Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Puszcza Knyszyńska. Nadleśnictwo Żednia ma swoje tajemnice

Adam Czesław Dobroński [email protected]
Nadleśnictwo Żednia to część Puszczy Knyszyńskiej
Nadleśnictwo Żednia to część Puszczy Knyszyńskiej
Lato tuż, tuż, na spragnionych odpoczynku czekają podlaskie puszcze. Z Białegostoku najbliżej do Knyszyńskiej, ta obejmuje i bory należące do Nadleśnictwa Żednia. Pięknie tu i arcyciekawie, a dojazd dogodny.

Jest to nadleśnictwo na miarę wręcz powiatu, liczy ponad 30 tys. hektarów, sięga od rzeki Supraśl na północy, po Narew na południu, od Zabłudowa na zachodzie do wschodniej granicy RP, składa się z 20 leśnictw. Ma swoje wyniosłości (góra św. Anny) i rozległe bagna, różne gatunki borów, uroczyska i ostoje zwierząt, dwa rezerwaty (Gorbacz, Las Cieliczański).

Zielone królestwo

Wśród mieszkańców naliczono (stan na 10 III 2013 r.) 1077 jeleni i 1813 saren, tudzież 1363 dzików. Do tego dodać trzeba arystokrację leśną (183 łosie i kilka gościnnie bawiących żubrów) oraz rajzerów budzących szczególne zainteresowanie (55 wilki, 19 rysiów). Są oczywiście bażanty, bobry (843), borsuki, cietrzewie (tylko 6), jarząbki, jenoty, kuny, kuropatwy, lisy, norki, piżmaki, wydry, zające. Jakby zliczyć leśną zwierzynę, to otrzymamy populację na miarę miasta przyzwoitej wielkości. A jakby dodać fruwających: czuchających, ćwierkających, gęgających, gulgoczących, gwiżdżących, klekoczących (są i czarne bociany), kukających, kwaczących, kwilących, pohukujących, plaskających, szczebioczących, czyniących trele, to zagrzeją się kalkulatory.

Prawdą jest, że nadleśnictwo ma swoje zadania gospodarcze (150 tys. m3 drewna rocznie), radości i problemy, infrastrukturę, budżet i ambitne plany, 75 osób zatrudnionych, przyjaciół i bliżej nieokreśloną ilość kłusowników (ubywa!), turystów (są szlaki), grzybiarzy (oby z klasą!).

To wielkie przedsiębiorstwo, którym dowodzi nadleśniczy mgr inż. Mirosław Sienkiewicz.

Historia lasem pisana

Takie nadleśnictwo, to i kraina historyczna z miastami (Michałowo, Zabłudów), wioskami i osadami, ze stacjami kolejowymi (w większości niestety już byłymi). W lasach kryją się leśniczówki i gajówki, przysiółki i osady, pojedyncze zagrody, szkółki (leśne). Znajdowały się także rezydencje letnie (np. Hasbachów w Stanku), folwarki (Rudnica), fabryki, tartaki, smolarnie. Lasy nadleśnictwa Żednia przecina stary gościniec z Warszawy przez Granne (przeprawa przez Bug), Wyszki i Zabłudów do Grodna, którym podróżowali królowie i naczelnik Tadeusz Kościuszko.

Zachował się trakt napoleoński, którym w 1812 roku pociągnęły na Moskwę oddziały Wielkiej Armii ("mały kapral", a wielki cesarz Francuzów przejechał Traktem Kowieńskim przez Łomżę). Ważną rolę pełniła i pełni szosa Białystok - Królowy Most - Wołkowysk, wykończona na życzenie sztabowców carskich, poprawiona przez Niemców w czasie II wojny światowej i unowocześniona niedawno, choć obecnie z dziurami i ograniczeniami szybkości do 50 km/godz. Mało kto pamięta, że była to szosa dramatycznych odwrotów: w sierpniu 1915 r. (Rosjanie), we wrześniu 1939 (Polacy), w czerwcu 1941 (Sowieci) i w lipcu 1944 r. (Niemcy).

Łzawią oczy, gdy patrzy się na brzózki rosnące na torach postojowych stacji Żednia. Kolej Białystok - Baranowicze - Moskwa (1886 r.) dla przemysłowców białostockich była arterią życia i bogactwa, umożliwiała eksport sukna na wschodnie połacie Imperium, do Chin. Dobrze służyła mieszkańcom w II RP i PRL, przyczyniła się do rozwoju wielu miejscowości. Przepraszam za wątek osobisty, ale jak spojrzałem na drewniany budynek dworcowy w Żedni (piękny murowany "pałac" wysadzili w powietrze saperzy niemieccy), to wrócił widok rzeszy sobotnich grzybiarzy. Z koszami pachnącymi lasem, siedzących na ławkach, lub leżących na trawie, gawędzących pogodnie i bynajmniej nie o kleszczach. Świst parowozu kończył tę sjestę, pora było wracać do miasta.

Groby

Niestety, lasy, to również cmentarze grobów rozproszonych, w większości utajnionych, zapomnianych. Pamięć dziedziczona przez pokolenia w najlepszym przypadku sięga epizodów z XIX wieku, głównie lat 1863-1864. Na opisywanym terenie są także miejsca obozowania partii "leśnych" i starć zbrojnych (Kołodno, Królowy Most), a 24 maja odbędzie się o godz. 11 uroczystość przywrócenia trzech krzyży powstańczych na obszarze leśnictwa Słomianka. O tym wydarzeniu napiszę za tydzień, dziś wspomnieć chcę jeszcze o śladach późniejszych wojen, a więc okopach i rowach łącznikowych, lejach po bombach, mogiłach ofiar wojskowych i cywilnych. Puszcza jest ubogacona krzyżami: katolickimi i prawosławnymi, nowymi i starymi, bezimiennymi, czasem z datą, niekiedy z intencją, z figurkami Chrystusa i świątkami. Widziałem nawet krzyż z tabliczką, w której dziurę wydziobał dzięcioł. Na pewno stawiano je z różnych powodów, często dla uczczenia pamięci zmarłych, zabitych, zamordowanych: Rosjan z 1941 i 1944 r., ofiar z czasów okupacji niemieckiej (przykładem pomnik spacyfikowanej wsi Popówka), walk partyzanckich i porachunków powojennych.

Niektóre opowieści mogą bulwersować, bo wspomina się ponuro "komorników", czyli bandziorów podszywających się pod partyzantów, chodzących po wojnie za rabunkiem (po komorach), łotrów w stylu "Janeczka". Są pomniki wywiezionych rodzin osadników (Zacisze koło Zabłudowa) i leśników, symboliczne upamiętnienia tych, co po prostu nie wrócili

Są i gaworzenia o duchach leśnych, tajemnicach skrytych w gąszczach, namiętnościach i zbrodniach. O dzwonie skrytym w Żedni i kasach pełnych złotych rubli. W jakiś czas po przetoczeniu się frontu wracała z przymusowych robót w III Rzeszy kobieta. Była młoda, miała na szyi łańcuszek z krzyżykiem, srebrny, może złoty. Zanocowała w domu pod lasem, rano ruszyła dalej, zbolałe nogi niosły raźno, pachniało już domem rodzinnym. Nie wiedziała, że w trop za nią ruszył X, któremu czart pomieszał w głowie. Pochwycił kobietę, zgwałcił, potem zabił, zerwał z szyi łańcuszek, zwłoki przysypał mchem. Ktoś je znalazł i pogrzebał, ktoś zapamiętał, do jakiej wsi ofiara zmierzała, wysłano tam wici żałobne. Przyjechali bliscy z księdzem, zabrali zamordowaną. Czas był taki, że przemilczano zbrodnię, choć szeptano po cichu, kto mógł jej dokonać. A długo, długo potem rozeszła się wieść sensacyjna, bo w lesie, na miejscu zabójstwa stanął pomnik, ktoś przynosił nocą kwiaty, a bywało, że paliła się świeczka. Szeptano, że to sumienie dręczy zabójcę.

Żednia

Bracia Kozłowscy - Henryk i Władysław mieszkali przed wojną w Stanku, ojciec Wacław był gajowym. To sybiracy, ich opowieść o Hasbachu i licznych przypadkach życiowych przekażę innym razem. O Żedni opowiadają, że była to miejscowość tętniąca życiem, ze wspomnianym dworcem PKP, pobliskim wielkim tartakiem, pocztą, sklepami. Mieszkało w niej kilkadziesiąt osób (48 w 1921 r.), bywali wcale liczni letnicy. Sosny ścinano "rybkami", piłami tak giętkimi, że opasywano się nimi, a grały przy pracy, jak prawdziwe instrumenty muzyczne.

Drzewa z pomocą długich bosaków walono pokotem. Potem ładowano je z pomocą lad, albo i bez tych zmyślnych urządzeń, jeśli koń był silny i zręczny. Ze składowiska kloce zwożono do tartaku dwoma kolejkami, deski ładowano na wagony i słano w świat. Tartak zbudowała firma niemiecka, ale dyrektorem był Ukrainiec, aresztowany przez NKWD, wywieziony na Sybir, gdzie dokończył żywota. Jednak początek Żedni dał ponoć w XVIII w. młyn wodny.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny