Wygrana we Wrocławiu na pewno pomoże nam zapomnieć o ostatnich niepowodzeniach i w lepszych humorach będziemy przygotowywać się do piątkowego meczu z Górnikiem Zabrze - mówi Dawid Plizga, pomocnik żółto-czerwonych.
Po ostatniej porażce w Kielcach z Koroną 1:4, trener Jagi Piotr Stokowiec przemeblował swój zespół. Od początku postawił na rezerwowego bramkarza Krzysztofa Barana, który i tak w piątek będzie bronił z konieczności (Jakub Słowik pauzuje za czerwoną kartkę). Ponadto na boisku pojawili się m.in. George Popchadze i absolutny debiutant wśród żółto-czerwonych Adam Waszkiewicz.
- To 19-letni zawodnik, który z tej grupy młodszych wygląda chyba najbardziej dojrzale. Dobrze prezentował się na treningach i uczciwie zapracował na swoją szansę - przyznał przed meczem Stokowiec.
W pierwszej połowie na boisku dość długo nie działo się nic ciekawego. Oba zespoły nie forsowały tempa i czekały raczej na błąd przeciwnika. Tych też było niewiele - wrocławianie poważnie zagrozili białostockiej bramce tylko raz, kiedy w 35. minucie po strzale Mateusza Cetnarskiego piłkę nad poprzeczką z trudem przeniósł Baran. Jagiellończycy chwilę później odpowiedzieli akcją Plizgi, który przelobował już Mariana Kelemena, lecz Rafał Grodzicki wybił piłkę z pustej bramki.
W drugiej połowie emocji było więcej. Już pięć minut po wznowieniu gry białostoczanie zdobyli gola, którego sędzia niesłusznie nie uznał. Plizga podał w tempo do Jana Pawłowskiego, a ten skierował piłkę do siatki obok bezradnego Kelemena. Niestety, arbiter liniowy dopatrzył się spalonego, którego wykluczyły powtórki telewizyjne.
Gospodarze po tej sytuacji mieli kilka dobrych okazji. Marco Paixao mógł m.in. przelobować Barana, jednak uderzył piłkę za lekko.
W poczynaniach gospodarzy było jednak widać brak Sebastiana Mili, który z powodu kontuzji nie pojawił się na boisku. Ichoć wrocławianie mieli sporo stałych fragmentów gry, to nie było po nich zagrożenia. Najbliżej szczęścia był w 70. minucie Przemysław Kaźmierczak, którego uderzenie z rzutu wolnego pośredniego (podyktowanego za niebezpieczne zagranie Ugo Ukaha w polu karnym) zablokował Alexis Norambuena i piłka przeszła minimalnie obok słupka białostockiej bramki.
W końcówce doszło do nieprzyjemniej sytuacji, bowiem bardzo groźnej kontuzji stawu skokowego nabawił się Pawłowski. Zawodnik Jagi z wykrzywioną od bólu twarzą został odwieziony do szpitala.
Ta sytuacja nie zeprymowała jednak białostoczan, którzy w doliczonym czasie gry przeprowadzili akcję na wagę zwycięstwa. Popchadze ograł na lewym skrzydle Taeusza Sochę, dośrodkował na pole karne, a tam pozostawiony bez opieki Paweł Drażba dopełnił formalności.
- Dostałem dobrą piłkę, która praktycznie sama wpadła mi na głowę. Bardzo się cieszymy z tego awansu - komentuje uradowany 19-latek.
Mądrze broniący się białostoczanie nie dali już sobie odebrać wygranej, choć sędzia doliczył aż siedem minut.
Wynik 1/8 finału. Śląsk Wrocław - Jagiellonia Białystok 0:1 (0:0).
Bramka: 0:1 - Drażba (90). Żółte kartki: Gavish, Stevanovic - Popchadze, Norambuena. Sędziował: Jarosław Rynkiewicz (Gorzów Wlkp.). Widzów: 11 403.
Śląsk: Kelemen - Gavish, Grodzicki, Pawelec (90. Więzik), Dudu, Stevanovic, Kaźmierczak, Plaku, Cetnarski (87. Ostrowski), Patejuk (75. Socha), Paixao.
Jagiellonia: Baran - Waszkiewicz, Ukah, Pazdan, Popkhadze, Pawłowski (89. Dzalamidze), Dźwigała, Norambuena, Plizga (63. Drażba), Quintana, Piątkowski (80. Balaj).
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?