Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przed ogniem uciekli w bieliźnie. Trzy rodziny, w tym kobieta w ciąży, bez dachu nad głową. (wideo z pożaru, zdjęcia)

fot. Jarek Ninkiewicz
Osiem i pół godziny strażacy walczyli z ogniem. Spalony dom nie nadaje się do remontu. Trzeba go rozebrać.
Osiem i pół godziny strażacy walczyli z ogniem. Spalony dom nie nadaje się do remontu. Trzeba go rozebrać. fot. Jarek Ninkiewicz
Uciekli przed ogniem tylko w piżamach. Ojciec i jego partnerka są w szoku. Ciężarna córka trafiła do szpitala. W poniedziałek nad ranem w Nowym Klewinowie spłonął dom, w którym mieszkały trzy rodziny.

[galeria_glowna]

Potrzebna pomoc

Potrzebna pomoc

Z rodziną Tomkielów można się skontaktować:
nr tel.: 502 765 465,
tymczasowy adres: ul. Osiedlowa 6, Juchnowiec.

Taka tragedia. Stracili wszystko. Nie zostało nic - załamuje ręce Barbara Tomkiel, kuzynka pogorzelców.

Ogień wybuchł w poniedziałek w Nowym Klewinowie, gmina Juchnowiec, kiedy domownicy jeszcze spali. W budynku był Eugeniusz Tomkiel, jego partnerka i córka Kamila, która jest w szóstym miesiącu ciąży. Kilkanaście minut po godzinie 6 zaczęło się tlić w piwnicy.

- Ogień zauważyła partnerka taty. To ona mnie obudziła. Wybiegliśmy przez dom. I zaraz wszystko już płonęło - pani Kamila nie może powstrzymać łez.

- Wyszli w tym, w czym spali. W samych piżamach i bieliźnie - opowiada jedna z sąsiadek. - Było zimno, więc przynieśliśmy im koce.

Sąsiedzi zawiadomili straż. Ratowali zaparkowane w garażach auta. Wybili w samochodach szyby i wypchnęli je na sąsiednie podwórko.

Ogień bardzo szybko się rozprzestrzeniał po drewnianej konstrukcji budynku. Płomienie było widać kilka kilometrów dalej.

Do akcji ruszyło 15 zastępów straży. 66 strażaków przez ponad osiem godzin gasiło dom.

Pogorzelcy są w szoku. Nie potrafią mówić o tym, co się stało. Pani Kamila trafiła do szpitala.

- Ten dom był oczkiem w głowie Eugeniusza - mówi Barbara Tomkiel.

Sam go wybudował. Dom był duży, ładny, drewniany. Pan Eugeniusz mieszkał z partnerką w jednej jego części. Dwa inne mieszkania zajmowały jego córki. Drugiej z nich, jej męża i sześcioletniego syna w czasie pożaru nie było w domu. Pojechali na święta na Śląsk.

- Zadzwoniliśmy do nich. Powiedzieliśmy, żeby się nie śpieszyli. Tu nie ma do czego wracać - opowiada Marta Ogrodnik, kuzynka Tomkielów.

Na razie pogorzelcami zajęła się rodzina. U niej mieszkają. Sąsiedzi przynieśli ubrania.

Tomkielowie nie wiedzą, co będzie dalej, gdzie zamieszkają. Nie mają dokumentów, ubrań ani rzeczy osobistych. Wiadomo, że dom trzeba będzie rozebrać. Ogień strawił wszystko. Straty szacuje się na 800 tysięcy złotych.

Przyczyny pożaru będzie ustalać policja. Prawdopodobnie zawiodło centralne ogrzewanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny