Wiele siatkarek ostrzegało mnie przed przyjściem do Białegostoku, bo AZS ma bardzo złą opinię w kraju. Mimo to wiele rzeczy, które tu zastałam, nie mieści się w głowie - mówi rozgrywająca akademiczek Ewelina Polak.
Młoda zawodniczka, która jutro skończy 20 lat, przeszła w Białymstoku szkołę życia. Zobaczyła, co oznacza patologii a w sporcie: złe traktowanie, krętactwa, zaleganie z wypłatami, brak godziwych warunków do trenowania itp.
- Byłyśmy niszczone psychicznie i można się nawet trochę dziwić, że dotrwałyśmy do końca sezonu. Ciągle niedotrzymywane terminy, obietnice bez pokrycia, chaos. O to, co nam się przecież należało w ramach kontraktów, trzeba było chodzić i prosić. Nie można przecież dawać z siebie wszystkiego i nic w zamian nie otrzymywać - tłumaczy wychowanka Sparty Warszawa.
Nikt nie raczy odpowiedzieć
Już dwa miesiące temu Polak zwróciła się do klubu z zapytaniem o swoją przyszłość. Do dziś czeka na odpowiedź.
- Proszę mnie źle nie zrozumieć, bo nie miałam zamiaru uciekać przed końcem sezonu. To nie leży w mojej naturze - zaznacza siatkarka. - Ale chciałam wiedzieć, na czym stoję i co będzie po ostatnim meczu. Nikt nie raczył mi odpowiedzieć. Wiem, że dziewczyny będą przez związek siatkarski rozwiązywać kontrakty i już złożyły pisma. Ja jeszcze tego nie zrobiłam, ale chyba nie będę miała wyboru - kontynuuje Polak.
Przy wszystkich przykrościach, jakie ze strony nieudacznych działaczy spotkały zawodniczkę w AZS, nie żałuje ona tego, że przyszła do Białegostoku.
- Nie podpisywałam kontraktu z myślą o pieniądzach. Chciałam się pokazać, bo w niższych ligach byłoby o to bardzo trudno, a ekstraklasa, to co innego. Nabrałam sporo doświadczenia, mogłam występować przeciwko najlepszym siatkarkom w kraju - wylicza Polak. - To są ogromne korzyści, które przyniósł mi ten sezon. Dlatego nie żałuję, że grałam w Białymstoku - deklaruje zawodniczka.
Rozgrywająca chwali też miasto, kibiców, atmosferę w drużynie i trenerów.
- Podobało mi się w Białymstoku. Stworzyłyśmy zgrany zespół. Jeśli nie liczyć Trynidadek, które od początku chodziły własnymi ścieżkami, rozumiałyśmy się bardzo dobrze na parkiecie i poza nim - opowiada akademiczka. - Trenerzy powtarzali nam, że gramy dla siebie nawzajem jako zespołu i dla własnych nazwisk. Itak robiłyśmy - dorzuca.
Aż się popłakała
Młodej drużynie nie można odmówić ambicji, ale pewnych rzeczy przeskoczyć się po prostu nie da. Po decydującej o spadku z ekstraklasy porażce z Legionovią Legionowo Polak popłakała się na parkiecie. Widać, że bardzo jej zależało.
- Tak jakoś się wszystko we mnie zebrało. Gdyby rywalki zbiły nas 3:0, może odebrałabym to wszystko inaczej. A po tie-breaku nie wytrzymałam, bo mogłyśmy wygrać i jeszcze powalczyć - przyznaje zawodniczka.
Polak na razie nie wie, gdzie będzie grała w najbliższym sezonie.
- Nie myślałam jeszcze o tym, ale mam nadzieję, że swoją postawą zwróciłam na siebie uwagę trenerów. Na razie chcę pozamykać swoje sprawy w Białymstoku. Potem zobaczymy - kończy Polak.
Oby tylko członkom Autonomicznej Organizacji Środowiskowej Piłki Siatkowej AZS Białystok, bo tak się nazywa niesławny twór, starczyło dziś odwagi cywilnej, by przyjść na Walne Zgromadzenie i podjąć decyzję co do przyszłości klubu. Są to winni zawodniczkom, trenerom i kibicom.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?