Piwo? Tuż za rogatkami miasta

Shell skarżył uchwałę Rady Miejskiej Białegostoku z marca 2003 roku, która wprowadziła zakaz sprzedaży napoi z procentami na stacjach paliw na terenie miasta. Koncern domagał się, żeby radni zmienili uchwałę i znieśli prohibicję na stacjach. Padały różne argumenty - od prawnych wywodów, np. o naruszeniu żywotnych interesów firmy, do całkiem zwyczajnych - że władze Białegostoku ośmieszają się przed całą Polską, wprowadzając takie antyalkoholowe zakazy.
Koncern ma w całej Polsce około 220 stacji paliw w kilkudziesięciu miastach i w żadnym z nich nie miał takich kłopotów jak w Białymstoku, bo żadna rada miasta czy gminy nie wprowadziła uchwał zakazujących sprzedaży alkoholu na stacjach paliw. Dlatego najpierw koncern chciał załatwić sprawę polubownie - wezwał Radę Miejską, by wycofała się ze swojej decyzji. Radni uznali jednak, że Shell nie ma powodów do protestów.
Koncern odwołał się do sądu administracyjnego. Wczoraj doczekał się wyroku, niekorzystnego dla siebie.
- Uzasadnienie było krótkie - uchwała Rady Miejskiej nie narusza interesu prawnego skarżącego - mówi Marek Kozłowski, radca prawny Rady Miejskiej.
Ale Shell zapowiada, że dalej będzie walczył o sprzedaż alkoholu na stacjach. - Poprosimy sąd o pisemne uzasadnienie wyroku. Chcemy wiedzieć, co kierowało jego decyzją. Prawdopodobnie będziemy składać kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie - zapowiada Ireneusz Nieznański, przedstawiciel departamentu prawnego Shella.
Cała sprawa wydaje się kpiną, bo - jak wczoraj sprawdziliśmy - 900 metrów od granic administracyjnych Białegostoku, na stacji w Porosłach można bez problemów kupić piwo. Kilka kilometrów dalej, na stacji w Żółtkach, można kupić i piwo, i wódkę.