Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Alexandrowicz, uczony i nauczyciel

Włodzimierz Jarmolik
W latach 60 i 70 ub. wieku Stanisław Alexandrowicz należał do mocnej szkoły poznańskich lituanistów, stworzonej przez Henryka Łowmiańskiego, jeszcze przedwojennego profesora Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie.
W latach 60 i 70 ub. wieku Stanisław Alexandrowicz należał do mocnej szkoły poznańskich lituanistów, stworzonej przez Henryka Łowmiańskiego, jeszcze przedwojennego profesora Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie. Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej
Dziewiątego kwietnia tego roku zmarł w Toruniu w wieku 84 lat profesor historii Stanisław Alexandrowicz. Jego związki z Białymstokiem były bardzo silne. Długo tu mieszkał i pracował. Pozostawił wielu swoich uczniów i przyjaciół.

Miastem rodzinnym Profesora było Wilno. W 1940 r. jako 9-letniego chłopca wywózki z Kresów rzuciły go z rodziną do Kazachstanu. Powrócił do Polski w 1946 r. tylko z mamą i osiadł w Toruniu. Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika, a zwłaszcza późniejszy poznański im. Adama Mickiewicza, stały się miejscem zdobywania wiedzy historycznej (później pracy) u takich mistrzów jak: Henryk Łowmiański, Kazimierz Tymieniecki czy Gerard Labuda.

W latach 60 i 70 ub. wieku Stanisław Alexandrowicz należał do mocnej szkoły poznańskich lituanistów, stworzonej przez Henryka Łowmiańskiego, jeszcze przedwojennego profesora Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie. Interesowała go zwłaszcza geografia historyczna - sytuacja gospodarcza miast Wielkiego Księstwa Litewskiego w epoce nowożytnej, a zwłaszcza rozwój jego kartografii od XV do połowy XVIII w. Taki też tytuł nosiła praca habilitacyjna. W sprawach dawnych map litewskich, a i moskiewskich, Stanisław Alexandrowicz stał się autorytetem.

Kontakty z Białymstokiem rozpoczął od międzynarodowej konferencji na tematy archeologiczno-historyczno-językoznawcze, zorganizowane tutaj w 1960 r. Przybył nań z referatem o miastach podlaskich w XV-XVII w. Minęło kilkanaście lat, kiedy w 1977 r. wzmocnił on szczupłą jeszcze wtedy kadrę pracowników naukowych Instytutu Historii Filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku (od 1997 r. Uniwersytet w Białymstoku).

Jak został zapamiętany przez ludzi, którzy go wówczas znali? Na naszej uczelni Profesor rzecz jasna kontynuował swoje zainteresowania naukowe. Jednak, nie odmawiając również pełnienia różnych funkcji organizacyjnych, zajął się skrupulatnie dydaktyką. Powstało seminarium o problematyce litewsko-podlaskiej, które szybko zaowocowało pracami magisterskimi, wnoszącymi najczęściej zupełnie nową wiedzę do historii regionalnej. Profesor zaś życzliwie i cierpliwie wciąż zachęcał, dopomagał, służąc w potrzebie własnym księgozbiorem, mobilizował. Również doktorantów, którzy się niebawem pojawili.

Poza Instytutem Profesora można było spotkać we wszystkich placówkach naukowych miasta. Tam gdzie potrzebna była jego obecność i wiedza. W Białostockim Towarzystwie Naukowym (prezes), na sesjach w Muzeum Wojska (zainteresowanie wojnami i wojskowością W. Ks. Litewskiego), na konferencjach w Archiwum Państwowym i Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej. Zawsze uśmiechniętego, szarmanckiego, z ciekawymi propozycjami. Nie odmawiał też udziału w różnej rangi imprezach historycznych poza Białymstokiem. Nawet kosztem swoich własnych badań. Gościł go Bielsk Podlaski, Brańsk, Drohiczyn i inne miasteczka podlaskie. Nauczycielami historii bywali tam już często jego studenci, przyjmujący swojego promotora z oczywistym respektem. Dla bliskich uczniów i przyjaciół Profesora ważnym miejscem spotkań było jego mieszkanko w wieżowcu przy ul. Wesołej. Tutaj, w pokoju - w którym jedną ścianę stanowił otwarty regał od góry do dołu zapełniony książkami o tematyce głównie lituanistycznej i kartograficznej, a na środku stał olbrzymi stół założony nowościami, starymi mapami i różnymi pamiątkami - odbywały się często bardzo ważne dyskusje o dziejach Podlasia i Litwy. Zdarzało się, że gospodarz traktował swoich gości kieliszkiem orzechówki własnego wyrobu i pysznymi toruńskimi piernikami. Kiedy pod koniec lat 80. Profesor przeniósł się na stałe do Torunia, to jeszcze długo dojeżdżał do Białegostoku do swoich studentów i wychowanków. Zawsze wiózł im ogromną torbę książek i bardzo ciężki plecak. Doświadczył tego piszący te słowa, odprowadzając swojego mistrza niejednokrotnie na pociąg.

Profesorowi, jako zamiłowanemu szybownikami (prezes poznańskiego Aeoroklubu), nie udało się spełnić jednego marzenia - napisania książki o Janie Nagórskim, pierwszym lotniku polarnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny