Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Niziołek: Żołnierze wyklęci to symbol narodowej tradycji walki o wolność

Julita Januszkiewicz
Julita Januszkiewicz
Żołnierze wyklęci, czy też niezłomni, to ci spośród uczestników polskiej konspiracji niepodległościowej, którzy po ponownym wkroczeniu Sowietów w granice przedwojennej Rzeczypospolitej i po tragicznej w skutkach akcji „Burza” zdecydowali się na kontynuowanie walki o wolną i suwerenną Polskę z nowym okupantem oraz instalowaną przez niego marionetkową władzą polskich komunistów.
Żołnierze wyklęci, czy też niezłomni, to ci spośród uczestników polskiej konspiracji niepodległościowej, którzy po ponownym wkroczeniu Sowietów w granice przedwojennej Rzeczypospolitej i po tragicznej w skutkach akcji „Burza” zdecydowali się na kontynuowanie walki o wolną i suwerenną Polskę z nowym okupantem oraz instalowaną przez niego marionetkową władzą polskich komunistów. Paweł Relikowski
Żołnierze wyklęci po wkroczeniu Sowietów zdecydowali się na walkę o wolną Polskę - mówi Paweł Niziołek z IPN.

Dzisiaj obchodzimy Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych. W ostatnich latach obserwujemy ich rosnącą popularność. Skąd to wynika?

Paweł Niziołek, historyk z białostockiego Instytutu Pamięci Narodowej: Osobiście odnoszę wrażenie, że dziś młodych ludzi, jak chyba zawsze, pociąga w niezłomnych przede wszystkim ich bunt przeciwko rzeczywistości - totalitarnej, narzuconej i obcej - wizja romantycznej i tragicznej walki z przeciwnikiem bezwzględnym, barbarzyńskim i tak potężnym, że zwycięstwo wydaje się czymś niemożliwym. Nie jest to już jednak walka Dawida z Goliatem - tu zwycięstwa nie ma. Wyklęci nie są też „rycerzami na białych koniach” - ich walka jest pełna znoju, potu i krwi, ludzkich dramatów, w ich nieugiętej postawie „za wszelką cenę” jest coś mrocznego. Nieprzypadkowo ich popularnym symbolem stał się wilk zaczerpnięty z wiersza Zbigniewa Herberta.

Wyklęci są więc uosobieniem polskiego ducha bezkompromisowej walki o wolność w nowej szacie - zbieżnej z trendami obecnymi w popkulturze, a modni są obecnie bohaterowie „odbrązowieni” (oczywiście w pewnych granicach i mimo to zdecydowanie pozytywni) i „odbrązowiony” romantyzm. Wystarczy spojrzeć na popularność chociażby zachodnich seriali osadzonych w realiach historycznych czy powieści fantastycznych i gier o Wiedźminie. Miejsce klasycznego poświęcenia dla narodu i ojczyzny, którego symbolem przed wojną byli powstańcy styczniowi, dziś zajmują żołnierze wyklęci - bohaterowie z krwi i kości. Można tu jeszcze przywołać kilka czynników sprzyjających popularyzacji żołnierzy wyklętych, jak chociażby wszechobecna poprawność polityczna, która również nieodmiennie rodzi bunt wśród młodych. Także kuszący smak „zakazanego owocu”, którym przez dziesięciolecia była wiedza o wyklętych i którym dziś znów zdaje się być na skutek cięć godzinowych i programowych w nauczaniu historii w szkołach, gdzie nie ma czasu na wnikliwe omówienie zagadnienia.

Zobacz też II Hajnowski Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Wojna na krzyki. I już po marszu (zdjęcia, wideo)

Od kiedy możemy mówić o wyklętych na Białostocczyźnie?

Żołnierze wyklęci, czy też niezłomni, to ci spośród uczestników polskiej konspiracji niepodległościowej, którzy po ponownym wkroczeniu Sowietów w granice przedwojennej Rzeczypospolitej i po tragicznej w skutkach akcji „Burza” zdecydowali się na kontynuowanie walki o wolną i suwerenną Polskę z nowym okupantem oraz instalowaną przez niego marionetkową władzą polskich komunistów. Przez Białostocczyznę Armia Czerwona przetoczyła się w drugiej połowie lipca 1944 r. Akcję „Burza” zdołano przeprowadzić w dość ograniczonym zakresie, w związku z czym struktury podziemia nie były na większą skalę zdekonspirowane przed wkraczającymi „wyzwolicielami”. O otwarcie wrogim stosunku Sowietów do żołnierzy polskiego podziemia za tzw. linią Curzona wiedziano u nas już od dłuższego czasu. Rychło okazało się, że totalitarna władza nie miała zamiaru tolerować istnienia teoretycznie sojuszniczego Polskiego Państwa Podziemnego w całej jego rozciągłości strukturalnej i geograficznej, a więc także w granicach Polski ustalonych na konferencji teherańskiej. Za datę symboliczną uznać możemy 7 sierpnia 1944 roku, kiedy to zostali aresztowani przez NKWD okręgowy delegat rządu Józef Przybyszewski „Grajewski” i inspektor białostockiego AK mjr Władysław Kaufman „Bogusław”, którzy reprezentując legalne polskie władze ujawnili się w celu prowadzenia rozmów z przedstawicielami Armii Czerwonej.

Ilu żołnierzy podziemia było na Białostocczyźnie? Czy ich walka wówczas miała sens?

Wiosną 1945 roku na Białostocczyźnie w podziemiu (wówczas najliczniejsze były AKO i NZW) pozostawało około 30 tysięcy żołnierzy. Była więc to siła znacząca i sama przez się świadcząca, raz: o poparciu, jakim konspiracja antykomunistyczna cieszyła się w tym okresie, dwa: o tym, że zaangażowani w nią żołnierze byli przekonani o jej celowości. W wojsku podziemnym nikt nie służył z przymusu, ale z własnej woli i ze świadomością zagrożeń. Rozwój sytuacji międzynarodowej i wewnętrznej w Polce był jednak dla podziemia wyjątkowo niesprzyjający. Okazało się, że oczekiwany konflikt między Aliantami zachodnimi i ZSRS nie nadchodził. Władze komunistyczne w kraju z czasem umocniły się i zaczęły zwalczać konspirację, w znacznie mniejszym już stopniu polegając na siłach sowieckich. W obliczu bezwzględnego terroru i rozwiewających się nadziei na zmianę sytuacji międzynarodowej wielkim ciosem były wyniki sfałszowanych referendum ludowego w czerwcu 1946 roku i wyborów do Sejmu Ustawodawczego w styczniu 1947 roku.

Wówczas, w 1947 roku, władze komunistyczne podjęły decyzję o amnestii. Czy w ówczesnym województwie białostockim skorzystało z niej wielu żołnierzy podziemia? Jakie potem były ich losy?

Z amnestii skorzystała zdecydowana większość, bo 95 procent żołnierzy AK-WiN, czyli 7,4 tysiąca. Ujawniła się też około połowa żołnierzy NSZ-NZW. Losy ich były bardzo rozmaite. Większość starała się odnaleźć w nowej rzeczywistości mimo szykan ze strony władz - sporej części się to w różnym stopniu udało. Niektórych pomimo amnestii i tak stawiano przed sądami i skazywano na kary wieloletniego więzienia lub śmierci. Inni, widząc jak „władza ludowa” dotrzymuje danych obietnic, wracali do podziemia i ginęli lub byli chwytani. W kolejnych latach opór kontynuowany był jedynie przez stosunkowo nieliczne i niewielkie oddziały partyzanckie, przede wszystkim na południu i zachodzie województwa. Owe grupy przetrwania i epigoni - młodzież próbująca pójść w ślady wyklętych na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych - nie stanowili już realnego zagrożenia dla reżimu.

Historia żołnierzy wyklętych naznaczona jest cierpieniem. Wielu z nich zginęło z rąk sowieckich lub ubeckich. W PRL byli skazani na zapomnienie. Do tej pory nie wiadomo gdzie spoczywają szczątki niektórych spośród nich, np. Kazimierza Kamieńskiego „Huzara”, czy też Aleksandra Rybnika „Dzikiego”. Jak wygląda szansa na ich odnalezienie i identyfikację?

Nadzieja jest zawsze, ale nie podejmuję się nadania jej bardziej konkretnego wymiaru, szczególnie co do poszczególnych nazwisk. Przypomnę tylko, że co roku dzięki działalności Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów IPN informuje o kolejnych zidentyfikowanych pomordowanych żołnierzach i w tym roku z pewnością będzie podobnie. Dotychczas udało się odnaleźć i zidentyfikować m.in. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę” i Danutę Siedzikównę „Inkę”. Co roku prowadzone są też prace poszukiwawcze, czy to przez zespół prof. Krzysztofa Szwagrzyka, czy to przez prokuratorów.

Mamy chwalebne karty, jak dzieje rotmistrza Witolda Pileckiego czy też Danuty Siedzikówny „Inki”. Ale są też epizody kontrowersyjne, kładące się cieniem na legendzie, jak chociażby działalność kpt. Romualda Rajsa „Burego”, kojarzonego z pacyfikacją kilku prawosławnych wsi w 1946 r. Czy nie uważa Pan, że ta sprawa szkodzi wizerunkowi wyklętych?

Historia to nie baśń dla dzieci - nie ma w niej, jak wspomniałem, „rycerzy na białych koniach”, ani „bohaterów bez skazy”. Są tylko ludzie z krwi i kości, którzy umieli lub nie zachować się w momencie próby. Myślę, że gdyby taka optyka dominowała i znalazła oparcie w odrobinie empatii, mniej byłoby w społeczeństwie frustracji wywołanej różnymi interpretacjami przeszłości. Przeszłość z kolei można porównać do napisanej już, ale w dużej mierze zniszczonej księgi, którą historycy próbują odczytać i przybliżyć społeczeństwu, dążąc do nieosiągalnych ideałów prawdy i obiektywizmu (nie zważając na kwestie wizerunkowe). Możemy się spierać o to, co jest napisane na niektórych jej stronicach, ale ogólny obraz, który nam się rysuje jest dostatecznie jednolity - żołnierzy wyklętych, rozumianych jako zjawisko, oceniać możemy z pewnością pozytywnie - byli wszak wiernymi kontynuatorami narodowej tradycji walki o wolność, w której najważniejszym sprzymierzeńcem była nadzieja wyrosła z chęci samopoświęcenia, a największym wrogiem chłodna kalkulacja zakorzeniona w egoizmie. Jeśli chodzi o poszczególne przypadki - o konkretnych żołnierzy, to rzecz oczywista, że były one rozmaite i nie znajdziemy dwóch identycznych. Akcja pacyfikacyjna dokonana przez 3. Brygadę NZW pod dowództwem kpt. Romualda Rajsa „Burego” jest zdecydowanie skrajnością. Utożsamianie tej skrajności ze zjawiskiem żołnierzy wyklętych i wynoszenie jej na sztandary z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych jest takim samym brakiem zrozumienia i empatii jak byłoby epatowanie postacią Romualda Rajsa „Burego” w przestrzeni publicznej miejscowości dotkniętych pacyfikacjami.

Obchody w Białymstoku

Dzisiaj przypada Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, czyli tych, którzy po wojnie walczyli z narzuconym Polsce komunizmem,

Uroczystości w Białymstoku rozpoczną się o godz. 12 - przy tablicy upamiętniającej skazywanych na śmierć żołnierzy Polski Podziemnej. Wisi ona na budynku kina „Ton” w Białymstoku. Zostaną tam złożone kwiaty i zapalone znicze.

Będzie też można obejrzeć okolicznościową wystawę „Amnestia z 22 lutego 1947 r.” Przygotowało ją Archiwum Państwowe w Białymstoku. Miejskie obchody zakończą się na Cmentarzu Wojskowym przy ul. 11 Listopada.

Z kolei o godz. 18 spod pomnika marszałka Józefa Piłsudskiego wyruszy Marsz Uczczenia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Jest on organizowany przez lokalne środowiska patriotyczne i narodowe.

W II Hajnowskim Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych wzięło udział 150-200 osób. To znacznie mniej niż w ubiegłym roku. Za to policjantów było znacznie więcej.

II Hajnowski Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Wojna na krz...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny