Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po "k...." zaczęli mówić "przepraszam". Każdy może się zmienić

Agata Sawczenko
Pięcioro roześmianych młodych ludzi. Jak chcą żyć dalej, choć już im się nie powiodło? Każdy z nich ma za sobą konflikt z prawem, każdy jest pod opieką kuratora.
Pięcioro roześmianych młodych ludzi. Jak chcą żyć dalej, choć już im się nie powiodło? Każdy z nich ma za sobą konflikt z prawem, każdy jest pod opieką kuratora. Fot. Bogusław F. Skok
Natalia pisze wiersze. A jak coś jej nie pasuje - ucieka z domu. Tomek kupił sobie tarantulę - żeby mu ojciec nie chodził po pokoju i nie mędził rano, że trzeba iść do szkoły. Michał dostał kuratora za matkę, bo ciągała go po spelunach. Czarek bił każdego, kto obraził jego rodzinę. Tak, żeby nie wstał, bo co za sens inaczej.

Rzadko kiedy ktoś ich pogłaszcze po głowie i powie: "Moje dziecko". Nikogo nie interesuje, czy odrobili lekcje, czy zjedli obiad, czy się wyspali, o której wracają do domu po popijawie. Rodzice wolą zarabiać pieniądze. Albo pogapić się w telewizor. Albo sami zastanawiają się, jakby tu zdobyć następną buteleczkę.

Grupa tzw. trudnej młodzieży przyjechała na obóz terapeutyczny do ośrodka Ochotniczych Hufców Pracy w Wasilkowie. Złe dzieci z całej Polski w jednym miejscu. Wszystkie z dysfunkcyjnych rodzin. Złe, bo każde miało konflikt z prawem, każde z nich jest pod opieką kuratorów.

Do Wasilkowa przyjechali - jak sami mówią - żeby się wyciszyć, podciągnąć ze szkolnych przedmiotów, spróbować normalnie pożyć. Niektórzy, jak się okazało, skorzystać z porady lekarskiej, bo w domu nikt się nie interesował, dlaczego syn często traci przytomność, a córkę bez przerwy boli brzuch.

Przez pierwsze dni na obozie dzieciaki były zdziwione. Rano słyszały: "Jak się macie, słoneczka?". "Jakaś głupia!" - myśleli wtedy o wychowawczyni. Potem przyzwyczaili się do uśmiechów, do rozmowy, do szacunku. I bez szemrania chodzili na zajęcia wyrównawcze, sprzątali w pokoju i po każdym "kurwa" zaczęli nawet mówić "przepraszam".

Tomek, lat 16

Tomek bardzo nie chciał przyjeżdżać do Wasilkowa na obóz.

- Kuratorka mnie zmusiła - mówi. - Powiedziała, że jak nie pojadę, to pójdę siedzieć.

Tomek uwierzył. No bo co miał nie uwierzyć. Zatargi z prawem ma od lat. A to kogoś pobił, a to komórkę ukradł...

- Tych komórek to niewiele było - macha ręką. - Fakt, sprzedałem. Ale pieniądze to mi za bardzo nie są potrzebne. Bo na imprezy to mam od rodziców. Idę, to od razu wyciągają stówę. Powiedzieli mi tak: w tygodniu nie wolno, a na weekend mogę się zabawić.

Tomek próbuje się dostosować, ale nie zawsze mu to wychodzi. Dlatego kupił sobie pająka. Ptasznika. Żeby rodzice mu do pokoju nie wchodzili. I ma spokój. Nikt go nie budzi rano do szkoły, jak w tygodniu zabaluje.

Ale ze szkoły go wyrzucili.

- Miałem zatargi z jednym nauczycielem. Kazał mi być grzecznym. Więc wyleciał z klasy razem z drzwiami - śmieje się.

Kuratora Tomek dostał właśnie za pobicia.

- Z pięćdziesięciu ich było - pręży dumnie pierś. - Biłem chłopaków ode mnie ze szkoły, bo mnie wkurzali - tłumaczy.

Bili się w szkole, na korytarzu. Nikt nawet nie myślał o tym, żeby gdzieś się schować.

- Nauczyciele tylko do klas uciekali, żeby im się nie dostało - śmieje się.

Rzadko kiedy to była walka fair: jeden na jednego.

- Niby się idzie na solówę, a tu nagle kilkunastu kolegów tego drugiego wyskakuje. I kopią, gdzie popadnie. Ja to jeszcze mam ślady na ciele. O, tutaj i tutaj - pokazuje. - Od butów. I od noży.

Bo Tomek nie wszystkim dawał radę. Ale i tak się nie boi.

Natalia, prawie 18 lat

Do szkoły Natalia chodzić nie lubi.

- Nudzi mnie to - na samo wspomnienie Natalia opuszcza ramiona. Do tego doszło starcie z nauczycielką. O co poszło, Natalii nie chce się opowiadać.

- To długa historia - tłumaczy.

Natalia woli opowiadać o szkole, do której przeniosła się, gdy ta nauczycielka zostawiła ją na drugi rok.

- Do takiego integracyjnego gimnazjum - opowiada. - Tam wszyscy mieli kuratorów. Wszyscy byli po jakichś wyrokach. Do nas na lekcje potrafiła wejść policja, zwinąć trzech moich kolegów, w kajdanki, do radiowozu i na dołek ich. Inny kolega z klasy w więzieniu siedział. Za kradzież. I za składanie fałszywych zeznań. I w ogóle tam takie klimaty były. Złodzieje, pierwsi do pobicia.

Ta nowa szkoła nie pasowała jej wcale. Na każdym kroku ktoś kogoś zastraszał, coś wymuszał: a to pieniądze, a to telefon, a to fajki, a to, a tamto.

- Źle się czułam w takim towarzystwie - krzywi się.

Sama Natalia też już wtedy miała kuratora. Za ucieczkę z domu. Ale dlaczego uciekła - nie powie.

- A, to długa historia - powtarza. - Po prostu taki dołek miałam i nie wytrzymałam. Nie była to fajna historia - Natalia jest nieugięta. I zaraz zmienia temat. Mówi, że lubi czytać. Sama też pisze. Wiersze.

I recytuje: "Mówiłeś: Kochanie, ja ciebie nie zranię. A to było tylko gadanie. Słowo spier... na mych ustach pozostanie".

Właśnie z tego wiersza znajomi chłopcy zrobili piosenkę hiphopową.

- Bardzo fajnie to wyszło - przekonuje.

Tego Kamila, co to o nim jest piosenka, Natalia poznała przez przypadek. Na dyskotece. Zaproponował, że odwiezie ją i jej koleżanki. Ale przed sklepem samochód się rozwalił. Koleżanki poszły na piechotę, Natalia została.

- I siedzieliśmy w samochodzie od godziny trzeciej w nocy do godziny szóstej rano. To było w Wielką Niedzielę. W lany poniedziałek zabrał mnie do Kazimierza. No i tak sobie jeździliśmy i tak się stało, że zostaliśmy razem - opowiada.

Tyle tylko, że Kamil okazał się bardzo zazdrosny.

- Nie wolno mi - zaczyna wyliczankę Natalia - wyjść z koleżanką po godzinie 20 na spacer. Bo go zdradzę. Nie wolno mi pisać SMS-ów z kolegą - bo go zdradzę. Nie wolno mi pić. Nie wolno mi palić.

Plany na przyszłość Natalia ma już sprecyzowane. Najpierw chce skończyć liceum informatyczne, do którego się właśnie dostała. Potem zrobi sobie kursy: kosmetologii, masażystki, fryzjerki i otworzy taki wieeeelki salon.

- I z tego kasę będę trzepać! - śmieje się.

Czarek, 16 lat

Uśmiech ma rozbrajający. - Każdy to dzieciństwo musi jakoś przeżyć - tłumaczy swoje konflikty i z ludźmi, i z prawem. Do Wasilkowa przyjechał, by przystopować trochę z agresją.
A kuratora ma za ucieczkę z domu i za pobicia.

- Zaczęli mi chłopaki ubliżać, za bardzo się rzucali. Cisnęli na rodzinę, matkę obrażali. Trzeba było coś robić, bo porządek musi być! - denerwuje się Czarek.

Niejeden z jego wrogów w szpitalu wylądował. Bo jak bić, to już tak, żeby przeciwnik nie wstał.
- Jak jeden matkę mi wyzwał, to nogi połamałem. Innemu żebra połamałem. Ale zawsze biłem się fair: jeden na jeden, pięściami. Za szkołą - opowiada Czarek.

Teraz trochę zmądrzał, uspokoił się. Planuje chodzić do szkoły. Zostać tapicerem. I pracy szukać. Żenić się na razie nie będzie.

- Choć dziewczyna jest - uśmiecha się.

Ania, 16 lat

- Ja mam kuratora przez przypadek - Ania jest pewna tego, co mówi. - Za złodziejstwo. Wspólnikiem byłam, czy coś - dodaje.

Dokładnie to było tak: Ania z chłopakami ze swojej wioski poszła na ognisko. A ci kradli kable. Izolację spalili w ognisku, metal sprzedali.

- I ktoś mnie wydał, że też tam byłam. A ja przecież nie kradłam - zarzeka się.
Koledzy te kable ukradli dla rozrywki. Ania nie wie nawet, na co im były potrzebne pieniądze. Swoją dolę przeznaczyła na ubrania.

- Za dużo tego nie było - mówi. - Na bluzkę jakąś starczyło i na spodnie.

Innych kłopotów, oprócz tej ogniskowej wpadki, z Anią nigdy nie było. Dobrze się uczy, oceny z zachowania też w porządku. Ale sędzia na to nie patrzył.

- Dostałam kuratora i tyle - dziwi się dziewczyna.

Michał, lat 17

Michał długo nie zastanawia się nad pytaniem, za co ma kuratora.

- Za mamę - mówi cicho. - Bo mnie ciągała po melinach. To kurator rodzinny. Ja sam nic złego nie zrobiłem.

Chwilę się waha.

- Nie, no może tam parę wybryków u mnie jest - uśmiecha się. - Na przykład do Wasilkowa przyjechałem, bo nie było mnie dwadzieścia parę dni w szkole. I odpracowuję to tutaj.

O matce Michał nie chce za bardzo rozmawiać.

- Powiem tylko, że cała rodzina, oprócz mnie i taty, to alkoholiki. Tata chory, nie może. Mnie też zdrowie nie pozwala. Ostatnim razem, jak się naprułem jak dzika świnia, to wylądowałem w szpitalu. Po trzech dniach mnie dopiero dobudzili.

Największe kłopoty Michał ma ze szkołą. "Odpierdzielał" na lekcjach niesamowite rzeczy. - Rzucałem w nauczyciela klamkami, ławkami. Praktycznie wszystkim, co miałem pod ręką. Bo uwziął się na mnie - powtarza chłopak. - Pierwszego dnia w zawodówce drzwi z zawiasów wypadły. Bo z glana walnąłem.

Potem była historia z oglądaniem filmu w telefonie komórkowym. Oczywiście na lekcji. Teraz Michał planuje być już grzeczny.

- Skończyć zawodówkę, pójść do technikum dwuletniego. Otworzyć własną restaurację. I to by było na tyle.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny