Komentarz
Komentarz
Marta Gawina:
Zabrakło dobrej woli
Tylko ten, co nic nie robi, nie popełnia błędów. I to jest prawda. Ale niektóre błędy można szybko i łatwo skorygować. Wystarczy odrobina dobrej woli.
A tej najwyraźniej zabrakło w przedszkolu przy Łagodnej. Pewnie nie byłoby problemu, gdyby dyrekcja zareagowała na apel rodzica. Skontaktowała się z urzędem miejskim i poprawiła listy rezerwowe do przedszkola. Bo tłumaczenie, że winny jest system, że taki był wydruk z komputera, jakoś mnie nie przekonuje.
Przedszkole to miejsce, które szczególnie powinno chronić dziecko. A co to za ochrona, jeżeli każdy może przeczytać, gdzie maluch mieszka?
I każdy mógł ją dokładnie przeczytać. Bo wyniki rekrutacji placówka wywiesiła na drzwiach wejściowych. Lista dzieci przyjętych i nieprzyjętych nie wzbudzała większych wątpliwości.
Zgody nie było
- Najbardziej zdenerwowała mnie ta trzecia kartka - rezerwowa, na której odnalazłem dane mojego dziecka: pesel, nazwisko, imię, adres zamieszkania, kod pocztowy oraz numer mojego telefonu - opowiada mężczyzna.
Pan Piotr postanowił interweniować. Poprosił dyrekcję o zdjęcie tej listy albo o naniesienie poprawek. W końcu wystarczyło usunąć niektóre dane. Ale mężczyzna usłyszał tylko, że to wina systemu rekrutacyjnego. I przedszkole samo nic nie może zrobić.
- Zostałem odesłany do informatyka, który zajmuje się tym systemem w urzędzie miasta. A przecież rozpowszechnianie takich informacji bez wyrażania zgody jest nielegalne. Została złamana ustawa o ochronie danych osobowych - przypomina Piotr Trochimczyk.
To nie wszystko. - Nie chcę opisywać konsekwencji, jakie niesie ze sobą ujawnianie takich danych, jeżeli dostaną się one w niepowołane ręce, na przykład kidnaperów - dodaje mężczyzna.
Winny system
- Rozumiem te obawy. Też mieliśmy wątpliwości, czy powinno się umieszczać takie szczegóły na liście rezerwowej - mówi Anna Fijałkowska, dyrektorka przedszkola nr 65 przy ul. Łagodnej.
Ale twierdzi, że zawinili urzędnicy magistratu, a nie ona. Bo to urząd czuwa nad elektroniczną rekrutacją do przedszkoli.- Wszystkie dane dostaliśmy właśnie od pracowników prezydenta. Nasza lista rezerwowa to wydruk z komputera. Nie mogliśmy z niego usunąć na przykład adresów. Wiem, że podobne informacje zamieszczają też inne białostockie przedszkola - tłumaczy Anna Fijałkowska.
Na pewno nie placówka przy ul. Piastowskiej. Tu listy to tylko imię i nazwisko dziecka. - Przed ich wywieszeniem zadzwoniliśmy do urzędu miejskiego, żeby upewnić się co do danych. Nie było wątpliwości, że nie wolno ujawniać adresów, telefonów - mówi Małgorzata Maksim, dyrektorka PS nr 30.
Będzie pouczenie
Co na to magistrat? - To, co się stało w przedszkolu przy Łagodnej, nigdy nie powinno mieć miejsca - podkreśla Wojciech Janowicz, dyrektor departamentu edukacji. Nie rozumie tłumaczenia pracowników placówki, że winny jest wydruk z komputera.
- Wystarczyło go tylko odpowiednio skserować, zasłaniając pesel, adres, telefon. Dane, które przesyłamy, mają tylko pomagać w rekrutacji - przypomina Wojciech Janowicz.
Dlatego już zażądał wyjaśnień od dyrekcji PS nr 65. - Będzie też pouczenie. Poza tym wszystkim dyrektorom przedszkoli i szkół przypomnimy, że nie wolno ujawniać danych osobowych przedszkolaków i uczniów - zapewnia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?