Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pięciolatki zostają w domu

Joanna DARGIEWICZ
W przedszkolu dzieci uczą się angielskiego, chodzą na basen, do teatru, kina. Ani niania, ani nawet najlepsza babcia nie są w stanie zapewnić tak wszechstronnego rozwoju - mówi Anna Sapińska, mama pięcioletniej Michell. Nie ma wątpliwości, że ministerstwo edukacji postąpiło źle, znosząc obowiązkowe przedszkole dla pięciolatków.

Jeszcze kilka miesięcy temu premier Kazimierz Marcinkiewicz i ówczesny minister edukacji ogłosili, że od nowego roku szkolnego dzieci będą zaczynały obowiązkową edukację już od piętego roku życia. Niedawno z tego pomysłu rząd się wycofał, ale jednocześnie zapowiedział, że wszystkim maluchom i tak zapewni kilkugodzinne zajęcia dydaktyczne. W ten sposób chciał walczyć o to, żeby wszystkie dzieci miały równy start w przyszłość. Wczoraj urzędujący od kilku tygodni wiceminister edukacji Mirosław Orzechowski stwierdził, że wszystko zostaje po staremu: obowiązkowa jest tylko zerówka.

Przedszkole tak, szkoła nie

Julka Nowicka i Zuzia Pietryszyk to pięciolatki, które do Przedszkola Samorządowego nr 36 w Białymstoku chodzą już od trzech lat. Dziewczynki liczą już do sześciu, potrafią napisać swoje imię i nazwisko po polsku i angielsku.
- Już drugi rok uczymy się angielskiego - mówią dziewczynki. - Znamy też dużo piosenek i wierszyków.
Ewa Gutowska, dyrektorka PS nr 36 źle ocenia wczorajszą decyzję rządu.
- Maluchy powinny jak najwcześniej zaczynać edukacji przez zabawę w przedszkolach. Dzieciom dużo daje nawet samo przebywanie wśród rówieśników - uważa dyrektor Gutowska.
Także zdaniem Barbary Rzemienieckiej, dyrektorka przedszkola nr 21 lepiej, kiedy edukację zaczynają trzylatki. - Ale musi to być edukacja przedszkolna, a nie szkolna. U nas dzieci uczą się przez zabawę, nie możemy im zabierać dzieciństwa - nie ma wątpliwości Rzemieniecka. - Niestety teraz największym problemem jest to, że rodziców nie stać na opłacenie przedszkola, dlatego nie posyłają swoich pociech do nas w wieku trzech lat.
Ryszard Pszczółkowski, p.o. podlaskiego kuratora oświaty zastanawia się, dlaczego ministerstwo edukacji wycofało się z pomysłu przedłużenia obowiązkowego przedszkola.
- Może zadecydowały o tym względy ekonomiczne. W małych gminach infrastruktura jest niewystarczająca, żeby przyjąć wszystkie pięciolatki. A szkoda, bo dzięki temu miałby taki sam start, jak ich rówieśnicy, których rodziców stać na przedszkole - mówi Pszczółkowski.

W domu dzieci się nudzą

O tym, że przedszkole rozwija przekonani są też rodzice.
- Dzieci w domu głupieją. Babcia zabierze je na huśtawkę czy na spacer do parku i na tym koniec. A tutaj maluchy mają i dobrą opiekę, i wszechstronny rozwój. Szlaczki, rysunki, literki, cyferki, rozmowa z psychologiem o tym, co to jest zły dotyk. Na to my rodzice nie zawsze mamy czas, a często nie potrafimy też nauczyć takich rzeczy - mówi Anna Sapińska.
Podobnego zdania jest Agnieszka Topczewska, której syn chodzi do jednego z prywatnych przedszkoli. - Dopóki Daniel siedział w domu, nie potrafi się nawet bawić z dziećmi w piaskownicy. Nie umiał się dzielić, nie znał żadnych piosenek. Wszystko to zmieniło się po kilku miesiącach w przedszkolu - mówi mama chłopca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny