TOP15 Niezapominajek. 15 historii na 15-lecie prezydentury Tadeusza Truskolaskiego 2006-2021
Afera z logo
Żyła nim cała Polska. Jeden z internatów odkrył pod koniec 2008 roku, że logo Białegostoku zaproponowane przez twórców strategii promocyjnej jest podobne do symbolu używanego przez jedną z nowojorskich gejowskich organizacji. A magistrat za znaczek wschodzącego Białegostoku i kampanię w samym mieście zapłacił ponad 300 tysięcy złotych.
Na zdjęciu: Białostoczanie ze słoneczkiem "Wschodzącego Białegostoku” na piersiach pojawili się na billboardach w całym mieście.
Czytaj też: Afera z logo
Ostatecznie prawnicy stwierdzili, że nie doszło do plagiatu, a władze miasta odetchnęły z ulgą. Bo w całym tym zamieszaniu kładły nacisk na aspekt prawny. Tyle że sprawa plagiatu była kompletnie drugorzędna. Najważniejsze było samopoczucie mieszkańców, a logo - po wybuchu skandalu - białostoczanom kojarzyło się fatalnie. Mieliśmy swoisty dysonans: rozdźwięk między celami urzędników a oczekiwaniami mieszkańców.
Dowiodły tego kolejne miesiące związane z poprawianiem znaku identyfikacji wizualnej miasta. Poczynając od sondażu przeprowadzonego przez OBOP, poprzez sposób organizacji konsultacji na temat logo po liftingu i traktowania w nich osób mających wątpliwości, czy nowy znak powinien być poprawką tego obśmianego, aż po brak możliwości wybrania w głosowaniu opcji: nie podoba mi się żaden znak. Białostoczanie stali się zakładnikami żółto-czerwonego słoneczka, a w zasadzie tego, co zostało po jego retuszu. 15 czerwca 2009 roku przyklepali to ówcześni radni.
Czytaj też: Wasze logo, nasze miasto