziesiąta... - rozważa Czesław Znanierowski. Niestety, na Dziesięcinach już jest Jaśminowa.

Padają kolejne propozycje nazw. Ewa Czajkowska chciałaby, by ulica czciła ofiary katastrofy smoleńskiej. Lech Bolek przyznaje, że do Berlinga nic nie ma, ale jeśli dojdzie do zmiany nazwy ulicy, to koniecznie muszą jej patronować Żołnierze Wyklęci. Tyle, że taka nazwa już jest w wykazie ulic. Wprawdzie po wielu sporach, ale mamy w mieście rondo poświęcone niezłomnym, którzy nie złożyli broni po 1945 roku. Na początku nie chcieli tego radni Forum Mniejszości Podlasia. Bo żołnierze antykomunistycznego podziemia kojarzyli się im ze zbrodniami na prawosławnych.

- To może patronką naszej ulicy powinna być „Inka” - rzuca kolejny pomysł Lech Bolek. Chodzi o zamordowaną w sierpniu 1946 roku przez komunistów sanitariuszkę AK - Danutę Siedzikównę. Jednak „Inka” też ma już swoją ulicę, na Pietraszach. Zastąpiła innego komunistę, Teodora Duracza. Bez ustawy dekomunizacyjnej, ale z woli mieszkańców.

- Najlepiej będzie Berlinga wymienić, na któregoś z królów polskich - sugeruje Jarosław Toczydłowski. Ale po chwili zastanowienia dodaje, że i to może wywołać jakąś kłótnię. - Zaraz pewnie ktoś wynajdzie, co taki władca kiedyś robił oraz z kim i jakie miał konszachty. I znowu zacznie się niepotrzebna polityka - rozmyśla.

- Mi osobiście nie przeszkadza nazwa Berlinga. Przez te zmiany będzie tylko dużo zamieszania. Zapłaci za to miasto, czyli my - mówi wprost Grażyna Grysin. Uważa, że te pieniądze można wydać na coś bardziej pożytecznego.

Zgadza się z nią Czesław Znanierowski. - Wystarczy przejść się po naszym osiedlu. Potrzeby są duże. Dzieciom przyda się na przykład plac zabaw - zapewnia.

Na unieważnienie nazw ulic kojarzących się z komunistycznym systemem samorządy mają rok. Przy okazji zmian mieszkańcy mają nie płacić za wymianę dowodów i zmian w dowodach rejestracyjnych aut. Koszty bierze na siebie państwo.

- Dopiero, gdy ustawa wejdzie w życie będzie można oszacować koszty. Będzie też wiadomo, kto i na jakich zasadach zwolniony jest z opłat np. za wymianę dokumentów czy - w przypadku instytucji - pieczątek - wyjaśnia Anna Kowalska.

W tym ferworze dyskusji o nową nazwę ulicy głos zabrał też Andrzej Lechowski. - Pasowałaby sekwoja - proponuje historyk. Pomysł trafiony? W końcu na Dziesięcinach jest ten uliczny „sad, i zagajnik”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny