MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykła Polka mieszka pod Hajnówką. Razem z innymi kobietami zmienia Dubicze Cerkiewne.

Alicja Zielińska
Od lewej: Helena Bielewicz, Bogusława Gawryluk, Mirosława Siemieniuk-Morawska, Ludmiła Pietruczuk
Od lewej: Helena Bielewicz, Bogusława Gawryluk, Mirosława Siemieniuk-Morawska, Ludmiła Pietruczuk
Kiedyś myślałam, by stąd wyjechać. Ale mąż powiedział: Nie, zostajemy. I nie żałuję - mówi Mirosława Siemieniuk-Morawska.

Z zawodu bibliotekarka, z natury społecznik. O Mirosławie Siemieniuk-Morawskiej zrobiło się głośno dwa lata temu, kiedy została Niezwykłą Polką. Tytuł ten dostała za projekty dotyczące wielokulturowości, aktywizację kobiet wiejskich i konsekwencję w promowaniu czytelnictwa. W Dubiczach znana jest od lat. Wszędzie jej pełno. Zachęca, podpowiada.

- W małych środowiskach musi być ktoś, kto zainicjuje, będzie tym pierwszym, który pokaże. Za nim pójdą następni - mówi. - Bo jest fajnie gdzieś razem wyjechać, coś zobaczyć. Nasze dzieci za uzyskane pieniądze były w Fikolandzie, w kinach, w teatrze w Warszawie, na wystawach interaktywnych.

Wygrać z rakiem

W ubiegłą sobotę na spotkanie kobiet aktywistek w Białymstoku po raz pierwszy pokazała się z odkrytą głową i świeżo odrośniętymi włosami. - Jeszcze tylko grzywka trochę za krótka, a tak już prawie dawna fryzura - żartuje.

Guzek piersi wykryła sama. Akurat rok temu. Bardzo szybko zareagowała. Bo o to chodzi - mówi. - Nie bać się, iść do lekarza. Ja wówczas myślałam o jednym: żeby szybko działać.

W ciągu dwóch tygodni była po operacji. Udała się. Gorzej zniosła później chemioterapię.

- Nigdy nie ukrywałam swojej choroby. Mówiłam otwarcie, przyznawałam się, że mam raka i muszę z nim walczyć. Włosy wypadły. A cóż to takiego. Odrosną. I zakładała coraz to inną chusteczkę.

Przeszła kolejne badania. - Jest dobrze - uśmiecha się. I znów zamierza oddać się pasji swego życia - pracy społecznej.

Nieważne, w mieście czy na wsi

Jak się chce coś robić, to można wszędzie. Nieważne, w mieście czy na wsi. Taką zasadę wyznaje. W Dubiczach Cerkiewnych mieszka od urodzenia. Wieś liczy 220 mieszkańców, cała gmina nie ma nawet 2 tysięcy. Jest szkoła, ośrodek zdrowia, urząd gminy, ochotnicza straż pożarna. No i biblioteka, gdzie ona pracuje od 1985 roku.

- Kiedyś myślałam, by wyjechać stąd, ale mąż powiedział: Nie, zostajemy w Dubiczach. I nie żałuję. Zawsze mi się tu podobało.

Od 2003 roku zrealizowała dziewięć projektów na prawie 60 tys. zł. Brzmi to oficjalnie i urzędowo, ale za każdym kryją się konkretne zajęcia i coś pożytecznego dla wsi i mieszkańców.

Pierwszy był skierowany do dzieci. Moja babcia opowiada, czyli jak to na wsi dawniej było. Babcie wspominały swoje lata młodzieńcze, uczyły młodych, jak się piecze chleb, robi wycinanki, przędzie wełnę. O dziwo, spodobały się młodym.
Kolejny projekt - Cudze chwalicie, swego nie znacie - też okazał się trafiony. Młodzież jeździła po gminie i odkrywała różne ciekawe miejsca. Wyszedł z tego folder "W poszukiwaniu własnych korzeni".

Sama Mirosława Siemieniuk- Morawska największy sentyment ma do akcji Przystanek Książkowo. Taki szyld powiesiła na budynku biblioteki. Żeby intrygował. I tak było. Swego czasu jakiś turysta, jeżdżąc po okolicy, zatrzymał się zdziwiony, co tu może być. O to chodziło, oczywiście. A projekt polegał na tym, by zorganizować młodzieży zajęcia, ale zupełnie bez komputerów, co nastolatkom wydaje się niemożliwe. Nawiązała kontakt z białostocką Klanzą. Skupieni w tym stowarzyszeniu pedagodzy i animatorzy kultury przyjechali do Dubicz Cerkiewnych, pokazali parę ciekawych zabaw ruchowych. Zaprosili do siebie. Ona tu, na miejscu, dodała jeszcze wspólne robienie kanapek. Dzieciaki były zachwycone. Do dzisiaj wspominają, jak fajnie było.

Niezwykła Polka

Ma szczęście do ludzi. W 2007 roku odbierała w Warszawie tytuł Niezwykła Polka. Goście, uczestnicy, pełna sala. Wypatrzyła bibliotekarkę z Cycowa w Lubelskiem. To miejscowość niewiele większa od Dubicz. A bibliotekarka okazała się tak samo zakręcona jak ona. Więc oczywiście postanowiły wymienić się pomysłami.

Kobiety z Dubicz pojechały do Cycowa, zaś tamtejsze aktywistki przyjechały tutaj. W efekcie wójtowie podpisali list intencyjny o współpracy obu gmin.

Dubiczanki planują pokazać w Cycowie swoje rękodzieło. A kobiety z Cycowa mają im opowiedzieć o kołach gospodyń wiejskich, które u nich świetnie działają. Co mogą te koła dziś robić, skąd pozyskiwać pieniądze na działalność. Bo one dopiero z tym ruszają. Kiedyś w Dubiczach KGW było, ale znikło, jak w wielu wioskach. Kobiety postanowiły je reaktywować. Wójt dał pomieszczenie. Spotykają się dwa razy w miesiącu, gotują, pieką. Wyspecjalizowały się w kartaczach, babce i kiszce ziemniaczanej. Jeżdżą z tymi potrawami na kiermasze, wszędzie rozchodzą się co do sztuki.

Czy to potrzebne? Warto? - Jak najbardziej - odpowiada Helena Bielewicz, sołtys w Dubiczach Cerkiewnych. Na wsi nie ma gdzie się podziać, a tak zbiorą się razem, wypiją kawę, pogadają. Okazja, by oderwać się od codziennych obowiązków. A ile przyjemności ze wspólnych wyjazdów.

Pani Helena jako jedyna kobieta jest sołtysem w gminie. Pierwsze, co zrobiła od razu po wyborach, to załatwiła, by na wszystkich domach we wsi zawisły tabliczki odblaskowe z numerami. Teraz nie trzeba nikogo szukać po nocy. Ważne zwłaszcza, kiedy karetka pogotowia przyjeżdża.

Rozkręcić maszynę i sama się kręci

- Mirka nas powciągała - mówi Ludmiła Pietruczuk. I opowiada o nieformalnej grupie kobiet, która powstała trzy lata temu przy Gminnym Ośrodku Kultury. Nazywa się Zadra, co znaczy kobieta zaradna, aktywna, doświadczona, rodzinna, atrakcyjna. W ramach projektu zorganizowały zajęcia fitness. Zebrało się dziesięć chętnych. Za pieniądze, które dostały, zatrudniły instruktorkę z Hajnówki, zakupiły maty, szkoła dała salę gimnastyczną i zaczęły ćwiczyć aerobik. Było też szkolenie z wizażu, a jakże. Wyjazdy do teatru w Warszawie, do Lublina (ze zwiedzaniem Kazimierza i Nałęczowa), do Augustowa, na festyny w Siemiatyczach, Hajnówce, Bielsk Podlaski. Trzy lata temu ruszyły z konkursem na najładniejszą zagrodę. Spodobał się mieszkańcom. Bo zdjęcia są zamieszczane w Internecie, ludzie je oglądają, jest powód do dumy. I teraz gospodarze sami dopytują, kiedy ktoś z komisji przyjedzie i obejrzy ich obejścia. Tego lata przyjechała nawet telewizja ukraińska, by nakręcić o Dubiczach program.

- Trzeba uruchomić maszynę i ona sama się kręci - mówi Mirosława Siemieniuk-
Morawska. - Pokazać, że są możliwości. Podkreśla, że sama niczego by nie zrobiła. Do wszystkiego są potrzebni ludzie. - Zaczynałam od dzieci, potem włączały się ich mamy, potem ich mężowie.

- To Mirka mi podpowiedziała. Co ci szkodzi, napisz wniosek. Może się uda - nie kryje Bogusława Gawryluk, która pracuje w gminnej oświacie. Tak powstał kącik przedszkolaka. Przez pierwszy okres pieniądze dostawali z projektu. Szkoła dała pomieszczenia, zatrudniono przedszkolankę. Na konsultację przyjeżdżali raz w miesiącu logopeda i psycholog. Rodzicom bardzo to odpowiadało, nie musieli wozić dzieci do specjalistów. Skończył się projekt, to sami organizowali dyżury, by opiekować się maluchami. Nawiązano też współpracę z Fundacją Edukacji Twórczości w Białymstoku i teraz przedszkole już na dobre funkcjonuje. Chodzi tu 22 dzieci, wszystkie maluchy ze wsi.

A Mirosława Siemieniuk-Morawska w październiku zaczęła studia na pedagogice. To kolejne jej wyzwanie. - Jeszcze tam mnie nie było - żartuje po swojemu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny