Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mniejszości boją się spisu

Tomasz ROżEK
Halina Łupińska , dyrektor Urzędu Statystycznego w  Białymstoku prezentuje kwestionariusz, który rachmistrz wypełni w naszym domu. Na małym zdjęciu: pytanie o narodowość ma numer 33
Halina Łupińska , dyrektor Urzędu Statystycznego w Białymstoku prezentuje kwestionariusz, który rachmistrz wypełni w naszym domu. Na małym zdjęciu: pytanie o narodowość ma numer 33
Spisywanie mniejszości Kłopoty z pytaniem o narodowość Białorusini, Ukraińcy i Tatarzy z Podlasia sprzeciwiają się pytaniu o narodowość w spisie powszechnym, który zostanie przeprowadzony w maju i czerwcu. Uważają, że pytanie jest kłopotliwe, a wyniki spisu mogą zafałszować obraz rzeczywistej liczby mniejszości w regionie.

- Wielu przedstawicieli mniejszości po prostu nie przyzna się do swojego pochodzenia - uważa Jan Syczewski, przewodniczący Białoruskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego. BTSK obawia się, że po zakończeniu spisu okaże się, że Białorusinów jest mniej, niż podano w oficjalnych statystykach przedspisowych.
- Nie bójcie się spisu powszechnego i podawania w nim swojej narodowości - zaapelował wczoraj minister spraw wewnętrznych i administracji Krzysztof Janik, który spotkał się z przedstawicielami mniejszości narodowych w Polsce.
- Nie lękajcie się spisu. Spis ten i zawarte w nim dane pozwolą na stworzenie swoistej bazy danych o mniejszościach. Będzie to baza dla rządu, a umożliwi ona wypracowanie odpowiedniego stanowiska negocjacyjnego z Unią Europejska w zakresie ochrony mniejszości narodowych. Stworzy także bazę do rozmów rządu z samorządami, by prowadzić spójną politykę wobec mniejszości - mówił Janik.
Halina Łupińska, dyrektor Urzędu Statystycznego w Białymstoku uważa, że pytanie o przynależność do danej narodowości nie powinno budzić żadnych obaw. - To jedynie deklaracja. Każdy może wstrzymać się od odpowiedzi na to pytanie. Nikt nikogo nie będzie zmuszał do odpowiedzi.

Nie wiedzą kim są?

- Przeprowadziliśmy badanie w szkole, w której wiemy, że wszyscy są pochodzenia białoruskiego. Wyniki wskazały, że do swoich korzeni przyznała się niespełna jedna czwarta. Czy jeżeli spis powszechny wykaże zatem, że w Polsce nie ma mniejszości białoruskiej, to czy rzeczywiście tak będzie? - mówił Jan Syczewski, reprezentujący mniejszość białoruską w Polsce. - Z jednej strony fałszywe odpowiedzi lub ich brak to efekt wieloletnich uprzedzeń na przykład ze strony sąsiadów. Z drugiej może to być strach przed wyeksponowaniem czegoś, co przez tyle lat było piętnowane.
Dyrektor białostockiego Urzędu Statystycznego uważa, że czasy restrykcji wobec mniejszości dawno już minęły.
- Żyjemy w innych czasach, w innej Polsce - mówi Halina Łupińska. - Nie ma powodów, aby czegokolwiek się obawiać.
Przedstawiciele mniejszości przyznają, że pytanie o tożsamość narodową jest kłopotliwe, ponieważ część mieszkańców naszego regionu może mieć problemy z samookreśleniem.
- Świadomość narodowa u różnych osób jest inna. Na przykład w powiecie bielskim mieszka około 50 tysięcy ludzi, mówiących gwarą ukraińską, ale niemal identyczna liczba posługuje się gwarą białoruską - tłumaczy Maria Ryżyk, przewodnicząca Związku Ukraińców Podlasia. - W takim tyglu narodowym i językowym trudno o jednoznaczną odpowiedź na pytanie.

Tatarzy też przeciw

Pytanie o narodowość, jakie pojawi się w ramach najbliższego spisu powszechnego, jest niepotrzebne, bo są osoby, które nie odpowiedzą na nie szczerze - uważa przewodniczący Związku Tatarów Polskich Selim Chazbijewicz.
- Ludzie się boją. Ciągle, zwłaszcza wśród starszych osób, jest wiele obaw i uprzedzeń. Pamiętają swoje przejścia powojenne. Spis może więc nie przynieść faktycznych danych - uważa Chazbijewicz.

Litwini się nie obawiają

Dwa lata temu w Polsce przeprowadzono spis próbny w ośmiu gminach. Jedną z nich były Sejny, w której około 60 proc. ludności uważa się za Litwinów. Zdaniem Haliny Łupińskiej nie było tam najmniejszego problemu z odpowiedzią na pytanie o narodowość. - Pracowali tam rachmistrzowie, znający język litewski i żaden z mieszkańców nie skarżył się na to pytanie.
- Jeśli wójtowie gmin wschodniej i południowo - wschodniej części Białostocczyzny, zarządzający gminnymi biurami spisowymi uznają za potrzebne powołanie rachmistrzów ze znajomością języka białoruskiego lub ukraińskiego, oczywiste jest, że takich rachmistrzów wyślemy - dodaje Halina Łupińska.
Opinię tę potwierdza Jan Skindzier, wójt gminy Sejny.
- Pytanie o narodowość w naszej gminie nigdy nie stanowiło kłopotu - mówi. - Mieszkańcy otwarcie przyznają, że czują się Litwinami i nikt nie robi z tego żadnej tajemnicy.

Problem w religii?

OPINIA

Maciej Tefelski, socjolog z Uniwersytetu w Białymstoku:
- Identyfikacja narodowościowa jest sprawą o wiele bardziej złożoną niż identyfikacja religijna. Na Podlasiu wielu mieszkańców zadaje sobie pytanie: kim jestem? Mamy tu do czynienia z pewną dwoistością, jeśli chodzi o narodowe samookreślenie się. Z jednej strony ludzie, mający problem z własną tożsamością zastanawiają się, czy samo zamieszkanie na terytorium Polski wystarcza do tego, by uważać się za Polaków. Z drugiej - wyznanie i język, którym się posługują, mogą wskazywać, że powinni jednak czuć się mniejszością.

Zdaniem Jana Skindziera fundamentalną różnicę w położeniu mniejszości białoruskiej, ukraińskiej a litewskiej stanowi religia.
- Wszyscy jesteśmy katolikami, chodzimy do jednego kościoła - dodaje wójt gminy Sejny. - Na Białostocczyźnie, gdzie obok siebie mieszkają wyznawcy katolicyzmu i prawosławia sprawy są skomplikowane, ludzie nie mówią otwarcie o swojej tożsamości.
Z opinią wójta Skindziera nie zgadza się prosząca o anonimowość dziennikarka "Przeglądu Prawosławnego". - Religia nie jest czynnikiem decydującym. Przecież polscy Niemcy też nie chcą być liczeni, a to w znakomitej większości katolicy. Bycie mniejszością to pewien stygmat, do którego wielu nie ma odwagi się przyznać - dodaje.
Dyrektor Łupińska dodaje, że pytanie o narodowość ma szczególne znaczenie w związku z przyznawaniem subwencji na działalność organizacji mniejszościowych.
- W momencie określania wielkości subwencji, władze zawsze sięgały do statystyk. Najbliższy spis powszechny ma szansę pokazać, jak wielu jest na Podlasiu ludzi, którzy chcą być postrzegani jako przedstawiciele mniejszości - narodowych, etnicznych, czy kulturowych. Im więcej będzie takich osób, tym większa szansa na uzyskanie subwencji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny