Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patrol Porannego. Tak pracuje białostocka straż pożarna (wideo, zdjęcia)

Fot. Bogusław F. Skok
Gaszenie śmietnika.
Gaszenie śmietnika. Fot. Bogusław F. Skok
Na dyżurze jest czas na sprzątanie, szkolenia, siłownię czy obiad. Ale kiedy zawyje syrena, w mgnieniu oka wszyscy zjawiają się w garażu. Spodnie, buty, kurtka, kask, do samochodu i w drogę. Spieszą do pożaru.

[galeria_glowna]

Gaszenie śmietnika.
Gaszenie śmietnika. Fot. Bogusław F. Skok

Gaszenie śmietnika.
(fot. Fot. Bogusław F. Skok)

Jest sobota, późne popołudnie, kiedy trafiam do remizy na Warszawskiej. Mój dyżur dopiero się zaczyna, ale strażacy są już na służbie od 7.30. Ich dyżur trwa 24 godziny.

Tu zadzwonisz na 998

Na początek panowie proponują zwiedzanie. Na dole garaż, samochody, specjalistyczny sprzęt, rura do zjazdu. Na piętrze jak w domu: kuchnia, jadalnia, sypialnie, łazienki. A w każdym pomieszczeniu lampa i tablica z numerkami. - Jak jest wyjazd, to włącza się syrena i na tablicy podświetla się numer. To znak, który samochód i załoga jedzie. Wtedy trzeba pędzić do garażu - tłumaczy mi Piotrek, jeden ze strażaków.

Na służbie sami mężczyźni. W straży są kobiety, ale raczej nie gaszą pożarów.
- Dlaczego? Bo to fizyczna praca. Sprzęt jest ciężki, a czasem trzeba się nieźle namęczyć. Nie wszyscy mężczyźni dają radę - mówią.

Na drugim piętrze dyżurka. To tutaj dodzwonimy się, jeśli wykręcimy w telefonie 998. Dyżurki przyjmują zgłoszenia i wysyłają odpowiednią jednostkę. Mają pod sobą cały powiat.

- Także z nami połączy centrala, jeśli wystukamy 112 na telefonie stacjonarnym. Jeśli na komórce, połączy nas z policją. Ludzie często są zaskoczeni. Bo przecież chcieli z pogotowiem. Wtedy ich przełączamy na 999 - mówi mł. kapitan Andrzej Zalewski.

Wszyscy gotowi na sygnał

Co chwila słychać dzwonek. Tutaj głuche telefony to norma. Trzeba się przyzwyczaić.

- Dzisiaj i tak jest wyjątkowo spokojnie - uważa ogniomistrz Krzysztof Zahorowski. - Bywa dużo więcej.

Nagle dzwoni telefon. - Pali się. Ulica Tuwima. Ktoś podpalił śmietnik - słychać w słuchawce. A my już pędzimy na dół. Wyje syrena. Pojedzie jednostka z Warszawskiej, numer trzy. Buty, spodnie, kurtka, kask i już wszyscy siedzą w samochodzie. Brama otwarta. Można jechać. Na ulicy włączamy syrenę i pędzimy przez miasto. Samochody zjeżdżają z drogi.

Dojeżdżamy na miejsce. Pali się jeden z kontenerów. Jest dużo gryzącego dymu. Wąż, zawór, poszła woda. Po kilkunastu minutach jest już po wszystkim. Można się zwijać.

- Wbrew pozorom zapalenie się takiego śmietnika może być bardzo niebezpieczne. Nie wiadomo, co jest w śmieciach. Może eksploduje stary dezodorant? Może wytworzy się trujący gaz? Trzeba uważać - przestrzegają strażacy.

Wracamy do remizy już bez syreny. W drodze powrotnej zatrzymujemy się przy hydrancie. Trzeba uzupełnić wodę.

Jedno oko zawsze czuwa

Kiedy nie ma pożaru, jest czas na inne rzeczy. Sobota to dla strażaków to tzw. dzień gospodarczy. Wtedy sprawdzają i czyszczą sprzęt. I sprzątają remizę.
- Tu jest trochę jak w wojsku. Nie ma ani sprzątaczki, ani kucharki. Wszystko robimy sami - mówią.

A w nocy, jak wszyscy, idą spać. Ale w razie alarmu są gotowi w minutę. - Jedno oko zawsze czuwa - śmieją się strażacy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny