Dosłownie, bo wczoraj po raz pierwszy pociąg onegdaj nazwany polskim pendolino (czyli: wahadełko) po raz pierwszy przywiózł pasażerów do Białegostoku. Jednak nie był to premierowy kurs po tej stronie Wisły, bo dzień wcześniej taki sam skład pojechał z Warszawy do Lublina. I znowu stolica sąsiedniego województwa była przed stolicą Podlaskiego. Nie dość, że ma lotnisko, od zawsze miała też lepsze widoki na S-19, to jeszcze wykazała swoją wyższość na szynach.
O wiele ważniejsze od tych łamigłówek logistyczno-lobbystycznych jest to, ilu wysiadło pasażerów z superpociągu na białostockim dworcu. Ze trzydziestu. Za chwilę podniosą się głosy, że jak tak dalej pójdzie to w ogóle zabiorą nam pociągi. Z kolei bardziej umiarkowani optymiści raczej wskażą, że PKP czeka długa kolej, by odzyskać pasażerów utraconych nie tylko przez ubiegłoroczny remont.
Tym bardziej, że w tym samym czasie gdy pociąg hamował, z pobliskiego dworca autobusowego odjeżdżał autokar za autokarem do Warszawy. Ale by odmienić te widoki ostatni pociąg ze stolicy nie może odjeżdżać o 18. Tak jak nie może być 6-godzinnej przerwy w kursowaniu do stolicy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?