Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowe rynki, nowe marki

Redakcja
Wejście do Unii wywołało boom na polskie mięso Nowe marki produktów, kolejne inwestycje i program wiążący dostawców z zakładem to odpowiedź białostockiego PMB na unijne kłopoty.

Współpraca PMB z rynkami zachodnimi to żadna nowość - białostocki producent mięsa i jego przetworów "od zawsze" był zakładem eksportowym, posiadającym uprawnienia do sprzedaży na wielu rynkach. Ale nowe są warunki, w których przyszło zakładowi działać po naszym wstąpieniu do Unii.
Koszerny befsztyk
Mięsne przysmaki z Białegostoku goszczą na europejskich stołach już od połowy lat 90. Ale wielkość eksportu nie była porażająca.
- Zachód był stosunkowo niewielkim rynkiem: trafiały tam głównie mięso wołowe i suche wędliny - mówi Zbigniew Rusa, prezes PMB SA.
Rynki zachodnie otworzyły się na polską wieprzowinę dopiero po wejściu Polski do UE, bo wcześniej byliśmy uznawani za kraj zagrożony chorobami. Nikt nie przewidział natomiast scenariusza wydarzeń, który rozegrał się na rynku mięsa wołowego. Bardzo szybko po akcesji nastąpił wołowy boom.
PMB w ostatnim roku eksportowało na poziomie miliona zł miesięcznie, co stanowiło 5-7 proc. obrotów. W tej chwili eksport stanowi 15-17 proc. obrotu zakładu i zdaniem prezesa Rusy jeszcze wzrośnie.
Jako jeden z niewielu zakładów w Polsce PMB rozpoczęło też produkcję i eksport wołowiny koszernej.
- Jest to produkcja bardzo trudna. Wyznanie mojżeszowe spożywa tylko elementy z przodu, bardzo wyselekcjonowane - mówi prezes Rusa. - Specjaliści tego wyznania dokonują uboju, badają i dopiero z tej wołowiny pod ich nadzorem produkujemy elementy, które oni potem kupują. Trzeba bardzo dużo bydła aby ta niewielka ilość mięsa została wybrana - rzędu kilkudziesięciu ton miesięcznie.
Koszerna wołowina trafia przede wszystkim do Szwajcarii i Francji.
Szalejące ceny
PMB sukcesywnie poszerza swoje rynki zbytu, zdobywając kolejnych odbiorców. Wyroby z Białegostoku trafiają obecnie na stoły Włochów, Niemców, Duńczyków, Anglików, do Irlandii i Hiszpanii.
- Niestety jako kraj nie możemy poszczycić się że podbijamy Europę suchą krakowską czy kindziukiem, bo jednak Zachód to przede wszystkim smakosze wołowiny - przyznaje prezes Rusa.
Ponieważ, aby być obecnym na tych rynkach już wcześniej konieczne było inwestowanie w jakość i niezbędne certyfikaty, spółka spokojnie czekała na datę 1 maja 2004 roku.
- W ogóle nie przygotowywałem zakładu bo PMB było przygotowane do wejścia do Unii od lat 90 - spełniamy wszelkie wymogi i certyfikaty. - 1 maja oznaczał dla zakładu otwarcie rynku dla polskiego mięsa. Natomiast również zagrożenie, bo ceny zaszalały. Europa rzuciła się na nasz tani surowiec, ceny wieprzowiny za sierpień były wyższe w stosunku do grudnia o 50,3 proc. Mniej więcej tyle samo zdrożała wołowina i to jeszcze nie jest koniec.
Taka sytuacja okazała się mieczem obosiecznym - ręce zacierają eksporterzy, natomiast dla polskiego konsumenta oznacza to niestety podwyżki cen. Rykoszet cenowy uderzył zarówno w portfele konsumentów, jak i producentów.
- Liczyliśmy się co prawda ze wzrostem cen, ale nie spodziewaliśmy się aż tak dużych podwyżek cen surowca. Na lepszych elementach wołowiny różnica cenowa dochodzi do 100 proc. Dlatego byliśmy zmuszeni podnieść ceny - tłumaczy prezes Rusa. - Nasze wyroby zdrożały średnio o ponad 30 proc.
Bimi i Gdak
Firma opracowała całą strategię radzenia sobie w unijnej rzeczywistości. Aby zabezpieczyć stabilne dostawy surowca przygotowano program dla rolników, który pozwoli związać dużych hodowców bezpośrednio z zakładem. W skrócie będzie on polegał na tym, że zakład mięsny weźmie tucznika od hodowcy, w zamian za to dostarczy mu paszy do hodowli, zapewni materiał genetyczny i badania, a bank sfinansuje całe przedsięwzięcie. Program wchodzi na jesieni i będzie funkcjonował w promieniu 200 km od Białegostoku.
W sytuacji gdy konkurencja nie śpi, nikt nie może pozwolić sobie na stratę którejś z grup klientów. Dlatego PMB, aby być dostępnym nawet dla klienta o nieco skromniejszym portfelu, przygotuje nowe marki wyrobów - tańsze i bardziej dostępne. Od miesiąca w białostockich sklepach PMB Market i w sieciach innych sklepów obecne są wyroby opatrzone nazwą BIMI.
- Przeznaczone są dla klientów mniej zamożnych bo zdajemy sobie sprawę, że możliwości portfela polskiego konsumenta są ograniczone.
Pierwsze wyniki sprzedaży Bimi wskazują, że ta marka może być strzałem w dziesiątkę. Niedługo na sklepowych półkach pojawi się także cała gama produktów drobiowych pod swojsko brzmiącą nazwą Gdak.
Miliony na inwestycje
Na tym zakład nie kończy przystosowywania się do działalności na unijnym rynku. Przygotowywany jest program inwestycyjny rzędu 5 mln zł - w najbliższych miesiącach rozpocznie się intensywna modernizacja zakładu. Prace polegać będą na poprawie chłodnictwa, transportu wewnętrznego, zakupie maszyn do przetwórstwa i pakowania.
Jako jedyna w Polsce firma ma ubój na pierwszym piętrze.
- Planujemy sprowadzenie tego na parter i uproszczenie obiegu mięsa w zakładzie. Będzie to inwestycja 15 mln zł, bo do tego trzeba wybudować nowe hale. Mamy nadzieję, że część pieniędzy uda się nam zdobyć z funduszy strukturalnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny