Ale po kolei. „Pamiętnik księgarza” to dość monotonne zapiski z roku działalności bynajmniej nie księgarni, tylko antykwariatu. Jeśli kogoś ekscytują zakupy w ciemno, kupowanie księgozbiorów po zmarłych, czy… utyskiwania na Amazona – będzie w siódmym niebie. Bo Shaun Bythell cudownie narzeka na globalizację, wyrzeka na klientów, którzy chcieliby wszystko dostać za pół darmo, a często jedynie robią bałagan, ale też nie odpuści okazji, by zdobyć coś, co da się sprzedać z zyskiem. I jest na tyle uczciwy, że jeśli nie stać go na naprawdę cenny starodruk, pomoże starszej osobie wystawić go na aukcji za duże pieniądze. W dodatku jego personel ma własne zdanie na temat pracy, a jedna z barwnych ekspedientek regularnie żywi się żywnością wyrzucaną na śmietnik przez pobliski supermarket. Jest zatem zabawnie, a opisy klientów wielbicieli angielskiego poczucia humoru wyprawią wprost do nieba. Do tego dochodzą cytaty z Orwella, który wspomina swoją pracę antykwariusza, zatem możemy mieć przynajmniej ślad obcowania z literaturą nieco inną niż błyskotliwa memuarystyka. Za to wnioski z lektury są porażające.
Białostoczanie z pewnością pamiętają kwietniowe targi książki – imprezę, na którą przychodzą tłumy w dodatku połączone z festiwalem literackim „Na pograniczu kultur”, wytrawni wielbiciele literatury dołożą do puli jesienny festiwal literacki „Zebrane” i co z tego. Otóż okazuje się, że ów Shaun Bythell odkupił od starego antykwariusza antykwariat w miasteczku liczącym około 1000 mieszkańców (słownie: tysiąca) i nie jest jedynym antykwariatem ani księgarnią. Bo władze Szkocji postanowiły promować Wigtown, gdzie Bythell pracuje jako Szkockie miasto książki. Są w nim dwa festiwale literackie, a jesienny ma budżet rzędu 60 tys. funtów!. Księgarze mają zespół koncertujący po księgarniach i antykwariatach, w czasie imprezy działa festiwalowe radio, ba, w opisywanym antykwariacie stoi nawet „łóżko festiwalowe”. Często śpi w nim ktoś z personelu, a na czas festiwalu mogą je sobie wynająć zapobiegliwi przyjezdni. Nie wierzycie – sprawdźcie w Wikipedii. I taka promocja Szkocji idzie w świat, bo do Wigtown przyjeżdżają ludzie z różnych zakątków kuli ziemskiej. Czy zatem Białystok marnuje swój potencjał literackich festiwali przy populacji 300 razy większej od miasteczka z „Pamiętnika księgarza”?
Odpowiedź nasuwa się tylko jedna. I choćby z tego powodu przetłumaczoną przez Dorotę Malinę książkę Shauna Bythella warto przeczytać, nawet jeśli po piątku 30 stycznia, jest sobota 31 grudnia. Korekta też ludzie.
Rzeszów. Spacer szlakiem sklepów i warsztatów z okresu okupacji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?