Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkoła na Piasta. Przewrócone szafy zastąpiły ławki.

Alicja Zielińska
Tak wyglądała nasza klasa w 1945 r. Przy piecu wychowawczyni pani Wąchałówna.
Tak wyglądała nasza klasa w 1945 r. Przy piecu wychowawczyni pani Wąchałówna. Fot. Archiwum
Nie było zeszytów, książek. Musieliśmy przynieść z domu swoje krzesła, aby mieć na czym siedzieć, a rolę ławek spełniały przewrócone szafy.

Byliśmy jednak szczęśliwi, że po długich latach okupacji sowieckiej i niemieckiej możemy się wreszcie uczyć po polsku - opowiada Waldemar Szliserman o swojej Szkole Powszechnej nr 10 na Piasta.

Pan Waldemar Szliserman przyniósł nam do Albumu białostockiego kolejny fragment swoich wspomnień - godna podziwu pamięć i piękny gawędziarski styl. Ze szczegółami opisuje trudny okres, kiedy w zniszczonym Białymstoku, w końcu lipca 1944 roku rozpoczęto przygotowania do rozpoczęcia roku szkolnego w Szkole Powszechnej nr 10 (taka była wówczas oficjalna nazwa tej podstawówki).

W czasie okupacji w budynku dziesiątki Niemcy urządzili koszary wojskowe i wyposażenie szkolne zostało gdzieś wywiezione bądź spalone - pisze Waldemar Szliserman. Aby umożliwić naukę, woźny pan Motoszko wpadł na pomysł i z wojskowych szaf urządził ławki. Usunął drzwi i półki, a szafy przewrócił na bok. Przy takiej jednej szafie mogliśmy siedzieć we czwórkę. Ale już krzesło każdy musiał przynieść z domu własne.

Dla naszej pani ktoś z rodziców wykonał podest z desek i podarował stolik - nauczycielki musiały wówczas siedzieć na podwyższeniu, aby doglądać z góry uczniów. Woźny też zrobił z arkusza sklejki tablicę i pomalował ją na czarno.

1 września 1944 roku rozpoczęliśmy naukę. Wszystkiego brakowało. Nie mieliśmy podręczników (kilka egzemplarzy znalazło się u pań nauczycielek i w mieszkaniach uczniów po starszym rodzeństwie). Zeszyty zastąpiono niemieckimi drukami i formularzami, pisaliśmy po drugiej stronie kartek. Atrament robiliśmy z grafitu ołówków kopiowych nazywanych chemicznymi i wody. A kałamarz z atramentem nosiliśmy w tornistrze, który nieraz się wylewał, plamiąc wszystko. Z upływem czasu powstał przy szkole sklepik uczniowski, gdzie można już było kupić przybory szkolne, zeszyty i stalówki - zapamiętałem takie z krzyżykiem, potrzebne do kaligraficznego pisania literek.

Uczniowie byli w różnym wieku. W tej samej klasie uczyli się dziesięciolatkowie i 15-letnia młodzież. Ja trafiłem do klasy czwartej. Razem ze mną chodzili koledzy z Bojar, Pieczurek, Grabówki, Wygody, którzy z braku komunikacji pokonywali latem i zimą po kilka kilometrów dziennie. Każdy jako wyposażenie, oprócz zeszytów i książek musiał mieć aluminiowy kubeczek i łyżkę. Na dużej przerwie bowiem dostawaliśmy kawę zbożową. Od 1945 roku, kiedy Amerykanie dostarczali mleko w proszku w ramach pomocy dla zniszczonej wojną Polski, tzn. UNRRY, piliśmy już kawę zbożową z mlekiem.

Nasza pani wychowawczyni Wąchałówna obowiązkowo podawała nam także tran, na wspomnienie którego dostaję gęsiej skórki. Podchodziliśmy pojedynczo z łyżką i kawałkiem chleba na zakąskę, i przy pani musieliśmy połknąć ten niesmaczny tran.

Pan woźny Motoszko, który mieszkał w mieszkaniu przy szkole dbał o porządek w salach i korytarzach. Drewniane podłogi smarował czarnym pyłochłonem (śmierdział naftą), ale to był powszechny wówczas zwyczaj na utrzymanie czystości.

Najbardziej lubiliśmy, kiedy woźny ogłaszał przerwę między lekcjami, obwieszczając to dużym metalowym dzwonkiem, którym energicznie potrząsał. Na przerwach musieliśmy chodzić po korytarzu parami, wkoło. Nie wolno było biegać ani krzyczeć, jak to czasem widzę, gdy zachodzę do szkoły mojej wnuczki. W budynku szkoły (od strony ul. Słonimskiej) były schody na pierwsze piętro, których krawędzie okute były metalowymi kątownikami. Przy chodzeniu fajnie brzęczały i była to frajda, aby kilkanaście razy pobiegać po schodach i podzwonić sobie.

W połowie roku 1945 dyrekcja otrzymała prawdziwe ławki z odkładanymi pulpitami i otworem na kałamarz. Nie musieliśmy już nosić atramentu w tornistrach.

Przed Bożym Narodzeniem w niewielkiej sali gimnastycznej ze sceną odgrywaliśmy jasełka. Ja grałem rolę diabła z widłami. Miałem przymocowany prawdziwy krowi ogon, którym wymachiwałem na wszystkie strony. A wiosną i jesienią graliśmy w piłkę nożną lub w dwa tereny na boisku. Było ono wysypane czarnym żużlem i po każdej grze mieliśmy nogi do kolan czarne od kurzu.

Dyrektorem naszej szkoły był pan Tarczyński mieszkał on w domku przy ul. Słonimskiej. Jego córka Halinka uczyła się w równoległej klasie i bardzo mi się podobała. Była harcerką jak ja, nie miałem jednak śmiałości, aby umówić się z nią na spotkanie. Pamiętam też, że przed szkołą przy ul. Piasta stały handlarki, które sprzedawały domowej roboty pączki posypane cukrem. Bardzo nam smakowały i na dużej przerwie chętnie je kupowaliśmy.

Do mojej klasy uczęszczały koleżanki z sąsiedztwa: Danusia Lewandowska, Basia Barszczewska, Wiera Kalisz - wszystkie z ulicy Piasta. A z Wygody siostry Róża i Krysia (bardzo ładne, nazwiska zapomniałem), Jasia Goman, Roman Malinowski, Jurek Tomczyk, Irek Diakowski, Bida, Henio Szlegier (późniejszy ksiądz), Waldek Mogilewski, bracia Tadeusz i Wiesio Abłażewicze, Miecio Szuchalski z Pieczurek. Całe to grono przyjaciół to chłopaki z Piasta, Grzybowej, Okopowej, Spacerowej, Granicznej, Słonimskiej, jednym słowem Bojary.

Pod koniec 1944 lub na początku 1945 i powrócił z zesłania na Syberii brat Romka Malinowskiego, Gienek i dołączył do naszej klasy. Początkowo miał on dość duże kłopoty w nauce, w szczególności z językiem polskim. Syberia zrobiła swoje. Pani wychowawczyni udzielała mu dodatkowych lekcji, mieszkała niedaleko szkoły na Skorupskiej i Gienek szybko dogonił pozostałych uczniów. Dwa lata szybko minęły i w tym okresie ukończyłem cztery klasy szkoły powszechnej. W 1947 roku rozpocząłem naukę w gimnazjum handlowym.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny