Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premierze, wróć do Białegostoku

Tomasz Mikulicz [email protected] tel. 85 748 95 54
Premier Donald Tusk w Białymstoku
Premier Donald Tusk w Białymstoku Anatol Chomicz
Choć lider PO nie odniósł się do ceny za śmieci, a ograniczył się jedynie do krytyki sposobu ich naliczania, to białostoczanie powinni trzymać kciuki, by Donald Tusk jak najczęściej odwiedzał Białystok. Bo tylko tak mogą liczyć na zmianę stanowiska władz miasta w najważniejszych dla mieszkańców sprawach.

Władze miasta jeszcze do zeszłego piątku chciały, by białostoczanie za odbiór odpadów płacili wyłącznie od gospodarstwa domowego. Wponiedziałek koncepcja się zmieniła. Opłata nadal ma być wyliczana od danego gospodarstwa, ale będzie uzależniona od liczby mieszkańców. Co takiego się stało, że władze tak szybko zmieniły zdanie? Powód to ta krótka wypowiedź: "Nasi wyborcy nam tego nie wybaczą. Dlaczego emerytka, właścicielka 25-metrowej kawalerki, ma płacić za odpady tyle samo co mój minister Tomasz Arabski, który mieszka z żoną i czwórką dzieci w 200-metrowej willi?“

Gdyby te kilka zdań wygłosił jakiś radny opozycji lub pojawiły się one na którymś z internetowych forów, nikt by się pewnie nimi nie przejął. Słowa te padły jednak z ust premiera Donalda Tuska, który w zeszły piątek gościł w naszym mieście. W Famie, na zamkniętym spotkaniu z podlaskimi działaczami PO, szef rządzącej partii ostro skarcił władze miasta za nowe opłaty śmieciowe. Zastanówmy się przez chwilę czego byliśmy świadkami. Otóż - ni mniej ni więcej - szef władzy wykonawczej w naszym kraju mówi władzom samorządowym, co powinny robić. Do tego używa słów: "Nasi wyborcy nam tego nie wybaczą“. Wiadomo, że stopień upartyjnienie w naszym kraju sięga nieraz nawet najniższych szczebli gminnych, ale bez przesady. Samorząd powinien być samorządem, a administracja rządowa administracją rządową. Premier mógłby pouczać wojewodę, ale nie prezydenta miasta. Podległość partyjna nie ma w tym przypadku żadnego znaczenia.

Znamienny jest też fakt, że kiedy Donald Tusk wygłosił te słowa, żaden z podlaskich samorządowców dosadnie nie wytknął mu, że to właśnie jego rząd wprowadził prawo, które - można się spodziewać - narobi w śmieciach sporo bałaganu. Apamiętajmy, że zsamorządów z całego kraju płyną prośby o uelastycznienia systemu. Premier co prawda niepodziewanie zapowiedział, że rozważana jest możliwość łączenia metod naliczania podatku, ale nie został do tego przez nikogo z sali nagabnięty.
Ktoś może powiedzieć, że dyskusji z premierem nie było, bo każdy się go boi. Jedno jego słowo i w następnych wyborach może nie być dyskutanta na liście. Nie dotyczy to tylko Platformy Obywatelskiej. Można przypuszczać, że tak samo jest w innych partiach: to, co powie wódz jest świętością i dlatego za wodzem wierni. Nie zmienia to jednak faktu, że władze samorządowe - bez względu na to jaką partię popierają - powinny dbać o przynajmniej minimalną autonomię od wasalizmu politycznego.

Załóżmy że prezydent Tadeusz Truskolaski (bądź co bądź członkiem partii nie jest) postawiłby się premierowi i nie posłuchał jego sugestii. Można przypuszczać, że przeciw sobie miałby zarówno radnych popierającej go Platformy Obywatelskiej (raczej posłuchaliby premiera), jak i tych mieszkańców, którzy zgodnie z jego koncepcją musieliby płacić więcej. Prezydent pokazałby jednak, że jest niezależny nawet wobec "najwyższych czynników państwowych“, jak sam nazwał premiera Tuska na poniedziałkowej konferencji w tej sprawie. Wybrał jednak inaczej. Efekt jest taki, że choć samorząd okazał się być podległy władzy wykonawczej, to system naliczeń opłat śmieciowych dla większości rodzin będzie mniej korzystny nie tylko od pierwotnej wersji, ale także w stosunku do tego, co mamy na dzień dzisiejszy, czyli przed rewolucją śmieciowa. Bo w imię czego pięcioosobowa rodzina mieszkająca na 50 metrach ma płacić tyle samo, co minister Arabski mieszkający z żoną i czwórką dzieci w 200-metrowej willi? Nie wspominając, że dla tej pierwszej rodziny 59 złotych do kolosalne pieniądze, dla tej drugiej rodziny - zapewne nie.

W piątek, po spotkaniu szefa PO z działaczami partii, propozycję władz Białegostoku można było podsumować tak: niezadowolony premier, oburzeni mieszkańcy, ale wzbogacony budżet. Po korekcie pod wpływem uwag Donalda Tuska synteza rysuje się tak: ukontentowany premier, budżet nie uszczuplony ani o grosz i jeszcze bardziej oburzeni mieszkańcy.

I skoro już białostockich decydentów ruszyło sumienie partyjne, to powinni pamiętać też o drugiej części wypowiedzi Donalda Tuska, że nie należy przekładać budżetu nad mieszkańców. I choć premier ani słowem nie odniósł się do wysokości opłat (ograniczając się jedynie do krytyki sposobu ich naliczania), to białostoczanie powinni trzymać kciuki, by Donald Tusk mimo wszystko jak najczęściej odwiedzał Białystok. Bo tylko tak mogą liczyć na zmianę stanowiska władz miasta w najważniejszych dla mieszkańców sprawach. Ciekawe co by było, gdyby premier stwierdził, że władze nie powinny sprzedawać - przynoszącego dochody - MPEC-u? Albo jaki jest sens w klikaniu biletem miesięcznym po każdym wejściu do autobusu? W powyższych sprawach radni PO i prezydent z miejsca musieliby - zgodnie z logiką zaprezentowaną przez nich po słowach premiera o śmieciach - zmienić zdanie. Bo pryncypałowi partyjnemu nigdy się nie odmawia, mieszkańcom - tak.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny