Narowla, Chojniki, Jelsk, Mozyrz – ostatni raz o tych białoruskich miastach w obwodzie homelskim świat słyszał w związku z katastrofą elektrowni atomowej w Czarnobylu. Teraz, ponad trzydzieści lat później, pojawiają się one ponownie w międzynarodowych raportach. Tym razem jako bazy dla rosyjskich wojsk na terytorium Białorusi. Wśród okolicznych mieszkańców są już pierwsze ofiary wojny: dwóch miejscowych oficerów KGB zginęło w wyniku wybuchu miny, którą rosyjscy żołnierze zostawili w lesie przy granicy. To właśnie po tym incydencie wprowadzono zakaz odwiedzania lasów we wszystkich regionach przygranicznych z Ukrainą.
Białoruski Mozyrz zyskał światową sławę dzięki filmowi z miejscowego punktu pocztowego, z którego rosyjska armia wysyłała do domów zrabowane na Ukrainie przedmioty – setki kilogramów odzieży, sprzętu AGD, a nawet części zamienne do samochodów. Firma kurierska CDEK, której oddział obsługiwał Rosjan, po tym incydencie zmieniła zasady i teraz nadawca będzie musiał potwierdzić własność wysyłanego towaru przedstawiając paragon ze sklepu lub dokumentację techniczną sprzętu AGD. Anton, mieszkaniec Mozyrza, przejeżdżał akurat przez centrum miasta, gdzie znajduje się punkt pocztowy, i widział, jak żołnierze rozładowują duże pudła z ciężarówek KAMAZ, ale nie mógł sobie nawet wyobrazić, że są to paczki do Rosji. Jak opowiada, w samym Mozyrzu rzeczy skradzione na Ukrainie jeszcze się nie sprzedają, ale już 40 kilometrów dalej, w miejscowości Narowla taki handel trwa:
- Znajomy niedawno kupił skuter za 150 dolarów – opowiada Anton. - Pytam go dlaczego? Odpowiedział: Bo tanio. Na Białorusi taki skuter kosztuje nawet trzy razy więcej.
Rosyjscy żołnierze pojawili się w Mozyrzu jeszcze przed wojną, zaczęli przyjeżdżać na rosyjsko-białoruskie ćwiczenia wojskowe „Sojusznicza stanowczość 2022". Od tego czasu są stale obecni.
Kontyngent jest zupełnie różny - dzieli się swoimi spostrzeżeniami emeryt Aleksiej Michajłowicz - ale żołnierze wyglądają bardzo niechlujnie, jeśli chodzi o ubiór. Według Antona stacjonuje tam wielu żołnierzy „o niesłowiańskim wyglądzie”: Najprawdopodobniej z Buriacji - opowiada. Byli w mieście też kadyrowcy, a nawet jeden z nich został sfilmowany pod Mozyrem a film pojawił się na Tik-Toku: - Pisali, że to pod Kijowem – śmieje się Anton. - Ale my dobrze znamy naszą okolicę, nie da się nas oszukać.
Mieszkańcy przygranicznych miasteczek spotykają rosyjskich żołnierzy najczęściej w centrach handlowych i sklepach. Kupują wszystko i dużo. Alkohol sprzedaje się na pudełka. Podczas takich zakupów mieszkanka Mozyrza Olga Nikołajewna spotkała się w jednym ze sklepów z rosyjskim wojskiem. Kobieta była zdziwiona, jak dużo kupują:
- Wózki ładowane są po samą górę. Najpierw układane są opakowania półproduktów - po 20 sztuk, kilogramy bananów, opakowania czekolady. Żołnierze chodzą po sklepie w grupach po 5-7 osób i zawsze towarzyszy im jakiś „starszy typ z brzuchem” – opisuje kobieta. Kim jest „typ z brzuchem?” - To ktoś z Białorusi, z państwowych organizacji kombatantów – tłymaczy Olga. - I przez to trudno porozmawiać z żołnierzami, a nawet bezpiecznie popatrzeć w ich stronę.
Ale Olga Nikołajewna miała szczęście. Samotny rosyjski żołnierz stał za nią przy kasie, a ona próbowała rozpocząć rozmowę i zapytała skąd jest. Żołnierz pochodził z Krasnojarska. Jednak pytanie o to dlaczego tu przyjechał przeraziło go i zaczął odwracać głowę w poszukiwaniu kolegów i wsparcia.
- Mówię mu: wiem, dlaczego tu jesteś, i odeszłam, a kilka dni później dowiedziałam się o Buczy i innych rosyjskich okrucieństwach na Ukrainie – relacjonuje kobieta dodając, iż żałuje że nie powiedziała żołnierzowi wszystkiego, co myśli o rosyjskiej armii.
Teraz w Mozyrzu jest mniej rosyjskich żołnierzy, a aktywność militarna ze strony Białorusi spadła - zauważają nasi rozmówcy. Jak relacjonują, wcześniej nie można było spać bo samoloty latały dzień i noc, a terytorium Ukrainy było nieustannie ostrzeliwane rakietami. Mężczyźni nauczyli się już rozpoznawać na słuch, co i skąd leci. Jednak wszystko się uspokoiło po rozmowach delegacji rosyjskiej i ukraińskiej w Stambule. Wtedy zdecydowano, że Rosja wycofuje wojska z obwodów kijowskiego i czernihowskiego, a to z obwodu homelskiego wkroczyły tam jednostki wojskowe. Ale zgodnie z obserwacjami Antona nie można powiedzieć, że rosyjski sprzęt wojskowy opuszcza obwód homelski:
- Tak, jest ruch od granicy, ale jednocześnie nowe kolumny Rosjan zmierzają w kierunku granicy - mówi. Anton podróżuje, aby nakręcić te kolumny na wideo, mimo że na Białorusi można za to trafić do więzienia na kilka lat. Funkcjonariusze policji lub KGB mogą podejść do każdego na ulicy i sprawdzić telefon, jeśli jest tam coś zabronionego, natychmiast aresztują właściciela. W Mozyrzu są ciągłe aresztowania. Ale ludzie zbierają informacje z tzw. „gorących” miejsc. Jednym z nich w pierwszych dniach wojny była kostnica miejska w Mozyrzu. Zwłoki rosyjskich żołnierzy przywożono tam ciężarówkami. Po ujawnieniu tych informacji wzmocniono bezpieczeństwo kostnicy, a „Ładunek 200”, jak określa się w krajach postsowieckich transport ciała zabitego żołnierza, zaczęto przywozić w nocy, aby miejscowi go nie widzieli. Jednak wbrew pogłoskom w Mozyrzu nie chowano rosyjskich żołnierzy, ciała zawsze wysyłano do Rosji. Anton mówi, że osobiście odwiedził cmentarze i nie znalazł świeżych grobów żołnierzy.
Mieszkańcy Mozyrza, zwłaszcza starsi, nie martwią się sytuacją z rosyjską armią w mieście. Aleksiej Michajłowicz oburza się na stanowisko swoich rodaków, którzy mając wiele źródeł informacji, wciąż oglądają rosyjską telewizję i myślą w kategoriach „denazyfikacji” i „demilitaryzacji” Ukrainy. On sam uważnie śledzi wiadomości i ma nadzieję, że w ciągu najbliższych dwóch-trzech tygodni Putler (w ten sposób nazywa Putina) zostanie „uderzony w zęby”. Ale w tym celu Zachód musi dostarczać Ukrainie broń. Normalną, ciężką broń, a nie broń „pieszą”, jak jest teraz. Jeśli wygra Ukraina, zmieni się też sytuacja na Białorusi.
- Nasi ludzie walczą na Ukrainie, a Ukraińcy mogą nam pomóc, bo jeśli ta armia przybędzie na Białoruś, to Łukaszenka i jego zwolennicy po prostu nie będą mieli szans. Chociaż jestem starym człowiekiem to wierzę, że dożyję tej chwili – mówi Aleksiej Michajłowicz, mieszkaniec Mozyrza.
W obwodzie brzeskim na Białorusi jest mniej żołnierzy rosyjskich niż w obwodzie homelskim, ale za to tam incydenty zdarzają się częściej. Informowano o ostrzale przygranicznych wiosek z niewiadomego kierunku i przez nieznanych sprawców. Tydzień temu niedaleko Dawidgródka spadła rakieta. Na szczęście nie było ofiar. Lokalne władze do tej pory nie potrafiły wyjaśnić mieszkańcom, co się wydarzyło i dlaczego rakiety w ogóle spadają z nieba na Białorusi.
- W samym Brześciu sytuacja jest spokojna. Jeśli na ulicach pojawiają się rosyjscy żołnierze i sprzęt, to są to bardzo odosobnione przypadki – opowiada mieszkający w mieście Nikołaj. Z jego obserwacji wynika, że podczas ćwiczeń rosyjsko-białoruskich w lutym br. w Brześciu było dużo żołnierzy, ale nie jest to zaskakujące, bo główne poligony manewrów znajdują się w tym regionie. W tym czasie było wielu żołnierzy, ciągle kupowali odzież i żywność w sklepach. A teraz przyczyną napiętej sytuacji w mieście są raczej władze lokalne i białoruskie Ministerstwo Obrony.
- 16 marca w całym mieście usłyszeliśmy wybuchy – mówi Nikołaj. - Nawet okna w domach się trzęsły. Oczywiście wszyscy się bali. Kilka godzin później lokalne władze wyjaśniły mieszkańcom, że to były ćwiczenia i MON zapowiadało je w swoim kanale telegramowym. Tylko kto czyta ten kanał MON? - zastanawia się nasz rozmówca. Według niego w pierwszych dniach wojny takie sytuacje szczególnie niepokoiły, bo jak mówi - mieszkamy na granicy z Ukrainą i nie było jasne, czy na terytorium Białorusi będą operacje wojskowe i czy zostanie otwarty ogień powrotny. Poza tym na Białorusi od czasu do czasu krążą pogłoski o powszechnej mobilizacji. Nikołaj początkowo się niepokoił, ale jak teraz tłumaczy - wiem, że białoruskie wojskowe urzędy rejestracji i werbunku działają bardzo powoli i w razie czego będę miał czas na podjęcie kroków, by nie dostać się do wojska. Jestem przeciwko wojnie.
Według najnowszych danych, rosyjski sprzęt wojskowy wciąż aktywnie przemieszcza się po terytorium Białorusi. Największa aktywność jest w obwodzie homelskim. Od kilku dni w Chojnikach, Jelsku, Rechitsa rosyjskie czołgi i inny sprzęt są ładowane na rampach kolejowych, choć nie jest jeszcze jasne, dokąd pojadą te pociągi. Lekarze Sił Zbrojnych Rosji opuścili Republikańskie Centrum Naukowo-Praktyczne Medycyny Radiacyjnej w Homlu i zabrali ze sobą wszystkich rannych żołnierzy. Ponadto rosyjskie karetki pogotowia nie są już widywane w Chojnikach i Mozyrze; ostatni konwój autobusów sanitarnych opuścił Mozyrz wieczorem 5 kwietnia. Również żołnierze rosyjscy opuścili obóz polowy w pobliżu wsi Bolszyje Zimowiszczchi (rejon mozyrski).
- Moda w Łęcznej. Jakie kreacje uchwyciły kamery Google Street View? Zobacz
- Najlepsze cukiernie w Lublinie. W ich słodkościach się zakochasz! Zobacz ranking
- Witamy w Lublinie! Kolejna aktorka przeprowadziła się do „Miasta Inspiracji”
- Miasto artystów. Tak wyglądał Kazimierz Dolny w XX wieku. Zobacz
- Znamy najlepszych uczniów i uczennice Lubelszczyzny
- Dzień bez plecaka. Kreatywność uczniów zaskoczyła nawet nauczycieli. Zdjęcia i wideo