- Dwóch policjantów nie dało mu rady. Wyrwał się im. Pomagał im jakiś człowiek. Jak znowu dorwali Niemca, tłukli pięściami. Potem go skuli od tyłu i przygnietli kolanami do ziemi - opowiadają mieszkańcy Kleosina, świadkowie zdarzenia.
- Dwóch wielkich byków usiadło na niego całym ciężarem. Wtedy przestał się ruszać. Pewnie połamali mu żebra, a te przebiły serce - przypuszcza jeden z nich.
Na początku nikt nie chciał nam opowiedzieć o interwencji policjantów.
- Ciało jest, a winnych nie ma. Nikt nic nie wie, każdy chce przecież żyć - kwitowali ludzie zgromadzeni na miejscu wypadku.
Dopiero kiedy dowiedzieli się, że jesteśmy z "Porannego", zdecydowali się mówić. Ale najpierw musieliśmy odejść na tyle daleko, żeby nie widziała nas policja. Dlaczego?
- Nikt nie chce z policją zadzierać. Później będą się mścili - tłumaczył jeden z mężczyzn.
26-letni Niemiec zmarł w piątek rano po interwencji policji. Dzień wcześniej, w trakcie podróży, popsuło się jego auto. Kierowca stanął na przystanku przy sklepie "Kukułka". Musiał spędzić noc w samochodzie. Czekał na mechanika.
- Widziałam go tam o godz. 17. Ktoś mu wtedy pomógł. Przeholował na następny przystanek, na końcowy "dziesiątki". Tam jest więcej miejsca. Około 21 spisywała go policja - mówi pani Irena.
Wersja policji: Rzucił się na nas
Jego samochód przeszkadzał kierowcy autobusu. Utrudniał wjazd do zatoczki. Kierowca zawiadomił dyspozytora, a ten policję.
Mundurowi po raz kolejny przyjechali na miejsce około piątej rano. Mężczyzna nie chciał otworzyć drzwi ani wysiąść. Po chwili wyszedł i rzucił się na policjantów. Jednemu omal nie odgryzł palca. Po krótkiej szamotaninie funkcjonariusze założyli mu kajdanki i położyli na ziemię. Wtedy Niemiec zasłabł i stracił przytomność. Policjanci próbowali go reanimować. Bez rezultatu. Na miejsce przyjechało pogotowie. Lekarz stwierdził zgon. Taka jest oficjalna wersja przedstawiona przez policję.
Dopadli go. Lali jak trzeba
Prokuratura wyjaśnia
Na polecenie szefa podlaskiej policji sprawę zagadkowej śmierci podczas interwencji wyjaśnia wydział kontroli Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. Zajęła się nią także białostocka prokuratura rejonowa. Śledczy sprawdzają, czy funkcjonariusze nie przekroczyli uprawnień. Ich oraz świadka interwencji przesłuchali w piątek. Jak dalej potoczy się śledztwo? - Czekamy jeszcze na wyniki sekcji zwłok - wyjaśnia Urszula Sieńczyło, szefowa prokuratury. Mają być znane dzisiaj.
Inaczej to przedstawiają świadkowie.
- Nie chciał otworzyć drzwi, bo spał w środku. To przecież była jeszcze ciemna noc. Przestraszył się pewnie. Może myślał, że to bandyci?
Dopiero po jakimś czasie Niemiec uchylił szybę.
- To wtedy policjanci potraktowali go gazem. Wyskoczył z samochodu jak oparzony. Biegał wokół niego. Krzyczał coś do nich - opowiada świadek.
Mundurowi złapali Niemca, ale ten wyrwał się i uciekał.
- Ale znowu go dopadli. Lali jak trzeba. Usiedli na nim, a ten... zaraz umarł. Policjanci zaczęli gdzieś wydzwaniać. Próbowali reanimować. Po chwili powiedzieli, że "facet jest dętka" - dodaje inny świadek.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?