W środę nad ranem w jego domu wybuchł pożar. Mężczyzna twierdzi, że ktoś celowo podpalił jego dom.
Nic nie czułem ani nie słyszałem - opowiada pan Jerzy. - Obudziło mnie dopiero walenie w drzwi. Zszedłem na dół, ale nikogo nie było. Wtedy też zobaczyłem, że pali się dach domu.
Mężczyzna szybko wybiegł na ulicę. Chciał skorzystać z telefonu na poczcie, ale ta była zamknieta. O wezwanie strażaków poprosił jednego z taksówkarzy, który stał na pobliskim postoju.
W akcji uczestniczyło sześć zastępów strażaków. Gdy przyjechali na miejsce z okien poddasza buchały gorące płomienie.
- Jeszcze 15 minut, a spaliłbym się żywcem - twierdzi mężczyzna.
Pan Jerzy sam nocował w domu. Jego żona i córka obecnie przebywają w Londynie. Miały przyjechać na święta. - Jeszcze za parę godzin przed pożarem rozmawiałem z żoną - opowiada. - Pytałem kiedy przyjadą, a teraz... Nie mają po co tu wracać.
Spaliło się całe poddasze. Meble, szafy, dywany, łóżka. Strażacy oszacowali straty na 120 tysięcy złotych. Nie określili jednak, co mogłoby wywołać pożar.
Pan Jerzy uważa, że ktoś celowo podpalil budynek. Strażacy nie określil, co było przyczyną pożaru. Sprawę będzie teraz wyjaśniac policja.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?