Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowym prezydentem Białegostoku powinna być kobieta

Mirosław Miniszewski [email protected] tel. 85 748 95 43
Przed nami rok wyborczy. Jesienią dwa razy spotkamy się przy urnach.
Przed nami rok wyborczy. Jesienią dwa razy spotkamy się przy urnach. Fot. Archiwum
Pierwszą cechą polskich polityków jest chyba to, że kiedy wygrywają wybory, to natychmiast i po "szlachecku" głuchną na głos mieszkańców, których głosami zostali wybrani. Wszak szlachcic na zagrodzie nie lubi, jak mu się gmin plącze pod nogami.

Za kilka miesięcy wybory samorządowe. Wybierzemy nowe władze. Kiedy zastanawiam się nad tym, jaki powinien być dobry prezydent miasta, mam z tym pewien problem. Z obserwacji wnoszę, że lokalne władze w naszym kraju odznaczają się zwykle stosunkowo dużym poziomem arogancji i nieprzyjazności wobec ludzi. Ponadto samorządowiec kojarzy mi się jakoś przede wszystkim ze źle skrojonym garniturem, tanimi pantoflami oraz zbyt dużym i niemodnym w naszych czasach wąsem. Właśnie wąs, ów atrybut polskiej władzy samorządowej, jest tym czymś, co najbardziej przeszkadza mi u naszych włodarzy.

Metafizyka wąsa samorządowego polega jednak na tym, że mają go pod nosem także ci lokalni politycy, u których jest on całkiem niewidoczny. Bo atrybut ten nie składa się z niegolonych włosów pod dolną wargą, ale jest pewną nieusuwalną idiosynkrazją. Jest nią pseudoszlachecki rys, charakteryzujący praktycznie całą naszą klasę polityczną.

Pierwszą cechą polskich polityków jest chyba to, że kiedy wygrywają wybory, to natychmiast i po "szlachecku" głuchną na głos mieszkańców, których głosami zostali wybrani. Wszak szlachcic na zagrodzie nie lubi, jak mu się gmin plącze pod nogami. Zresztą, co lud może wiedzieć o władzy? To jest właśnie ten "wąs".

Chciałbym zatem, aby przyszły prezydent Białegostoku nie miał wąsa - pod żadną postacią, ani jawną, ani tą metafizycznie skrytą. Może mieć źle skrojony garnitur, może w ogóle chodzić w dżinsach i bluzie z kapturem, ale nie powinien mieć wąsa - czyli nie manifestować szlacheckich jakoby manier, które już dzisiaj niczego władzy nie przydają, a sprawiają tylko, że zaczyna się jej szczerze nie znosić, niezależnie od politycznych i ekonomicznych decyzji. I to nawet jeśli są całkiem słuszne.

Prezydent miasta, oprócz podejmowania kluczowych decyzji i zarządzania, ma także coś reprezentować. Jako widoczny symbol woli mieszkańców miasta, nie powinien przywdziewać póz archaicznych, współcześnie nieskutecznych i rażących oczy zwykłych ludzi bardziej niż źle skrojone ubranie czy źle dobrany krawat.

Pragnąłbym także, aby nowy prezydent naszego grodu był krytycznie nastawiony wobec modernistycznych projektów, tak bardzo lansowanych przez obecną ekipę. Chciałbym, aby zrozumiał, że współcześnie pojmowana nowoczesność nie ma z modernizacją już nic wspólnego, że poziomu rozwoju miast nie mierzy się już wskaźnikami, które obowiązywały jeszcze 20 lat temu. Tylko że najważniejszym kryterium jest dzisiaj jakość życia ludzi. Taka świadomość pozwoliłaby uniknąć wpędzania Białegostoku w projekty, które już za kilka lat okażą się chybionymi - my dzisiaj gonimy świat Zachodu, ale ten sprzed kilku dekad. Musimy znaleźć własną ścieżkę, dostosowaną do naszych warunków.

Nowy prezydent powinien ujrzeć w wyobraźni Białystok nie tylko w perspektywie czterech lat swej kadencji, ale co najmniej całego wieku. Powinien mieć świadomość, że wybudowane rynki czy puste place defiladowe przed katedrami będą służyć ludziom znacznie dłużej, niż on będzie żył.

Życzyłbym sobie także, aby kolejna osoba, która obejmie urząd prezydenta miasta, była kobietą. Nie dlatego, że uznaję jakieś parytety. Powód jest prosty: mężczyźni, którzy mogą w naszym mieście ubiegać się skutecznie o to stanowisko, rekrutują się spośród ludzi w pewnym sensie straconego pokolenia. To jest tak, jak z Mojżeszem: tak długo wodził stare pokolenie po pustyni, aż wymarło doszczętnie i do ziemi obiecanej weszli już tylko ci, którzy egipskiej niewoli nie zaznali. To się tyczy w ogóle całej polskiej polityki.

Trochę inaczej jest z kobietami - są one bardziej obyte oraz świadome. Musiały walczyć z patriarchalną segregacją i wygrywać swymi rzeczywistymi kompetencjami, a nie przyjmowaniem męskich póz. Dlatego też każda kobieta, która osiągnęła taki poziom, że mogłaby dzisiaj kandydować na prezydenta miasta, jest z reguły lepiej wykształcona i lepiej wyposażona w takie cechy charakteru, które mogą z niej uczynić skutecznego polityka, niż jakikolwiek inny mężczyzna z jej pokolenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny