Była godz. 22.30, gdy do drzwi Aleksandra Żytniewskiego w bloku przy ulicy Zwierzynieckiej załomotała sąsiadka wołając, że ktoś chce wciągnąć jego auto na holownik. Wyrwany ze snu starszy pan wybiegł na parking. Tam zastał patrol straży miejskiej i podstawioną już lawetę. Po krótkiej wymianie zdań pan Aleksander pokazał dokumenty o zameldowaniu i niepełnosprawności. Strażnicy zrezygnowali z interwencji i samochód został na parkingu.
Aleksander Żytniewski jest jednak zbulwersowany całą sytuacją.
- Mam żal do straży miejskiej, że przyjechała po nocy, nikt nie próbował się ze mną skontaktować, tylko od razu zabierała auto - opowiada Aleksander Żytniewski. - Zdenerwowałem się okropnie. Gdzie jakieś ludzkie podejście. Nie można było poczekać do rana albo po prostu przyjechać wcześniej?
Okazuje się, że inny mieszkaniec właśnie o tej porze zadzwonił do straży miejskiej z informacją, że samochód jest zaparkowany na kopercie bez upoważnienia. - A my mamy obowiązek natychmiast podjąć interwencję - tłumaczy Jacek Pietraszewski ze straży miejskiej. - Nie rozumiem tego oburzenia. Gdy strażnicy zobaczyli dokumenty, z racji tego, że mieli do czynienia z osobą starszą i schorowaną, holownik zrezygnował z opłaty. Strażnicy pomogli też temu panu wepchnąć samochód na miejsce, bo akumulator był rozładowany.
Pietraszewski dodaje też, że strażnicy zrezygnowali z wystawienia mandatu.
Do interwencji doszło, bo auto było niewłaściwie oznakowane.- Za przednią szybą nie było żadnego dokumentu - wyjaśnia Pietraszewski. - Za tylną było ksero karty niepełnosprawnego, ale ponieważ szyba była oblodzona, strażnicy tego nie widzieli.
Tymczasem przepisy mówią, że karta osoby niepełnosprawnej musi być z przodu auta, w miejscu widocznym dla wszystkich. I w oryginale.
Pan Aleksander przyznaje, że umieścił tylko ksero karty. - Tak mi doradziła urzędniczka, gdy 10 lat temu odbierałem dokumenty. Tłumaczyła, że wtedy uniknie się kradzieży. A ponieważ nie wydawali duplikatu, zrobiłem kopię.
Przez tych 10 lat Aleksander Żytniewski z kopią karty przejechał całą Polskę i pół Europy. - Nikt nigdy nie zwrócił mi uwagi i nie miałem z tego powodu żadnych problemów.
Dlaczego strażnicy, zanim wezwali holownik, nie porozmawiali z właścicielem auta? - No tak, tylko jak mamy stukać do kogoś do domu po 22 - mówi Pietraszewski. - To nie jest praktykowane. Poza tym nie mamy możliwości ustalenia tożsamości właściciela pojazdu na miejscu interwencji.
Aleksander Żytniewski złożył skargę na działanie strażników miejskich.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?