Na lekach i sprzęcie

Chodzi o głośną, 40-milionową pożyczkę, której samorząd wojewódzki miałby udzielić czterem najbardziej zadłużonym szpitalom (w Łomży, Choroszczy, Suwałkach i Białymstoku). Z tej puli zespolony miałby dostać 20 milionów złotych. Jest tylko jeden warunek. Szpital musi udowodnić, że będzie w stanie ją spłacić w ciągu 10 lat.
- Mamy dwa tygodnie, żeby wykazać, że jesteśmy w stanie zaoszczędzić 2 miliony złotych rocznie - mówi Danuta Zawadzka, szefowa WZS w Białymstoku.

Klisza na cztery
Jak to zrobić? Na pewno zostanie zlikwidowana kuchnia na internie przy ul. Skłodowskiej. Posiłki dla pacjentów będą przygotowywane tylko w jednym miejscu - przy ul. Warszawskiej. Ale to nie wszystko. Szefowa szpitala zapowiada wielkie oszczędzanie na lekach, sprzęcie jednorazowym, odczynnikach chemicznych.
- Trzeba się zastanowić, czy jednej kliszy nie można podzielić na dwa, a może nawet na cztery - mówiła podczas czwartkowego spotkania z pracownikami.
- W tym szpitalu oszczędza się od 20 lat. Pacjenci dostają najtańsze odpowiedniki leków, ale przecież nie możemy im podawać przestarzałych preparatów. Oszczędzamy na sprzęcie jednorazowym, ale nie posuniemy się do tego, żeby wyparzać strzykawki. Nie wiem, czy jeszcze można na czymś zaoszczędzić - przyznaje profesor Jan Stasiewicz, ordynator oddziału gastrologicznego.

Pójdą do marszałka
W szpitalu zespolonym pracuje 1250 osób. Dyrekcja zapewnia, że nikt nie powinien obawiać się wypowiedzenia.
- Związki na to nie pozwolą. Ale przecież w tym szpitalu jest wiele pustostanów i rezerw. Myślę, że jesteśmy w stanie zejść z kosztów, tak jak życzą sobie w Urzędzie Marszałkowskim - mówi Alicja Hryniewicka, szefowa podlaskiego oddziału Ogólnopolskich Związków Zawodowych Pielęgniarek i Położnych. Dodaje jednak, że jeśli samorząd nie wywiąże się z obietnicy i nie pożyczy pieniędzy, to nie tylko w zespolonym, ale całym województwie rozpoczną się protesty.