Łapówkarze, ciągle im mało! Ja też pracuję po 15 godzin i zarabiam tysiąc z kawałkiem. Oni na pewno mają więcej. Za co niby kupują te drogie samochody? - grzmiał na lekarzy taksówkarz, który odwoził mnie wczoraj do domu. Trudno było przerwać mu ten potok słów. Przypomniała mi się kobieta, z którą rozmawiałam rano. Mówiła o lekarzach, jak o aniołach, Judymach, którzy godząc się na wyrzeczenia ratują nam życie.
Kto z tej dwójki ma rację? Oboje. Są przecież lekarze, którzy zarabiają po 20 tysięcy miesięcznie, wyjeżdżają na szkolenia do Singapuru, a bez koperty z kilkoma tysiącami nawet nie spojrzą na pacjenta. O tej mniejszości mówi się najgłośniej. W ich cieniu pozostaje cały ten proletariat służby zdrowia, który haruje po kilkanaście godzin dziennie za taksówkarką pensję.
To właśnie oni głoszą teraz swoją rewolucję. To jest ich bunt.
Czy powinniśmy ich poprzeć? Według mnie, tak. Nie tylko dlatego, że w innnym wypadku wyjadą, że nie będzie komu nas leczyć, że w ten sposób marnują się pieniądze, które łożyliśmy na ich wykształcenie. Powinniśmy to zrobić dla samych siebie. Bo jeśli godzimy się, żeby ręce, które trzymają kierownicę, były tak samo opłacane jak te, które trzymają nasze serca, wątroby i nerki, to sami sobie robimy krzywdę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!