Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na nogach do źródeł wiary

Janusz BAKUNOWICZ
Ponad 8 tysięcy kilometrów. Tyle do pokonania ma Andrzej Lipski z Pasynek, który w poniedziałek na piechotę wyruszył na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. - Przy odrobinie szczęścia do celu powinienem dotrzeć na Boże Narodzenie - mówi Andrzej Lipski.

W poniedziałek przed południem Andrzeja żegnała cała rodzina, mieszkańcy Pasynek, batiuszka pobłogosławił mu na drogę. Po godzinie 11 Andrzej był już w drodze do Bielska Podlaskiego. Tutaj czekał na niego ks. Tadeusz Kryński, proboszcz parafii katolickiej Matki Bożej z Góry Karmel i przyjaciele, którzy archiwizowali pierwszy etap pielgrzymki.

Z Bogiem się nie targuje

Jak narodził się pomysł tej nietypowej pielgrzymki? Pierwsza myśl przyszła 16 lat temu, kiedy urodziła się Andrzejowi córka. Po dwóch, trzech dniach do Andrzeja dotarł od lekarzy sygnał, że jest niedobrze. Należy szybko chrzcić, bo nie wiadomo jak długo dziecko będzie żyło.
- Wzięliśmy "z łapanki" rodziców chrzestnych - opowiada Andrzej. - Chrzest się odbył. I wtedy w chwilach modlitwy i refleksji powiedziałem sobie, że jeżeli dziecko przeżyje, wówczas podejmę się czegoś istotnego.
Cóż mogło być istotnego w tej sytuacji? Pielgrzymka do Ziemi Świętej. Nie urodziła się wtedy koncepcja, jak to wszystko ma wyglądać. Padło jedynie postanowienie. To ma się odbyć.
- Lata płynęły i byłem świadom, że słowo się rzekło, a z Panem Bogiem raczej się nie targuje. I kondycja fizyczna jest coraz słabsza - mówi Andrzej. - Dwa lata temu już postanowiłem, że w końcu ten zamysł trzeba realizować. Realizację zacząłem od ustawiania produkcji w gospodarstwie w taki sposób, by w momencie wyruszenia w drogę prace były jak najmniej skomplikowane. Żeby robota w polu nie wymagała takiej pracy, którą jedynie ja mógłbym wykonać.
Andrzej zrezygnował z różnorodności w gospodarstwie. Z płodozmianu nie zostało nic. W tej chwili ma po jednej odmianie żyta i pszenicy, większość stanowią zboża ozime, które nie wymagają aż tylu zabiegów późną wiosną, kiedy Andrzeja nie będzie w domu.

Podróż w czasie i przestrzeni

Przygotowania do pielgrzymki Andrzej rozpoczął dwa lata temu. Przy takim wysiłku najważniejsza jest chyba kondycja.
- Kiedyś zajmowałem się sportem - mówi Andrzej. - Najpierw biegałem, a później zajmowałem się alpinizmem. Wiem więc, na czym polega przygotowanie organizmu do długotrwałego wysiłku. Najważniejsze w tym wszystkim jest zdolność organizmu do szybkiej regeneracji. Kocham góry, więc jeździłem w góry i tam ćwiczyłem organizm, mięśnie i psychikę.
Andrzej wyszedł z Pasynek. Podąża w kierunku Jerozolimy, do źródeł wiary. Idzie przez miejsca oznaczone jako istotne dla historii wiary chrześcijańskiej bez podziału na różne konfesje.
- Bo moja wiara to chrześcijaństwo - twierdzi Andrzej. - Jedynie organizacyjnie należę do Kościoła katolickiego.
Trasa ma przebiegać przez miejsca historyczne. Pierwszym etapem jest Święta Góra Grabarka. Jest to bardzo ważne sanktuarium dla mieszkańców Podlasia. Z Grabarki będzie podążał na południe, do Częstochowy. Stamtąd przez Chochołów i Słowację do sanktuarium maryjnego Mariazel w Austrii. Z Austrii przez Alpy do Włoch, do Rzymu. Po drodze chce wstąpić do Asyżu.
- Rzym zajmuje miejsce historycznie istotnie - mówi Andrzej. - Tam są groby św. Piotra i Pawła. Tu są też teologiczne źródła chrześcijaństwa.
Z Rzymu na trasie pielgrzymki będzie Bari z grobem i relikwiami św. Mikołaja. Z Bari Andrzej ma zamiar przepłynąć promem do Grecji.
- I tutaj są trzy punkty, które chciałbym odwiedzić - planuje Andrzej. - Są to klasztory w Meteorach, góra Atos i Patmos, miejsce, gdzie według tradycji powstała ewangelia św. Jana.
Z Grecji trasa pielgrzymki poprowadzi przez Turcję z pominięciem Stambułu. Z Turcji do Syrii.
- Jeżeli uda mi się przejść Syrię bez zawadzania o Liban, to byłoby dobrze - planuje Andrzej. - Ale wątpię. Mam wizę syryjską na czternaście dni, więc nie wiem, czy się wyrobię. Będę też musiał wejść do Jordanii, bo ani z Libanu ani z Syrii nie ma wejścia do Izraela. Tutaj będzie finalna część pielgrzymki.
Tutaj Andrzej chce odwiedzić wszystkie dostępne na ten czas miejsca związane z początkami chrześcijaństwa. Pielgrzymkę zakończy wejściem na Świętą Górę Synaj.
Niemalże do Rzymu trasa pielgrzymki nie prowadzi drogami utwardzonymi. Andrzejowi udało się tak wytyczyć trasę, że omija większe aglomeracje miejskie i idzie polnymi dróżkami, ścieżkami, traktami.
- Trasa wynosi ponad osiem tysięcy kilometrów - dodaje Andrzej. - Z teorii wynika, że powinienem ją pokonać nawet w siedem miesięcy. Ale jest to tylko teoria, bo przez siedem miesięcy nie będę szedł bez przerwy. A i potrzebny będzie czas na regenerację organizmu. Na trasie również mogą przydarzyć się różne przypadki zdrowotne. Jeżeli nie będzie anomalii pogodowych, zdrowotnych i politycznych, szczególnie na wschodzie, to powinienem na prawosławne święta Bożego Narodzenia wrócić do domu.

Z błogosławieństwem w drogę

Czego najbardziej obawia się Andrzej?
- Najbardziej obawiam się tego, że nie wiem, czego mam się obawiać - żartuje pielgrzym z Pasynek. - Jest to przedsięwzięcie bardzo trudne, ale akurat najmniej obawiam się wysiłku fizycznego. Bo każda pielgrzymka zakłada, że powinien być jakiś trud. Bardziej chyba obawiam się tych psychicznych elementów towarzyszącym takiej eskapadzie. Obawiam się tej jednostajności, niewygody. Obawiam się też długich okresów niepogody, choć w tym czasie na tych terenach aura powinna być sprzyjająca.
Andrzej idzie z plecakiem. Będzie więc miał ze sobą dom, kuchnię. A to trochę waży. Pierwotnie, jak zapakował sprzęt, który powszechnie używał do różnych wypraw, plecak ważył ponad 20 kilogramów. Przy takiej pielgrzymce taki ciężar jest nierealny. Ale udało się obniżyć ciężar bagażu do 14 kilogramów. Poniżej tej wagi zejść już się nie da.
- To z kolei kosztowało - mówi Andrzej. - Część sprzętu musiałem sprowadzić z zagranicy. Sprzęt jest ultralekki i wytrzymały. Jest to sprzęt, który nawet jak się zepsuje, będzie łatwy do naprawy. Mam też ubrania ratowników górskich, sprawdzone i solidne. Do tej pielgrzymki przygotowywałem się też finansowo przez kilka lat.
Ale Andrzej zabiera ze sobą coś, czego nie da się zważyć kilogramami. Andrzej zabiera ze sobą błogosławieństwo biskupa bielskiego Grzegorza. Błogosławieństwo otrzymał też od biskupa drohiczyńskiego Antoniego Dydycza.
- Od biskupa Dydycza otrzymałem również certyfikat pielgrzyma, który informuje, że jestem pielgrzymem do Ziemi Świętej. Jest to istotne, bo mamy takie czasy, że zachodząc do klasztoru czy gdziekolwiek dobrze wylegitymować się czymś autoryzowanym. Bo nie zawsze pomaga słowo - mówi Andrzej.

Niech Bóg go prowadzi

By pielgrzymka była absolutnie prawdziwa, Andrzej powinien powrócić tą samą trasą. Ale to nierealne. Z wielu przyczyn.
- Gospodarczych, zdrowotnych i rodzinnych - wyznaje Andrzej. - Ta pielgrzymka będzie miała więc trochę inny charakter. Do celu mam zamiar dojść na piechotę, ale prawdopodobnie będę wracał samolotem. Na miarę już XXI wieku. Choć być może z powrotem duchowo ta pielgrzymka również będzie się odbywała, ale będzie ona ekspresowa.
Co na to rodzina?
- Pomysł pielgrzymki rodził się przecież przez wiele lat, ale rodzina zawsze podchodziła do tego z niedowierzaniem. Gada to gada - mówi Andrzej. - Może kiedyś pójdzie - myśleli. Ale ja 16 lat temu, podejmując decyzję o pielgrzymce, rodziny nie pytałem. Bo to było na tyle istotne, że nie wymagało czyjegoś zezwolenia. Zastanawialiśmy się z kolei, jak wspólnie można złagodzić element nieobecności w moim gospodarstwie. Ale nie było to na zasadzie "iść czy nie iść".
Kobiety w Pasynkach po wyjściu z cerkwi nie szczędziły słów podziwu i niedowierzania dla przedsięwzięcia Andrzeja.
- Nie wiemy, jak to wytrzyma - mówią starsze panie - Ale niech idzie. Niech Bóg go prowadzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny