Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trudny czas przed nami, musimy obronić wspólnotę - mówi Radosław Oryszczyszyn, socjolog

Radosław Oryszczyszyn
W kategoriach socjologicznych nastąpiło poważne naruszenie równowagi systemu politycznego - mówi Radosław Oryszczyszyn, socjolog
W kategoriach socjologicznych nastąpiło poważne naruszenie równowagi systemu politycznego - mówi Radosław Oryszczyszyn, socjolog Fot. Wojciech Oksztol
Mam nadzieję, że tragiczna śmierć polskich polityków, urzędników, oficerów, słowem - polskich elit, zmieni nieco sposób postrzegania tych grup przez społeczeństwo. Szczególnie zaś wśród młodzieży, której Lech Kaczyński nigdy nie był idolem - mówi Radosław Oryszczyszyn, socjolog.

Dobrze by się stało, gdyby młodzi ludzie spojrzeli wreszcie nieco bardziej obiektywnie - być może nawet trochę wbrew politycznej poprawności - na polską scenę publiczną i zobaczyli tam więcej niż do tej pory.

Historyków, socjologów, politologów pyta się zazwyczaj o przyczyny, przebieg i konsekwencje zjawisk, które starają się wyjaśnić. Gdyby próbować przyjąć tę formę do interpretacji tego, czego świadkami i uczestnikami jesteśmy obecnie, to okaże się, że od ilości udzielonych odpowiedzi większa będzie ilość znaków zapytania.

Trudno bowiem kilkadziesiąt godzin po tragicznym wypadku szukać pewnych odpowiedzi na pytanie: dlaczego? Jakakolwiek będzie odpowiedź na to pytanie (miejmy nadzieję uzyskać ją jak najszybciej), bez wątpienia wszyscy zgodzimy się, że do tego wypadku nie powinno było dojść. W jednej minucie życie straciło kilkadziesiąt osób, kluczowych postaci naszej państwowości, z głową państwa na czele.

W kategoriach socjologicznych nastąpiło poważne naruszenie równowagi systemu politycznego. Z życiem, a więc również z władzą i mocą podejmowania decyzji pożegnały się postaci posiadające realny wpływ na nasze codzienne życie i bezpieczeństwo: prezydent, posłowie, ministrowie, a także całe dowództwo Wojska Polskiego. Na pokładzie samolotu znajdowało się dwóch kandydatów do wyborów prezydenckich. Wyborów, które wydawały się dawno rozstrzygnięte.

Historia pokazała, że jeden incydent może naruszyć równowagę całego systemu. Sarajewo, 28 czerwca 1914 roku: śmierć arcyksięcia Franciszka Ferdynanda z rąk zamachowca wywołała lawinę zdarzeń i wybuch ogólnoświatowego konfliktu zbrojnego. W naszym przypadku możemy być spokojni. Konstytucyjne procedury zapewniające ciągłość władzy zostały uruchomione i działają sprawnie. Obowiązki prezydenta przejął marszałek Sejmu, a zadania wysokich generałów wykonują ich zastępcy. Świadczy to bardzo dobrze o dojrzałości naszej demokracji.

Nie wiadomo jednak, jak na sobotnią tragedię zareaguje polski system polityczny. W jej obliczu wszelkie prognozy dotyczące tegorocznych wyborów prezydenckich mogą zostać schowane do szuflady. Zginęło dwóch poważnych kandydatów. Czy i kogo zdecydują się teraz wystawić ich ugrupowania jest pytaniem mniej istotnym od tego, jak będzie wyglądała kampania i jak zachowają się wyborcy w momencie podejmowania decyzji. I czy polska polityka czasu przedwyborczych obietnic, przyrzeczeń i haków, stanie się polityką mniej tabloidową, a bardziej świadomą, trzeźwą, odpowiedzialną i refleksyjną.

Trzeba mieć nadzieję, że obudzony w trakcie tego smutnego weekendu szacunek do polityków w ogóle, szczególnie zaś do tych, którzy nie cieszyli się na co dzień powszechnym uwielbieniem Polaków, pozostawi trwały ślad w kulturze politycznej naszego narodu. Jakże paradoksalne jest, że dopiero teraz, 20 lat po odzyskaniu pełnej suwerenności, zaczęliśmy mówić o politykach: elita. Ci, z których czasami drwiliśmy, wytykając różne mniejsze bądź większe słabości, musieli zginąć, aby zasłużyć na uznanie i miano bohaterów.

Dosłownie kilkanaście godzin przed katastrofą w Smoleńsku uczestniczyłem - jako obserwator - w konsultacjach społecznych, na których obywatele mieli możliwość bezpośredniej konfrontacji z władzą samorządową i podczas których toczyła się bardzo gorąca debata dotycząca pewnej kontrowersyjnej decyzji urzędników. Przeraziła mnie ogromna pogarda i wściekłość, z jaką obywatele traktują swoich - bądź co bądź - przedstawicieli. Zdumiała mnie łatwość rzucania pod adresem polityków trudnych do uzasadnienia oskarżeń. Zaskoczyło mnie, z jaką lekkością i brakiem refleksji można krytykować pracę ludzi, o której wie się naprawdę niewiele.

Mam nadzieję, że tragiczna śmierć polskich polityków, urzędników, oficerów, słowem - polskich elit, zmieni nieco sposób postrzegania tych grup przez społeczeństwo. Szczególnie zaś wśród młodzieży, której Lech Kaczyński nigdy nie był idolem. Dobrze by się stało, gdyby młodzi ludzie spojrzeli wreszcie nieco bardziej obiektywnie - być może nawet trochę wbrew politycznej poprawności - na polską scenę publiczną i zobaczyli tam więcej niż do tej pory.

Katastrofa w lesie pod Smoleńskiem i to, co się po niej stało i dzieje, budzi dwa oczywiste odwołania historyczne. Po pierwsze, była to podróż na groby polskich elit wymordowanych siedemdziesiąt lat temu po to, aby pozbawić naszego narodu jej najbardziej wartościowego rdzenia. Okazało się, że pomimo tego strasznego czynu naród przetrwał i - po prawie pół wieku ograniczonej suwerenności - zdołał odbudować nowoczesne społeczeństwo, silną gospodarkę, dojrzałą demokrację i nowe elity. Dlatego można być spokojnym o to, że ofiary sobotniej katastrofy znajdą godnych następców, choć strata jest niepowetowana.

Druga analogia historyczna związana jest z wydarzeniami współczesnymi. Pięć lat temu zmarł Jan Paweł II. Wywołało to w Polakach odrodzenie wspólnoty, nową solidarność, poczucie ogólnospołecznej więzi. Nagle staliśmy się wobec siebie życzliwi, wyrozumiali, nagle staliśmy się społeczeństwem. Ten wyjątkowy stan trwał jednak krótko i w sensie społecznym z dzieła Jana Pawła II pozostało niewiele. Dzisiaj, czytając prasę, oglądając telewizję, czy też wreszcie chodząc po ulicach, czuje się nastrój bardzo podobny. Ta tragedia zjednoczyła Polaków, również - co jest naprawdę wyjątkowe - pod względem podziałów politycznych. Prawdopodobnie tylko od nas zależy, jak długo ów stan, w którym Polacy są wspólnotą, się utrzyma.

Jako naród zdaliśmy egzamin, przed którym postawiła nas zbrodnia katyńska. Zdołaliśmy odtworzyć elity, zbudować silne, rozwijające się państwo i gospodarkę odporną na ogólnoświatowe kryzysy. W tej chwili przed nami kolejna próba, z którą razem musimy uporać się po sobotniej katastrofie. Czy obronimy wspólnotę i staniemy się lepszymi obywatelami, zależy tylko od nas samych. Jako społeczeństwo jesteśmy to winni prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu i innym uczestnikom katyńskiej delegacji.

Radosław Oryszczyszyn jest pracownikiem naukowym Instytutu Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny