Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemyt spirytusu, eteru, materiałów i pieprzu

Włodzimierz Jarmolik
Włodzimierz Jarmolik
Włodzimierz Jarmolik Archiwum
Najbardziej znanym przemytnikiem II RP był Sergiusz Piasecki, awanturnik jakich mało, przestępca, szpieg, pensjonariusz ciężkich więzień, wreszcie poczytny pisarz, autor m.in. przemytniczej odysei "Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy".

Białystok i przedwojenne województwo białostockie także miały swoją przemytniczą historię. Już onegdaj pisałem o przemycie sacharyny w naszych stronach. Teraz będzie o innych towarach, które omijały wszelkie podatki, opłaty celne czy akcyzy. Ich sprawdzaniem i dystrybucją trudnili się zarówno rekiny miejscowego, czarnego rynku, jak też mało przemytnicze płotki.

Sąsiadem naszego regionu były w okresie międzywojennym Litwa i Prusy Wschodnie. Właśnie stamtąd szła do Białegostoku i całego województwa moc zakazanych prawem produktów. Bogacili się na tym przemytnicy z Augustowa, Grajewa, Suwałk czy Szczuczyna. Ot choćby taki S. Hepner, grajewianin, którzy jeszcze przed I wojną światową pomagał ojcu w skupowaniu po wsiach warzyw, zaś od roku 1919 rozpoczął, dzięki zaangażowaniu się w przemytnicze machinacje, żywot zamożnego przedsiębiorcy. Finansował szajki kontrabandzistów i zarabiał na tym setki tysięcy złotych.

Ze względu na różnicę w cenach warto było szmuglować z Prus materiały tekstylne, np. jedwabie czy koronki, nową odzież, a zwłaszcza futra. Przez miejscowości Raczki czy Wiżajny przechodziły, zakazane transporty. Niektóre z nich według śledztwa prowadzonego w 1930 roku warte były nawet 25 tysięcy dolarów.

Przemycane z Prus towary były w Białymstoku rozdzielane na potrzeby miejscowych odbiorców, jak też opychano dalej. Chłonna była zwłaszcza Warszawa, której żydowscy kupcy przyjmowali każdą ilość nawet najbardziej trefnych materiałów czy osobistej garderoby.

Przez granicę z Prusami Wschodnimi przewożone po kryjomu w różnych schowkach takie towary objęte granicznym embargiem, jak tytoń, gotowe papierosy, kamienie do zapalniczek, mydło, a nawet narkotyki. Te ostatnie w latach 30. ubiegłego wieku poszukiwane nie tylko w sferach artystycznych czy urzędniczych Warszawy lub Krakowa. Również w samym Białymstoku znajdowali się spragnieni kokainy nabywcy. Oczywiście rozprowadzanie narkotyków było ryzykowne, w razie wpadki można było zainkasować nawet pięcioletni wyrok.

Przemytnicy, którzy operowali na granicy z Litwą, swoje majątki zawdzięczali przede wszystkim przepędowi do Polski stad bydła. Proceder ten rozpoczął się już w 1919 roku. Ówczesna niestabilna sytuacja, jeszcze prawie wojenna, pozwalała sprytnym oszustem udawać dostawców wojskowych mających pliki papierów poświadczających ich rzekomo legalną działalność. Tą drogą, oprócz bydła, szły w nasze strony także całe tabuny koni. Potrzebowała ich mocno zdewastowana wieś, a i Białystok też miał z tego korzyść, zwłaszcza miejscowi transportowcy i dorożkarzy.

Zawodowi przemytnicy nie ograniczali się oczywiście tylko do sprowadzonych towarów. Szukali braków na rynku i natychmiast na nie reagowali. Było to widać zwłaszcza w kryzysowych w latach 30. W 1932 roku lotna brygada kontroli przy Izbie Skarbowej w Białymstoku rozpracowała szajkę sprowadzającą z Niemiec duże ilości spirytusu i eteru. W latach następnych wpadali w Białymstoku cwaniacy z tonami przemycanych z Gdańska szprotek, wielkiego transportu igieł z Prus czy masy pieprzu z Litwy. Tą ostatnią kontrabandą kierował fryzjer Lejb Miller.

Jeśli istniał tak szeroko rozwinięty przemyt, trzeba było jakoś jemu przeciwdziałać. W pierwszych latach niepodległości brak było wyspecjalizowanych do tego celu służb policyjnych i granicznych. Udawało się jednak od czasu do czasu unieszkodliwić grubszego aferzystę. We wrześniu 1919 roku w pociągu z Białegostoku do Brześcia, dzięki spostrzegawczości konduktora, wpadli dwaj osobnicy ze 125 kg tytoniu.

Oczywiście tam, gdzie sprawa dotyczyła nielegalnych interesów, nie mogło obyć się bez korumpowania policjantów i urzędników odpowiadających za przestrzeganie obowiązującego prawa. Łapówki były czymś nagminnym. Jedynie żołnierze z Korpusu Ochrony Pogranicza okazywali się niepodatni na pokusę złożoną z grubego pliku banknotów, często zielonych.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny