Od dziecka marzyłam o pracy w tym zawodzie. A teraz zastanawiam się, czy tego wszystkiego nie rzucić i wyjechać za granicę. Przynajmniej, wreszcie będę wiedziała, że mi zapłacą - denerwuje się Monika, nauczycielka-stażystka. - Niby zarabiam, a ciągle jestem na utrzymaniu rodziców. Za nędzne osiemset złotych nie da się normalnie przeżyć - dodaje.
- Strajk to ostateczność. Nie mamy innego wyjścia. My nie upominany się o tak wiele, tylko o uczciwą zapłatę i godziwe warunki pracy - przekonuje Danuta Dunaj, nauczycielka z podstawówki w Czaczkach Małych.
Satysfakcja i marne pensje
W szkolnictwie pracuje od 28 lat. Wykłada matematykę i przyrodę. Ta dyplomowana nauczycielka, co miesiąc, na rękę dostaje około 2 tys. zł: - Po tylu latach to bardzo mało. Należą się nam o wiele większe pensje - podkreśla.
Do małej podstawówki w Czaczkach Małych przyszła tuż po studiach. I nie żałuje. Jak mówi bardzo lubi pracę z dziećmi: - Jednak trzeba mieć powołanie, aby wykonywać ten zawód, bo to ciężki, niełatwy kawałek chleba - podkreśla. - Już podczas studenckich praktyk widać, czy ktoś ma pedagogiczne zacięcie - tłumaczy pani Danuta.
Chociaż jak mówi, był w jej życiu taki moment, że chciała pracować w policji z trudną młodzieżą.
- Zastanawiałam się czy poradziłabym sobie - mówi Dunaj, której córka też będzie nauczycielką. Jest dumna z wyboru dziecka, ani przez chwilę nie odradzała jej: - Ta praca przynosi wielką satysfakcję - dodaje.
Teresa Połejko już 18 lat jest w tym zawodzie. Najpierw uczyła w przedszkolu w Choroszczy, a potem przeszła do podstawówki w Łupiance Starej.
- To praca bardzo odpowiedzialna, trudna i stresująca. Wymaga wiele poświęcenia, zaangażowania oraz ciągłego dokształcania się. Należy systematycznie podnosić kwalifikacje. I to za własne pieniądze - przekonuje nauczycielka.
Pedagodzy narzekają też, że są przepracowani, bo nie tylko pracują w szkole, ale i w domu. Po godzinach muszą sprawdzać klasówki, przygotowywać się do lekcji oraz wypełniać mnóstwo dokumentów szkolnych.
- My nie siedzimy przy biurkach. Musimy na bieżąco interesować się sytuacją domową naszych wychowanków i współpracować z rodzicami. Do tego dochodzą wywiadówki. To wszystko po godzinach - mówią.
Niestety ich starania nie są godnie wynagradzane, ani doceniane. Dlatego od dłuższego czasu, bezskutecznie domagają się wyższych pensji, o co najmniej 50 procent, utrzymania możliwości przechodzenia na wcześniejsze emerytury i zachowania Karty Nauczyciela.
- Sześćdziesięcioletnia osoba nie nadaje się już do pracy w tym zawodzie. Z młodzieżą muszą pracować pełni zapału i werwy młodzi ludzie, a nie staruszkowie - przekonują nauczyciele.
Związkowcy żądają też, by początkujący nauczyciel stażysta zarabiał około 2 tys. zł, a dyplomowany dostawał ponad 6 tysięcy.
Najpierw Związek Nauczycielstwa Polskiego przeprowadził w szkołach referendum, w którym zapytał nauczycieli czy chcą przystąpić do ogólnopolskiego strajku. Głosowało dziewięć szkół z naszego regionu.
- Wynik referendum jest bardzo dobry. Nie spodziewałam, że wśród łapskich nauczycieli, protest spotka się z tak dużym zainteresowaniem - podsumowuje Barbara Łapińska, szefowa łapskiego oddziału ZNP.
Protestują
Wiadomo, że dziś od tablic odeszli pedagodzy aż z ośmiu szkół:
n W łapskiej Szkole Podstawowej nr 1 nie pracują 53 osoby.
n W "dwójce" o godziwe pensje walczy 26 pracowników, zaś w Zespole Szkół w Płonce Kościelnej strajkują 24 osoby.
n W podstawówce w Łupiance Starej do ogólnopolskiego protestu przyłączyło się 12 belfrów, a w Daniłowie Dużym - 10.
Godnie pracować i zarabiać chcą też nauczyciele z łapskiego "mechaniaka". Tu strajkuje 37 pracowników.
Z kolei, w szkołach w Czaczkach Małych i Turośni Kościelnej strajk poparło prawie 100 procent załogi.
Nauczyciele z tych szkół przyszli dziś do pracy o ósmej, a wyjdą po sześciu godzinach. Lekcji nie będzie. Związkowcy apelowali do rodziców o nieposyłanie 27 maja dzieci do szkół. Placówki są oflagowane. Pojawiły się też plakaty i kartki informujące o strajku.
Wśród rodziców protest budzi mieszane uczucia: - Popieram żądania pedagogów. Ale niech nie walczą naszym kosztem. Przecież nie zostawię dzieci samych w domu. Do pracy też muszę iść. Nikt mi nie da urlopu, tylko dlatego, że szkoła strajkuje - denerwuje się jedna z matek.
- Nie rozumiem powodów tego protestu. Nauczyciele pracują sporo mniej godzin w tygodniu niż przedstawiciele innych zawodów. Poza tym tylko oni mają wolne wakacje i ferie - oburza się jeden ojciec, który za podobną pensję codziennie haruje po dwanaście godzin.
Pozostali pracownicy oświaty ( ci, którzy nie uczestniczyli w referendum ZNP) dziś normalnie prowadzą lekcje, ale popierają strajkujących kolegów: - Postulaty są zasadne. Trzeba walczyć - zapewnia Andrzej Osmolski przewodniczący nauczycielskiej "Solidarności".
- Nie mogłam przystąpić do referendum, ale założenia protestu są słuszne. O nauczycieli trzeba dbać. To siła, która kształtuje i wychowuje naród - dodaje Alina Łapińska, z łapskiego "mechaniaka".
Co z dziećmi?
W proteście nie mogą uczestniczyć dyrektorzy szkół: - Poinformowałam rodziców o strajku, i że lekcji dziś nie będzie - mówi Krystyna Mojkowska dyrektor podstawówki w Łupiance Starej. - Jeśli dzieci przyjdą, zaopiekuję się nimi. Mam tylko dwudziestu uczniów. Na pewno sobie poradzę - zapewnia.
Adam Łupiński, dyrektor SP w Turośni Kościelnej otrzymał pismo, w którym ZNP prosi o poinformowanie rodziców o tym, że dziś nie odbędą się zajęcia.
- Nie zrobię tego. Taki strajk jest nieuczciwy wobec dzieci. Co będzie z uczniami i kto za nich będzie odpowiadał? Owszem trzeba domagać się swoich praw, ale forma protestu powinna być inna - uważa dyrektor Łupiński
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?