Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratura: Chciał zabić siebie i całą rodzinę

(ika)
– Krzyczałam żeby puścił kierownicę. Myślałam, że to koniec – zeznała żona oskarżonego o usiłowanie zabójstwa.
– Krzyczałam żeby puścił kierownicę. Myślałam, że to koniec – zeznała żona oskarżonego o usiłowanie zabójstwa. Archiwum
40-letni Marek S. jechał mercedesem z żoną i czterema córkami. Według prokuratury, celowo zjechał na przeciwległy pas ruchu.

Czerwiec 2012 roku, godzina 16. Dobre warunki na drodze. Niewielki ruch. Za kierownicą siedział Marek S. Obok jego żona. Na tylnym siedzeniu - cztery córki. Najmłodsza miała 3 latka. Najstarsza 20. To mieszkańcy jednej z podbiałostockich gmin. Tego dnia wracali spod Lublina. Ojciec zamiast prosto do domu kluczył między Białymstokiem a Knyszynem.

Twierdził, że ktoś ich śledzi. Był niespokojny. Nagle zjechał autem na przeciwległy pas ruchu.

- Zobaczyłam tira. Mąż jechał prosto na niego - opowiadała wczoraj w sądzie żona Marka S.

- Chwyciłam za kierownicę. Ile miałam sił, próbowała odbić w prawo, mąż ciągnął ją w lewo.

Dzięki kobiecie samochód jedynie otarł się bokiem o ciężarową scanię. Po chwili jednak Marek S. znów zjechał na niewłaściwy pas. Stracił panowanie nad autem i, tuż przed kolejnym samochodem, prowadzony przez 40-latka mercedes vito wpadł do rowu.

- Zapadła straszliwa cisza - zeznawała 39-latka. - Zobaczyłam, że dzieci żyją i się ruszają. Najmłodsza córka miała krew na twarzy od pękniętej szyby.

Rodzina trafiła do szpitala. Obrażenia okazały się niegroźne.
Zdaniem prokuratury nie był to wypadek, ale próba samobójcza i usiłowanie zabójstwa. Marek S. stanął wczoraj za to przed sądem. Grozi mu nawet dożywocie.

- Nie przyznaję się do zarzutów i odmawiam składania wyjaśnień - powiedział krótko. W czasie wcześniejszych przesłuchań zapewniał, że nie mógłby skrzywdzić swojej rodziny. - Kocham ją - podkreślał. Zkażdym kolejnym pytaniem sądu otwiera się coraz bardziej: - Byłem wtedy wyczerpany psychicznie - wyjaśniał. - Straciłem świadomość. Zdarzenia nie pamiętam.

Przyznał, że w tamtym okresie nadużywał alkoholu. Jego firma budowlana miała poważne problemy finansowe. Był też szantażowany przez osoby, które miały zmuszać go do płacenia po kilka tysięcy zł miesięcznie haraczu. S. mówił, że w maju 2012 roku był im już dłużny ok. 16 tys. zł.

W tej sytuacji zaczął myśleć o samobójstwie. Świadczą o tym znalezione listy pożegnalne. W obawie przed mafią na kilka dni ukrył swoją rodzinę w domku letniskowym pod Lublinem. To właśnie w drodze stamtąd o mało nie doszło do tragedii.

- Chciałem ze sobą skończyć - przyznał 40-latek. - Ale nie zrobiłbym nic złego swojej rodzinie.

Następna rozprawa w maju.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny