Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacyfikacja wiernych: Grabówka pamięta (wideo)

(dor)
To, co się przeszło, to dla Kościoła, nie ma co żałować – mówił ks. Piotra Zabielski (z prawej)
To, co się przeszło, to dla Kościoła, nie ma co żałować – mówił ks. Piotra Zabielski (z prawej) fot. Jerzy Doroszkiewicz
Wtedy się bałem, bo SB mnie najeżdżało - wspominał ks. Piotr Zabielski. W niedzielę odsłonił tablicę o tamtych czasach.

Wiekowy kapłan przyjechał do kolonii Sobolewo na odsłonięcie tablicy upamiętniającej napaść bezpieki sprzed 35 lat na wiernych wznoszonego przez niego kościoła.

- Siedziałem chyba z trzy razy - mówił z uśmiechem. I przypominał, że oprócz aresztu bezpieka zamykała go w szpitalu dla nerwowo i psychicznie chorych w Choroszczy.

Dlaczego? Za to, że w 1972 roku chciał przy Szosie Baranowickiej pobudować kościół. Dziś z zachowanych akt bezpieki wynika, że na początku tajniacy nie zorientowali się, że ksiądz Piotr ma na swoim koncie już kilka innych nielegalnych według PRL-owskiego prawa budów. Ale wiedział przełożony księdza, którym wówczas był wyświęcony w Białymstoku na biskupa przez kardynała Stefana Wyszyńskiego ks. Henryk Gulbinowicz. - On dał mi zezwolenie na budowę.

W grudniu 1973 roku bezpieka najpierw aresztowała trzech mieszkańców pobliskiej Grabówki, a potem wywiozła do szpitala w Choroszczy księdza Zabielskiego i zaplombowała budynek. Jakby tego było mało, ludzi idących na modlitwę przed opieczętowanym budynkiem odpędzała strasząc długimi białymi pałami i policyjnymi psami. Ten czas dobrze pamiętają mieszkanki Grabówki, które wczoraj uczestniczyły w odsłonięciu tablicy upamiętniającej pacyfikację.

- Najpierw obserwowali nas z prywatnych aut, ale kiedy na mszy zobaczyłam dużo obcych osób, a przy podniesieniu nikt nie przykląkł, wiedziałam od razu, co to za ludzie - wspominała pani Janina Mojsak. Kiedy chciały wrócić na wieczorną modlitwę, bezpieka zablokowała wstęp.

- Szliśmy z drugiej strony szosy, ale milicjanci nas zatrzymywali, legitymowali i odsyłali do domu - mówiła Mojsak. Wtedy zobaczyła, że milicyjne gaziki ruszają. Przypominała sobie, że któraś z matek krzyczała "oddajcie moje dziecko". I biegła za samochodem. Okazało się, że bezpieka wywiozła także księdza. Ale mieszkańcy zgromadzeni wokół powstającego kościoła nie odpuszczali. Zbierali podpisy w obronie budowy świątyni.

- Byliśmy w Domu Partii, na Mickiewicza (ówczesna siedziba wojewody), jeździłam z listą na Miodową do Warszawy i do prokuratury generalnej - wspominała po 35 latach. Władzom w stolicy skarżyła się na prześladowania. I nie bez powodu. - Przychodzili po cywilnemu, straszyli, że zabiorą mi rentę a męża zwolnią z pracy - opowiadała z oburzeniem. Panią Mojsak bezpieka śledziła i fotografowała. Nawet jak kupowała gromnicę pod białostocką farą.

- Do mnie przychodzili i cywilni i w mundurach - opowiadała Halina Mazurek. Wtedy była młodą dziewczyną w zaawansowanej ciąży. - Nie bałam się ich - wspominała ze śmiechem. Obie panie przyznały, że czas zatarł złe wspomnienia. Mieszkańcy historię walki o kościół pamiętają, ale przez lata nie chwalili się nią przed światem.

- Jeden drugiego się bał, takie były czasy - mówiły obie panie. Chociaż w walkę o budowę włożyły całe serce. Kiedy państwo przejęło obiekt czuły ogromny żal. - Jakby kogoś bliskiego zabrakło, ktoś zmarł - mówiła pani Mazurek.

- A jak księdza było żal - dodaje pani Mojsak. Na całe życie zapamiętała, że z odosobnienia w Choroszczy ksiądz Piotr przesłał jej obrazek na Boże Narodzenie.

Po tylu latach ksiądz Zabielski nie żałuje tego, co robił.

- To, co się przeszło, to dla Kościoła, nie ma co żałować - mówił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny