Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toaleta, dom publiczny, burdy i melina... Wszystko przy ulicy Sienkiewicza. Przeczytaj list zdesperowanego Czytelnika

(ak)
W sumie, to można mianować to "przejście" wieloma rzeczownikami... Toaleta publiczna, dom publiczny, pub, restauracja, miejsce bijatyk...- napisał do nas Czytelnik.
W sumie, to można mianować to "przejście" wieloma rzeczownikami... Toaleta publiczna, dom publiczny, pub, restauracja, miejsce bijatyk...- napisał do nas Czytelnik. Fot. Monika (Archiwum)
"Rozpaczliwa prośba o pomoc..." - tak zatytułował swój mail do redakcji Pan Wojciech. Mieszka przy ulicy Sienkiewicza. W przejściu, nieopodal jego mieszkania, trwa nieustająca, suta zakrapiana alkoholem balanga. I nikt nie może nic z tym zrobić.

Pan Wojciech jest mieszkańcem ulicy Sienkiewicza. Całonocne burdy nieopodal jego mieszkania doprowadziły go już do kresu wytrzymałości. Czy naprawdę nikt nie może pomóc mieszkańcom?

Publikujemy jego list:

"Jestem mieszkańcem bloku przy ulicy Sienkiewicza nr 81/6, pierwszej klatki od ulicy. Prostopadle do mojego bloku, oraz jego ściany balkonowej, stoi pawilon handlowy Sienkiewicza 81/3.

Wiedzie pod nim przejście ułatwiające przedostanie się z osiedla na przystanek. Właśnie to przejście - tunel jest powodem wcześniej wspomnianej bezsilności, a właściwie to, co noc w noc, wieczór w wieczór się tam odbywa...

Przyjmuję, że ta okolica, to centrum miasta, śródmieście, w sąsiedztwie jednego z większych przesiadkowych przystanków autobusowych. W sumie, to można mianować to "przejście" wieloma rzeczownikami... Toaleta publiczna, dom publiczny, pub, restauracja, miejsce bijatyk.

Brak słów. Mając okno nieopodal, na jednym z wyższych pięter, co noc muszę wysłuchiwać obelg, przekleństw, kłótni, krzyków i pseudośpiewów towarzyszących spożywaniu nieludzkich ilości alkoholu...

O każdej porze dnia można tam znaleźć przykład wszelkiego rodzaju patologii...

Nad ranem można spotkać trzeźwiejących panów i często panie; w południe towarzystwo załatwia swe wszelkie potrzeby fizjologiczne... Wieczorem natomiast... Ech... Balangi, burdy, kłótnie..

Nie raz stojąc na balkonie byłem świadkiem poważnych pobić, napadów. Często widziałem jak przypadkowy przechodzień jest okładany pięściami, kopany, bity wyrwanymi z pobliskich ogródkow przybalkonowych sztachetami...

Takie imprezy kończą się ok 3-4, albo i nie... Za każdym razem, czyli ostatnio codziennie, co noc sam osobiście wykonuję telefon do służb porządkowych z prośbą o jakiekolwiek działania - doraźne, prewencyjne...

O ile te pierwsze są podejmowane - od wezwania mija jakieś... 20 minut, czyli kto miał zostać pobity, został pobity, kto miał dopić wódkę, przed przyjazdem "pał" to ją dopił, kto miał zrobić siusiu, to zrobił, wszyscy sobie poszli i dopiero wówczas się "po cichutku" pojawia policja.

Przyjeżdża zwykle na darmo, bo system wczesnego ostrzegania takich grup działa bez zarzutu, choćby wszyscy ledwo stali na nogach...

Miałem nadzieję, że jeśli notorycznie policja będzie otrzymywała zgłoszenia na ten sam temat, coś się ruszy, zaczną chodzić patrole... Ale nic...

Wokół są usytuowane parkingi, nocą zapełnione. Kilka metrów obok szyby mieszkań, czasem trzeba się jakoś do domu dostać, bywa, ze późną porą...

Ale taki stan rzeczy jest nie do przyjęcia... z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że pomimo płacenia kosmicznych pieniążków na rzecz ładnych panów z BSM, czuję się mieszkańcem drugiej kategorii...

Zastanawia mnie, dlaczego muszę co noc (muszę, bo nie mam wyjścia), wysłuchiwać niecenzuralnych do granic możliwości słów, słuchać odgłosów typu "zostawcie mnie", "zaraz Ci "zapie****ę", etc....

Dziś wracając z pracy, (godzina 17.30 ) moją uwagę przykuł tak niesamowicie intensywny smród moczu, że skończyło się to źle (nie będę uszczegóławiał). Jakby wszyscy balangujący co noc z zemsty za to, że nie mogą spokojnie sobie na schodach wypić na trzy-cztery załatwili swe potrzeby na ścianę pawilonu.

Tuż obok, na rogu pawilonu jest zamontowana kamera miejskiego monitoringu, a zaraz za nią dzieją się sceny rodem z najciemniejszych slumsów. A przecież to centrum, środek miasta...

Nie uzgadniałem z mieszkańcami mojej klatki, że napiszę tę wiadomość do Was, jednak jestem przekonany, że każdy z mieszkańców podpisałby się oburącz pod takim listem.

Nie pragnę, nie pragniemy niczego innego, jak wieczorem móc zasnąć spokojnie, rankiem odetchnąć świeżym powietrzem na balkonie, móc przejść wieczorną porą do domu, bez obawy, że któraś ze sztachet, czy butelek poleci w moją stronę, oczywiście niechcący...

W pobliżu, naprzeciw mego bloku mieści się dom pomocy Caritas. W porze obiadowej miejska stołówka dla biednych, wieczorem, szczególnie zimą, sypialnia dla bezdomnych.

Oczywiście pomoc otrzymają tam wszyscy potrzebujący, pod warunkiem, że są trzeźwi. Jednak znaczna część mających nadzieję na nocleg bezdomnych jest mocno pijanych.

Nie znajdują tam pomocy, po czym wędrują pod trzepak naprzeciw wejścia do mojej klatki i tam biedując piją wódkę z woreczków, załatwiają swe wszelkie potrzeby fizjologiczne, które produkują niesamowity smród, klną... to samo...

Niegdyś problem ten został zgłoszony na policję, która miała się tym permanentnie zająć... Wszakże na parkingu stoją samochody, dookoła bloki ludzi pragnących spokoju.

Jednak po jakimś czasie na klatce schodowej zawisła karteczka z informacją, iż policja przeprowadziła rozeznanie polegające na kontroli spornych miejsc w godzinach (i tu kuriozum) 11 - 12, oraz 15 - 17 i nie stwierdziła nieprawidłowości, czy też osób zakłócających spokój...

Wszyscy mieszkańcy klatki potraktowali to jako żart, patrol w tych godzinach rzeczywiście nie mógł przynieść rzetelnej wiedzy na tema sytuacji.

I na tym się skończyło. W chwili obecnej pijak, który nie ma gdzie spać, zaśnie sobie pod śmietnikiem, obywatel, który poczuje nagle silną potrzebę, załatwi ją pod śmietnikiem, bądź w przejściu pawilonowym, pan, który zechce spokojnie wypić z kolegami wódeczkę, czy "mamrota" zrobi to w którymś z wcześniej wymienionych miejsc, bo przecież można sobie spokojnie... A policja? Najwyżej przyjedzie, pogada, spisze i już... po bólu... A impreza się toczy dalej, jak tylko radiowóz schowa się za rogiem... I już nie wróci...

A jak trzeba załatwić porachunki, to tunel jest idealnym miejscem... Nikt nie patrzy, nie ma kamer, policja rzadko zagląda, wokół płoty pełne sztachet, butelki w koszach, wszelkie rekwizyty, żeby lanie było skuteczne...

Tylko, że ja jestem normalnym, sprawiedliwym mieszkańcem tego miasta, płacę podatki, megaczynsz i PRAGNĘ spokoju pod własnym oknem... Ta wiadomość, to prośba o pomoc.. Wszelkie instancje, które winny podjąć jakiekolwiek działania w tej sprawie dawno zawiodły i najwyraźniej olały całokształt tematu. Pozostaliście Wy... Dlatego też proszę... Pomóżcie...

Właśnie chłopaki w przejściu piją sobie coś mocnego i drą się na siebie... Jutro będzie to samo... A może ciekawiej...."

Wojciech

Poddajemy ten list pod rozwagę administracji osiedla, policji, służbom porządkowym i wszystkim, którzy poczuwają się do winy (lub nie), żeby zareagowali. Oby nie za późno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny