Raut, zdrajcy, biała flaga i brak absolutorium

Od wyborów samorządowych w listopadzie 20014 roku, układ sił w radzie miasta ani drgnie. Większość ma klub PiS, który po niedawnym przejściu lidera obozu prezydenckiego Marcina Szczudły, jeszcze bardziej arytmetycznie wzmocnił swoją pozycję. Z tego punktu widzenia, głosowanie (planowane pod koniec czerwca) nad brakiem absolutorium dla prezydenta Tadeusza Truskolaskiego wydaje się teoretycznie przesądzone. W przeciwnym razie większość w radzie musiałaby postąpić wbrew logice: nie poprzeć wniosku komisji rewizyjnej, w której ma przewagę. To, że taki scenariusz z pozoru wydaje się mało prawdopodobny, pokazał ubiegły rok, gdy radni PiS byli murem za wetem miejskich rewizorów. Nie potrafili go jednak obronić do końca, bo zamiast walczyć o swoje racje przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym, wywiesili białą flagę. Tłumaczenia, że dalsza walka nie miała sensu, bo prezydent i tak był w okresie ochronnym, zakrawała na łabędzi śpiew. Bo w takim razie po co było wszczynać awanturę? W tym roku sytuacja jest zupełnie inna - Tadeusz Truskolaski nie ma już nad sobą parasola prawnego. Krąży nad nim widmo referendum o jego odwołanie.

W tym kontekście znaczenia nabiera piknik, który 25 czerwca odbędzie się przed Teatrem Dramatycznym. Zastąpił on ubiegłoroczny grill, ale tradycja świętowania w Dniach Miasta sięga słynnych rautów. To była zupełnie inna forma niż zapowiadane piknikowanie. Mniej obywatelska, bardziej nastawiona na zamknięty krąg akolitów. Warto jednak wspomnieć o jednym, szczególnym wymiarze tamtych rautów. Obecność na nim choć jednego radnego spoza ówczesnego obozu prezydenckiego, mogła być zwiastunem tego, że prezydent otrzyma absolutorium. Do tego stopnia, że niektórzy wystraszyli się prewencyjnego potępienia i zostali w domu.

Podobnie może być w tym roku. Tym bardziej, że sam klub PiS nie do końca jest monolitem. Różne się w nim ścierają interesy. Być może niektórym radnym bardziej opłacalne będzie głosowanie wbrew logice. Nawet jeśli nie pojawią się na pikniku.