Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Ida Kinalska to historia białostockiej medycyny. Opowiedziała nam o swoim ciekawym życiu

Agata Sawczenko
Agata Sawczenko
Profesor Ida Kinalska w tym roku skończyła dokładnie 90 lat!
Profesor Ida Kinalska w tym roku skończyła dokładnie 90 lat! Agata Sawczenko
Stworzyła białostocką diabetologię, endokrynologię i sama wychowała ośmiu profesorów. Na Uniwersytecie Medycznym (wcześniej była to Akademia Medyczna) profesor Ida Kinalska przepracowała 60 lat. Nic dziwnego, że dziś młodsi koledzy po fachu mówią o niej „prorokini” czy „królowa”

Był tort, życzenia, przemówienia i mnóstwo wzruszeń. Koledzy lekarze, a właściwie wychowankowie, podczas konferencji naukowej z dziedziny diabetologii i endokrynologii zgotowali profesor Idzie Kinalskiej nie lada niespodziankę.

- Rektor, dziekan, cała palestra to moi wychowankowie. Pamiętali o mnie. Co prawda wiedziałam, że coś mi szykują, ale nie wiedziałam, że spotkanie będzie aż tak huczne, że przyjadą lekarze z całej Polski. Dowiedziałam się przynajmniej, jaka ja genialna - mówi ze śmiechem profesor Ida Kinalska, twórczyni białostockiej diabetologii i endokrynologii, która w tym roku skończyła dokładnie 90 lat!

Białostoczanka, ale nie z Białegostoku

Profesor Kinalska kojarzona jest z Białymstokiem, tu pracowała, tu ma rodzinę, zresztą - jak mówi - czuje się już dziś stuprocentową białostoczanką. Ale urodziła się zupełnie gdzie indziej, w Dziwniszkach na terenie dzisiejszej Litwy. - Miałam to szczęście, że w ogóle nie widziałam wojny, bo Niemców u nas nie było - mówi prof. Ida Kinalska. Byli za to sowieci. - Wszyscy uciekali, jak dowiedzieliśmy się, że idą. Ale mój tata był przekonany, że to nasi bracia, że krzywdy nam nie zrobią... Ale „bracia”, jak tylko przyjechali, zabrali ojca do obozu, najgorszego - wspomina.

Sześcioletnią Idę i jej mamę wyrzucili z mieszkania, które - jako nauczycielska rodzina - zajmowali przy szkole. Nikt z sąsiadów nie przyjął ich pod swój dach. Tak się bali. Okazało się zresztą, że ta gościna i tak na nic by im była. Bo sowieci przyszli o trzeciej w nocy, kazali się zbierać. Załadowali je obie w bydlęce wagony i powieźli w głąb Syberii.

- Co było dalej, nie będę chyba opowiadać. Bo tak strasznie jestem zdenerwowana za każdym razem, jak o tym mówię - przyznaje dziś profesor Kinalska. - Bo to, co myśmy przeżyły... Nie wiadomo za co... Bez żadnej winy...

Pociąg jechał wiele nocy, w dzień wagony stały, pilnowane przez strażników z karabinami. Nie odzywali się ani słówkiem. A w środku niepewni swego losu idzie.

- Przejechaliśmy w końcu Wołgę, rzekę wielką jak morze. Przywieźli nas do kołchozu w Kazachstanie, rzucili w step - opowiada.

Tam spędziły pięć lat. Profesor Kinalska napisała zresztą później o tych czasach książkę.

- Potem ojciec wrócił do nas z więzienia. Zaciągnął się do Armii Andersa. Stalin zezwolił, by go z więzienia wypuścić, by mógł iść na front - wspomina profesor Kinalska.

Generał Anders zarządził wtedy, by rodziny się nie rozdzielały, by wszyscy wracali razem. Niestety, mała Ida zachorowała na tyfus plamisty. Żołnierze bali się, że pozaraża innych. Zdecydowali, że ma wysiąść na najbliższej stacji.

- Mama sobie nabiła termometr, że niby też ma gorączkę. I nas obie wysadzili na nieznanej stacji - wspomina Kinalska.

Pamięta, że spotkały wtedy lekarkę - Kristinię Pietrowną, która bardzo im pomogła. I w dodatku - jak opowiada pani Ida - była niezwykle sympatyczna.

W tym przypadkowym mieście spotkały też Żyda-komunistę, który nawet synów nazwał Józio i Włodek, po Stalinie i Leninie. Ale również bardzo im pomógł, doradzał, tłumaczył.

- Zapiszcie się do Związku Patriotów Polskich; to nic, że to komunistyczna organizacja. Jak się nie zapiszecie, zapomną o was i zgnijecie tu, bo nikt tu wam nie daruje, że mąż jest w armii Andersa - mówił.

Mama się w końcu zapisała. I pewnego dnia gruchnęła wiadomość: będzie pociąg do Polski! Wszyscy poszli na stację. Czekali. Nikt nie wiedział, kiedy pociąg przyjedzie, kiedy odjedzie, ale nikt nie ruszał się na krok, tak wszyscy chcieli do ojczyzny.
W końcu przyjechał: wagonów mało, ludzi dużo. A wszyscy chcieli jechać. I wszyscy ruszyli do środka.

Ludzie byli na dachu, czepiali się drzwi. Ale dojechaliśmy. Do Polski - uśmiecha się Ida Kinalska.

Tu też jednak nie skończyła się ich tułaczka. Były w Opolu, w Gnieźnie, do którego przyjechał po nie daleki wuj i zabrał je do siebie, do Mławy. Tam się dowiedziały, że dziadek z babcią są w Białymstoku. Przyjechały boso. I w dodatku z jakim bagażem! - Ja niosłam w ręku garnek aluminiowy, talerz, dwa widelce i dwie łyżki. Mama miała walizkę z kocem i kilkoma ubraniami. To był cały nasz dobytek. A Białystok był taki piękny! Prezentował mi się niczym Nowy Jork!

Zamieszkały w jednym pokoju z dziadkiem, babcią, ciocią i dwójką jej dzieci. Ida poszła do szkoły. - Od razu do szóstej klasy, bo miałam przecież już 14 lat.

Prof. Zbigniew Puchalski obchodził jubileusz. Nestor białostockiej chirurgii skończył 90 lat!

Początki wcale łatwe nie były.

- Nie znałam nawet dobrze polskiego alfabetu. A i nikt nie chciał ze mną siedzieć w ławce, bo dziwnie wyglądałam: wysoka, gruba od byle jakiego jedzenia (dopiero po trzech latach przestałam czuć ciągły głód!) i z krótkimi włosami, po tyfusie - opowiada pani profesor.

Pierwsze zdanie z czasopisma

Na szczęście wszystko się poukładało. Ida znalazła koleżankę (która okazała się jej ciocią!), a i w nauce była coraz lepsza - tak, że chwilę później to już każdy chciał z nią siedzieć, zwłaszcza na matematyce, która szła jej wyjątkowo dobrze. Zresztą i później, w liceum, z nauką nie miała kłopotów. Na tyle, że to właśnie ją dyrekcja wytypowała, by bez egzaminów mogła pójść na studia. Chciała iść na chemię, do Warszawy, ale mama namówiła ją na Akademię Medyczną, bo na miejscu, w Białymstoku. Ida pomyślała: W sumie czemu nie? I pojechała na wakacje. Po kilku dniach dostaje od mamy telegram: Przyjeżdżaj natychmiast! Okazało się, że „bilet wstępu” na uczelnię został jej cofnięty - ze względu na „wrogą postawę”, bo przecież z inteligenckiej rodziny, nie należała do ZNP i do tego jeszcze na Syberii była. Musiała zdawać egzaminy jak inni.

- Nieprzygotowana! Bo przecież pojechałam na te wakacje - wspomina dziś pani profesor.

Poszła jednak. I już po wejściu - katastrofa.

Profesor Ida Kinalska skończyła 90 lat! Koledzy lekarze zorganizowali jej benefis. Mamy zdjęcia ze spotkania

- Mieliśmy wchodzić na aulę takimi bocznymi schodami. Wąskie, kręte, a wszyscy się pchali, bo każdy chciał zająć jak najlepsze miejsce. Tak się pchali, że zrzucili mnie, na sam dół. Upadłam na głowę. Wszyscy nade mną ręce łamali. Całą zakrwawioną podnieśli mnie studenci z wyższych roczników, wytarłam twarz i poszłam znów na górę. Na szczęście ktoś zajął mi miejsce z boku sali. Na szczęście, bo za pazuchą miałam takie czasopismo „Problemy”. Bardzo mądre! I był w nim artykuł o genach, bo to akurat był czas, gdy mówili, że wpływ tych genów to wymysł komunistyczny - opowiada profesor Kinalska.

Przyznaje, że wtedy, na egzaminie, spisała pierwsze zdania z czasopisma. Do tej pory je pamięta: „Ostra walka ideologiczna na terenie biologii podzieliła świat na dwa wrogie obozy. Z jednej strony skostniała teoria genetyki, a z drugiej postępowa nauka - cytuje. I śmieje się:

- Zerżnęłam, jak należy!

Za kilka dni znów jednak przeżyła chwile grozy. Bo przez megafon poproszono, by przyszła do gabinetu rektora. Już się bała, że ją zdyskwalifikują. Atu... rektor gratuluje jej, że napisała najlepszą pracę spośród wszystkich kandydatów. Te gratulacje uratowały ją przed faktyczną dyskwalifikacją. Bo komisja znów zadecydowała: Nie przyjmujemy jej. To wróg Polski Ludowej!

Rektor wtedy zaprotestował. Mówi: Przecież już jej pogratulowałem!

- A później, już na studiach, zakochałam się i wyszłam za mąż. Za takiego Kinalskiego, który był nadzwyczajnym chłopakiem - uśmiecha się pani profesor.

Urodziła im się córka, a kilka lat później synowie - bliźniacy. I to spowodowało, że nikt nie chciał jej przyjąć do pracy. Bo wiadomo: dzieci to ciągłe zwolnienia... W końcu ubłagała szefa męża, dyrektora szpitala wojewódzkiego, by zatrudnił ją w laboratorium. Jej zadaniem było robienie amylazy - enzymu, który podaje się pacjentom z chorą trzustką. Profesor Kinalska opracowała nową metodę przygotowywania preparatu. Zaczęła być znana w środowisku, więc zaproponowano jest zorganizowanie laboratorium w klinice chorób wewnętrznych w szpitalu klinicznym. - To dla mnie szansa - pomyślała i zgodziła się. I faktycznie - wkrótce okazało się, że brakuje lekarzy i profesor Kinalską skierowano do pracy z chorymi. - A gdy powstawała endokrynologia i diabetologia, to od razu było wiadomo, że ja to będę organizować. Nikt przecież nie umiał biochemii lepiej - wspomina.

Tadeusz Borowski-Beszta z medalem za zasługi. Twórcę białostockiego hospicjum uhonorował Uniwersytet Medyczny w Białymstoku

W klinice pani profesor założyła studenckie koło naukowe. Studenci sami zaproponowali, że będą badali tarczyce - oznaczali poziom jodu. Mieli przebadanych 10 tysięcy osób! To pomogło jej zweryfikować teorie, które mówiły o tym, ile złego zrobił w Polsce wybuch elektrowni w Czernobylu. Okazało się, że na Polaków promieniowanie wcale nie miało aż tak dużego wpływu, jak na początku wskazywali lekarze.

Profesorów dostawali bez żadnej łaski

Choć profesor Ida Kinalska nie pracuje już od kilku lat, nie zapominają o niej ani pacjenci, ani medycy. Trudno przecież zapomnieć o osobie, która miała tak wielki wkład w białostocką i podlaską medycynę. Sama pani profesor podkreśla:

- Miałam genialnych i pracowitych asystentów. Wszystkie moje dokonania to ich wielka zasługa. Nie było nigdy u nas tak, że ja coś powiedziałam i później musiałam o tym przypominać czy sprawdzać, czy na pewno jest zrobione. Czasami nawet już zapomniałam, co zarządziłam, a oni przychodzili z już gotowym projektem. A ponieważ wiedziałam, jacy są zdolni, to wszyscy u mnie robili doktoraty, habilitacje, a później profesorów dostawali, bez żadnej łaski!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny